środa, 25 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XV



         I było po sprawie. Klaus zasztyletował Rebekę. Ukrył ją w piwniczce, gdzieś w tajemnym pomieszczeniu, o którym tylko on wiedział. Katherine przez jakiś czas była bezpieczna. Do czasu.
- No w końcu wróciłeś – powiedziała Kath rzucając mu się na szyję, kiedy wszedł do salonu. – Co się stało?
- Nic. Rebekah nie jest na razie problemem. I przez dłuższy czas będziemy mieć ją z głowy.
         Pierce odsunęła się od niego i spojrzała podejrzliwie.
- Klaus, znam ten wzrok, nie mów mi, że ją zasztyletowałeś… Zemści się. Będzie próbowała mnie zabić.
- Nie dopuszczę do tego, żeby cokolwiek ci się stało – zrobił krok w jej stronę.
         Do salonu wszedł Toby. Trzymał białą wodę niegazowaną oraz woreczek krwi.
- Hmm… Może nie będę przeszkadzał?
- Chodź śmiało – zachęcił Klaus.
- Słyszałem, że mówiłaś coś o zasztyletowaniu. O co w tym chodzi? – zapytał i usiadł na kanapie. Hybryda i Katherine zrobili podobnie.
- No o tym ci nie mówiłam. No więc chodzi o to…
- Może ja powiem. W końcu to chodzi o moją rodzinę.
         Kath skinęła głową.
- To tak. Nie można nas zabić, ale można nas pierwotnych powstrzymać, można chyba tak powiedzieć. Są takie sztylety, które trzeba zanurzyć w… - zatrzymał. – Nie ważne. Wszystkiego się nie dowiesz. Później trzeba je wbić w pierwszego. Jednak nie można ich wyciągać, jeśli chcesz, żeby któryś z nas był nieszkodliwy. Kiedy wyciągniesz sztylet, pierwotny wraca do „życia”.
- Uhh… trochę to skomplikowane.
- Nie wiesz wszystkiego, ale to na razie wystarczy.
- Czyli rozumiem, że wbiłeś w swoją siostrę sztylet, tak?
         Klaus potwierdził.
- Yhym… Raz już tak leżała przez 50 lat. Nie była tak zadowolona, kiedy w końcu wyjąłem sztylet. Tak jak reszta mojego rodzeństwa – mruknął.
- Resztę rodzeństwa też zasztyletowałeś? Chyba powinienem się ciebie bać – powiedział szczerze.
- Już nie. Jeśli ja go poproszę to nic ci nie zrobi – dodała Petrova, patrząc na ukochanego. – Prawda?
- Tak. Kath miała ci pomóc. Ja też pomogę. Nie mówię, że życie wampira jest łatwe, bo nie jest. Trzeba się prostu nauczyć tak żyć – wyjaśnił Klaus.
         Toby westchnął.
- Muszę zabijać? Trochę mam wyrzuty, co zrobiłem dostawcy…
- Nic dziwnego. Niektórzy tak mają. Oczywiście mnie i Kath już to mniej przeszkadza, ale ty jesteś młodzikiem, więc to zrozumiałe.
- Mówiłam ci o hipnozie, trochę?
         „Nowicjusz” pokiwał twierdząco głową.
- Możesz zahipnotyzować człowieka, mówiąc na początek: „nie krzycz” lub „nie bój się”, napijesz się krwi, nie zabijając człowieka, a następnie znów zahipnotyzujesz i powiesz: „ zapomnij, że mnie spotkałeś” i wymyślasz wiarygodną bajeczkę.
- Pamiętaj, żeby patrzeć w oczy osobie, którą zahipnotyzujesz.
- A jeśli spróbuję zauroczyć, kogoś kto ma przy sobie werbenę? Ona nie posłucha…
- Zależy jaka będzie sytuacja… Jak nic nie wie o wampirach i będzie przestraszona, zacznie krzyczeć, czy coś takiego, po prostu skręć kark, bo inaczej rozpowie, że są wampiry w Mystic Falls. A tego nie chcemy.
- Oh… A jak można zdobyć woreczki z krwią?
- Nie chcesz wiedzieć – szepnęła mu do ucha Kath. – Tym zajmie się Klaus albo ja. U nas w domu chyba jeszcze będzie tego sporo… Ja teraz nie muszę pić krwi, więc…
- Wiem… Dzięki, że mi pomagasz.
         Katherine wzruszyła ramionami i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, szukając czegoś.
- Trzeba kupić coś do żarcia. Inaczej umrę z głodu.
- Ja pójdę – oznajmił Toby. – Możesz iść ze mną? – skierował to pytanie do Klausa. – Nie chcę kogoś ugryźć publicznie albo zabić.
- Pójdę. Jutro załatwię ci pierścień, na twój palec. Dzisiaj powinieneś dać radę z tym od Kath – odparł.
- Co chcesz?
- Hmm… Cokolwiek, co jest dobre i można się tym najeść. I napoje też możecie kupić – posłała im ciepły uśmiech. – Tylko nie za długo.
         Klaus i Toby wyszli do sklepu, zostawiając Katerina samą w domu. „Nowicjusz” przytrzymywał pierścionek od Kath, żeby mu nie spadł.
- Jak długo znasz Katherine? – zapytał znienacka.
- Długo. Bardzo. Praktycznie znam ją odtąd kiedy stała się wampirem i trochę dłużej. Kilkaset lat.
- Naprawdę? Myślałem, że no… od kilku lat się znacie.
         Klaus się zaśmiał. Wtedy weszli do sklepu, który był najbliżej domu Toby’ego, a raczej już Kath.
- No tak. Ty dopiero wkroczyłeś w nowe życie.
- Kupujmy i wychodźmy. Czuję krew.
- No tak, prawie zapomniałem, dlaczego tu jesteśmy.
         Wzięli potrzebne produkty: wody smakowe, kisiel, wafle ryżowe, chrupki, paluszki i inne mniej zdrowe rzeczy.
- Teraz spróbuj zahipnotyzować kasjerkę – szepnął do Toby’ego.
         „Nowicjusz” westchnął. Cały czas miał ochotę się napić krwi z szyi kasjerki.
- Spróbuję.
- Poproszę… - zaczęła kasjerka, lecz Toby jej przerwał.
- Nie musimy płacić – patrzył prosto w jej oczy, tak jak wcześniej radził Klaus. Jej źrenice się pomniejszyły.
- Nie musicie płacić.
         Toby pośpiesznie wziął torby z zakupami i wyszedł, nie czekając na pierwotnego.
- Dobrze sobie poradziłeś. Świetnie ci poszło – pochwalił go w drodze pierwszy.
- Dzięki – wymamrotał.
- Nie wyglądasz na zadowolonego – zauważył.
         Rzeczywiście nie wyglądał. Miał smutny wyraz twarzy.
- Prawda. Nie dziw mi się. Nigdy nie używałem takiej magii. Nie rozumiesz?
- Szczerze? Nie.
- No tak. W końcu nie wiesz nic o moim życiu.
- Tak. Jednak życie wampira, to dla niektórych drugie życie. A ty jedynie zabiłeś jednego człowieka i zauroczyłeś kasjerkę.
- Wampiry nie powinny stosować kompulsji. Ludzie są wtedy bezbronni.
- Tak, wiem, byłem kiedyś człowiekiem, tylko ja nie chciałem być wampirem.
- Powiedziałbym coś innego…
- Toby – zwrócił się po imieniu. – Nie wiedzieliśmy, że moglibyśmy być wampirami. My jesteśmy pierwszymi. Ja i moje rodzeństwo. Nie żałuję tego ani niczego innego. Ty też nie powinieneś.
- Tak uważasz?
         Klaus pokiwał twierdząco głową.
- Jeśli chcesz możemy wyjść dziś wieczorem, zabawimy się. Co ty na to?
- Hmm… No nie wiem, a Kath?
- Katherine nic się nie stanie. Jest tam bezpieczna, najwyżej załatwię jej „ochroniarza”.
- No dobra – powiedział bez przekonania.
- Będziemy się dobrze bawić, uwierz mi.
         Kiedy weszli do domu, Kath siedziała w salonie i oglądała jakiś kiepski serial. Gdy ich ujrzała wyłączyła telewizor i podbiegła do nich.
- No w końcu. Wiecie jak się nudziłam? W telewizji lecą jedynie kiepskie seriale i filmy. Macie coś do picia?
- Mamy. Toby zrobi coś do jedzenia, a ja pójdę po krew dla niego.
- Dobrze idź – pocałowała go prosto w usta.        
         Krótki, ale namiętny. Pierwotny oderwał się od niej i wyszedł.
- Na co masz ochotę?
- Może frytki? Kupiliście?
- Tak, ale wiesz, że one mają mnóstwo kalorii?
- Raz mi nie zaszkodzi… Chyba – wzruszyła ramionami i podeszła do reklamówki z zakupami, które przed chwilą odłożył „Nowicjusz”. Wyciągnęła wodę truskawkową. Odkręciła i nalała sobie do szklanki.
- A tak, jak było? Powstrzymałeś się przed ugryzieniem kasjerki?
- Ledwo…
         Katherine wzięła dwa spore łyki i mówiła dalej.
- Początki są trudne, ale później jest łatwiej. Lepiej się powstrzymywać niż wyłączyć człowieczeństwo.
         Toby przerwał wykładanie zakupów.
- Głodna jestem – przypomniała.
         Wrócił po chwili do rozpakowywania, a następnie uszykował głęboką patelnię i olej oraz frytki.
- Można wyłączyć człowieczeństwo?
- Tego też ci nie mówiłam? – zmarszczyła brwi. – Może lepiej.
- Powiedz mi.
- Nie powinnam. Co jeśli będziesz chciał wyłączyć człowieczeństwo?
- Nie będę, raczej nie. Proszę, Katherine.
- No dobrze. Więc… mam chyba lepszy pomysł – oznajmiła Kath.
- Jaki?
- Znam jednego wampira, który jest wrażliwy i wyłączył człowieczeństwo.
- Naprawdę?
- Tak i mieszka w Mystic Falls, może pójdziesz wieczorem ze mną go odwiedzić?
- Klaus mi zaproponował, że dzisiaj pójdziemy się zabawić… Chciał pokazać mi jakie może być super życie wampira.
         Katerina ponownie zmarszczyła brwi.
- Hmm… To pójdę z tobą jak zjem frytki. Do wieczoru jest jeszcze dużo czasu.
- Ale nie powinnaś… - nie dokończył, bo Kath mu przerwała.
- Rebekah jest zasztyletowana. Mam jeszcze ciebie, młodego wampira, który nie wie jak się powstrzymać przed ugryzieniem kogoś – uśmiechnęła się.
         Toby zaczął smażyć frytki, a Kath przyglądała się temu w milczeniu. Kiedy miała już jedną porcję na talerzu, wszedł Klaus.
- Widzę, że zaczynasz jeść.
- Tak, a po obiedzie zabieram Toby’ego do Stefana.
         Pierwotny spojrzał ostro na „Nowicjusza”.
- Sama to zaproponowała, powiedziała, że i tak Rebekah jest zasztyletowana.
- Nie możecie mnie tu trzymać cały czas, jestem człowiekiem, też potrzebuję rozrywki.
- Idę z wami – oznajmił pierwszy.
- Nie! Nie ma mowy. Ty wyjdziesz sobie wieczorem z Tobym. Chcę, żeby Toby poznał Stefana. Mówiłam coś o wyłączeniu człowieczeństwa, a sam wiesz, że Stefan jest, można powiedzieć doświadczony…
- Wiem… Dobra możecie iść, tylko Toby pilnuj jej, a ty pilnuj jego.
- Dziękuję, Klaus – powiedziała i później wzięła frytkę.
- Toby, czemu nie jesteś kucharzem? Świetnie gotujesz.
- Tiaa… Frytki kupiłem w sklepie dla przypomnienia.
         Wszyscy zaczęli się śmiać. Kath dalej jadła.
- No właśnie, Toby weź się trochę napij przed wyjściem. Tam też może cię poczęstują – podał m woreczek krwi. – Wystarczy ci na kilka dni…
- Kath gotowa do wyjścia? Chcesz może poprawić makijaż, fryzurę?
- A powinnam?
- Nie jestem stylistą, ale mogłabyś się trochę rozczesać przed wyjściem.
         Katherine spojrzała na nich z niedowierzaniem, wstała i pobiegła do łazienki na górę.
- Oh… Muszę odwiedzić fryzjera – krzyknęła.
- Nie dzisiaj. Uczesz się i chodź. Pierwszy raz pójdziemy do kogoś w twoim ludzkim, nowym życiu.
         Kath po chwili zeszła ze schodów. Jej fryzura już była poukładana. Ubrała buty na korkach, które nosiła, kiedy była wampirem.
- Jestem gotowa. Chodźmy.
         Tak zrobili. Wyszli na zewnątrz. Słońce jeszcze świeciło. Kath już to wcale nie przeszkadzało, właśnie była zadowolona, że nie potrzebuje już pierścionka.
- Ten wampir ma na imię Stefan? – zapytał Toby, gdy byli już w drodze.
- Tak.
- Skąd go znasz?
- Hmm… To przeze mnie jest wampirem. Jego brat też.
- To ci bracia, o których mi mówiłaś. Kochałaś tego młodszego. Stefana, czy tego drugiego?
- Czy to ważne? – zapytała trochę poirytowana Katherine.
- Nie. Przepraszam, nie powinienem cię wypytywać o przeszłość.
- Rozumiem. Zaraz będziemy na miejscu. Jak zobaczysz Elenę, to nic nie mów. W końcu jest ze Stefanem.
- No tak…
         Po paru minutach doszli do domu Salvatore. Kath zapukała i weszła. Toby niepewnie przeszedł przez drzwi.
- Tu mieszkają same wampiry – oznajmiła. – Elena też jest wampirem.
- Ahh – powiedział to, bo nic innego nie przyszło mu do głowy.
         Wtedy znikąd pojawił się Damon.
- Kogo moje oczy widzą? Katherine. Kogo przyprowadziłaś? Dziwnie wyglądasz – spojrzał na nią z ukosa.
- Jest Stefan? – zapytała.
- Będzie za 10 minut. Poczekajcie w salonie. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Damon poznaj Toby’ego, Toby to jest Damon, brat Stefana.
         Toby wyciągnął dłoń. Damon zmrużył oczy i wyciągnął swoją. Odwzajemnił uścisk.
- Chodźcie do salonu. Toby chcesz się czegoś napić?
- Chętnie.
- Sok, czy może whisky?
- Mi daj krew, a Toby’emu sok – wtrąciła Kath.
- Zaraz wracam – powiedział Damon wychodząc z salonu.
- Co? Wiesz, że nie jesteś wampirem!
- Toby! Nikt jeszcze nie wie, że jestem człowiekiem. Myśli, że ty nim jesteś. Wiesz, ile osób chętnie by mnie zabiło?
- Aha… Dobra, a jak zamierzasz wypić krew?
- Wymienimy się, jakoś… Albo nie. Powiem mu jakoś, że jestem człowiekiem. Spróbuję.
         Damon wrócił z napojami dla gości i dla siebie. Krew miał we woreczku, a sok w kubku. Położył krew i sok na stół.
- Częstujcie się.
- Damon, pewnie się zastanawiasz, po co przyprowadziłam to Toby’ego.
- Nie. Wiem, że chcesz się z nim zabawić i w końcu zabić.
         Katherine spojrzała na niego ostro.
- Nie zgadłeś – powiedziała surowo i wstała. – Jesteś mało spostrzegawczy. Myślałam, że się od razu domyślisz.
- Czego?
- Że to ja jestem człowiekiem, a Toby wampirem – powiedziała. Nie mogła już tego odwrócić.
         Damon patrzał na nich wstrząśnięty. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, niedowierzanie…
- To niemożliwe – wymamrotał.
- A jednak. Toby, poczęstuj się krwią.
         „Nowicjusz” posłusznie wziął woreczek z krwią. Otworzył i napił się łapczywie. Wypił połowę zawartości.
- Słyszałem ludzkie serce. Ty nie możesz być człowiekiem, bo byłaś wampirem! – powiedział oburzony.
- Wiem, ale niestety zdradziłam Klausa jednej nocy, on powiedział o tym Rebece, a ona się zemściła. Klaus jednak nic o tym nie wiedział i mi wybaczył.
- Jak Rebekah się zemściła?
- Mi wepchnęła lekarstwo na wampiryzm, a Toby’emu skręciła kark.
- Ostro – stwierdził Damon.
- Wiem…
- To jakim cudem Toby jest wampirem? – spytał.
- Hmm… Z nim zdradziłam Klausa. No jakoś tak wyszło, że piłam jego krew, a on moją.
- Wow. Historia prawie niemożliwa. Jeszcze jedno pytanie: Czemu Klaus go nie zabił? – wskazał na Toby’ego.
- Dla mnie. Obiecałam Toby’emu, że pomogę mu w wampirzym życie. Wytłumaczę mu wszystko.
- Dobra, a co się z Rebeką stało?
- Za dużo pytań, Damon. Zaraz wróci Stefan i wszystko będę musiała wyjaśniać od początku.
- Racja. A po co do Stefana?
- Bo on jest bardziej doświadczony niż ty w jednej sprawie.
- Niby jakiej?
- W wyłączaniu człowieczeństwa. Oczywiście ty też nieraz wyłączyłeś swoje człowieczeństwo, ale ty niczego nie żałujesz.
         W końcu Toby się odezwał.
- Niczego nie żałujesz?
- Nie. Uwierz mi zabijałem wielu ludzi.
- Tylko…
- … ja nie jestem rozpruwaczem, wiem.
- Widzisz? Stefan bardziej mu pomoże.
- Rozpruwaczem? – zapytał zdziwiony Toby. 



______________


W końcu dodałam :) Mam nadzieję, że się podoba ;*
Zostawiajcie po sobie jakiś szczery komentarz ;)
A tak, pochwalcie się co dostaliście na święta? ^^