sobota, 18 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XVI



         Wtedy usłyszeli, że ktoś w chodzi do domu. Po chwili do salonu wszedł Stefan w towarzystwie Eleny. Kiedy Kath ją zobaczyła, przewróciła oczami.
- Co tutaj robicie? – zapytała Gilbert.
- Hmm… Przyszliśmy porozmawiać z Stefanem – odparła Katherine.
- Ze mną? I po co go tu przyprowadziłaś?
- Lepiej usiądź braciszku, bo inaczej zwali cię z nóg. Ty też, Eleno – wtrącił Damon.
         Para spojrzała po kolei na każdego, a następnie usiedli. Elena westchnęła i spytała się:
- On wie, prawda?
         Kath skinęła głową na potwierdzenie.
- Czemu przyprowadziłaś tutaj człowieka? – spytał w końcu Stefan.
- Poznajcie Toby’ego. Toby to jest Elena, mój sobowtór oraz Stefan, teraźniejszy chłopak Eleny.
         Toby wstał i podał im rękę na przywitanie. Oni patrzeli jedynie podejrzliwie, ale przywitali się.
- A ogólnie to Toby już nie jest człowiekiem – dodała.
- Nie rób z nas głupków, Kath – odparła. – Słyszymy jego serce.
- To ty nie rób z siebie głupka, Eleno. Wiem co mówię. Słyszycie bicie mojego serca, nie jego.
- Uderzyłaś się w głowę, co nie? – zapytała Elena, która zmarszczyła brwi.
- Toby udowodnij im to jakoś – powiedziała Pierce, unosząc ramiona. Toby ściągnął z palca jej pierścionek i podał go.
         Nowicjusz podszedł do okna, promienie słońca wchodziły jeszcze przez okno. Wyciągnął rękę. Kiedy promienie padły na jego dłoń, poczuł, że pali mu się skóra. Czuł się jakby tysiące igieł kuły go mocno. Po paru sekundach odsunął szybko rękę. Odwrócił się z powrotem do Kath, braci Salvatore i Eleny. Wszyscy prócz Katherine mieli zaskoczone miny. Nawet Damon, który dowiedział się kilka minut wcześniej, że Toby jest wampirem, a Petrova człowiekiem.
- Jakim cudem… Kath a ty? – pierwszy odezwał się Stefan.
         Westchnęła.
- Macie coś czym mogłabym się przeciąć? – zapytała.
- Masz – Damon zerwał się z miejsca i podał jej nóż, który leżał na stole.  Ona ostrożnie go wzięła.
         Położyła je w swojej dłoni, którą zacisnęła. Wyciągnęła powoli nóż, który cały był we krwi. Otworzyła dłoń. Była tam rana, nie goiła się jednak, tak jak u wampira.
         Toby miał zaciśniętą szczękę. Nie jest jeszcze taki opanowany. Stefan to dostrzegł.
- Toby, jest nowym wampirem, prawda? Napij się whisky, trochę pomaga opanować pragnienie.
         Damon podał Nowicjuszowi szklaneczkę z whisky. Przyjął ją i wypił kilka łyków.
- Dzięki.
- Możemy porozmawiać? Toby chce więcej wiedzieć o tym jak to jest z wyłączonym człowieczeństwem. A ty – skierowała do Stefana. – Jesteś w tym najbardziej doświadczonym.
- No tak…
- Byłeś Rozpruwaczem? – zapytał Toby.
- Tak mnie nazywali, próbuję o tym zapomnieć, ale jak widać nie uda mi się to szybko.
         Elena ścisnęła rękę Stefana. Uśmiechnęła się do niego krzywo.
- Może opowiecie nam najpierw co się stało? Jak to możliwe, że jesteś człowiekiem, Kath? – zapytała.
         Katherine opowiedziała im historię w całości, ominęła kilka małych szczegółów. Kiedy skończyła, czekała na reakcję kogokolwiek. Pierwsza odezwała się Elena.
- Czyli zdradziłaś Klausa z Tobym, a Klaus ci wybaczył, bo Rebekah wcisnęła ci lekarstwo?
- Mniej więcej – odparła niechętnie. – Ktoś jeszcze? Wiem zatkało was trochę, ale chcę, żeby Stefan wytłumaczył Toby’emu o tym jak jest być Rozpruwaczem.
- Ja się ewakuuję, nie mam zamiaru tego słuchać, któryś raz… - oznajmił Damon, odkładając pustą szklankę. – Idę do Mystic Baru. Może tam kogoś znajdę do towarzystwa.
         I wyszedł. Gdyby jeszcze Elena sobie poszła…- pomyślała Kath.
- Dobra, ja pójdę do Caroline, nie będę wam przeszkadzać – oznajmiła Elena, jakby słyszała myśli Katherine.
         Wstała, pocałowała Stefana na pożegnanie i wyszła. Zostali Stefan, Toby i Kath.
- Dobra, Stefan zaczynaj.
- Okej… Hm… Nie będę wymieniał dat, za dużo ich. Nie wiem, czy Kath ci mówiła, ale raz Klaus mnie zahipnotyzował, żebym był Rozpruwaczem. Zmuszał mnie do tego. Raz musiałem wypić kilka woreczek ludzkiej krwi, a karmiłem się wtedy tylko zwierzęcą.
- Musiałeś? Zahipnotyzował cię?
- Musiałem, bo inaczej Damon, by umarł. Miał w sobie jad wilkołaka.
- Czyli jad wilkołaka zabija? Jak go uratowałeś?
- Musiałem mieć krew Klausa. O ile dobrze pamiętam, Katherine była wtedy z Klausem już.
- Nieważne, mów dalej – powiedziała.
- Jak wyłączałem człowieczeństwo, niczego nie czułem. Nie czułem bólu, szczęścia, ale pamiętam wszystkich, których wtedy zabiłem.
- Dlaczego nazywano cię Rozpruwaczem? – zapytał Toby.
         Stefan spojrzał na niego. Westchnął.
- Bo kiedy... Urywałem głowy i kończyny, przy tym jak się karmiłem lub zabijałem, później składałem je z powrotem. Gdy później udało mi się włączyć człowieczeństwo wszystko pamiętałem, to było najgorsze. Miałem wyrzuty sumienia.
- Nie wiesz jak wielkie… - dodała Kath.
- To było straszne – kontynuował. – Jednak niektórzy nie mają wyrzutów sumienia, karmią się ludzką krwią, kontrolują się i zabijają. Teraz pije ludzką krew, ale z woreczków. Nie zabijam ludzi i nie karmię się nimi.
- Mówiłeś, że żywiłeś się zwierzęcą… Można? Jak ona smakuje?
         Stefan uśmiechnął się krzywo.
- Można, smakuje… no cóż, nie będę cię okłamywał niezbyt dobrze. Jest się wtedy słabszym od wampirów, którzy żywią się ludzką. Wolniejszym, masz mniej siły i energii, trudniej się hipnotyzuje…
- Uhhh… Ja zabiłem już jednego człowieka.
- Każdy wampir chyba ma na sumieniu jednego człowieka – oznajmił. – Ja zabiłem nawet mojego ojca. Kath zabiła kobietę, która była służącą u Rose.
- Mówiłam ci o tym? – zapytała.
- Tak…
- Możliwe… Mów dalej. Toby jak masz pytania, pytaj.
- Jakbym wyłączył człowieczeństwo, jakbym się czuł, jeśli nie czułeś bólu, szczęścia?
- Nic. Kompletnie nic nie czujesz. Nie obchodzi cię już nic.
- Aha… To chyba już wszystko… - stwierdził.
- Dzięki, Stefan.
- Nie mogę powiedzieć, nie ma sprawy… Jak się czujesz jako człowiek?
- Hmm… jestem często głodna, muszę iść do fryzjera…
- Nie zmieniłaś się. Zawsze, będziesz Katherine Pierce.
- A ty zawsze będziesz Stefanem Salvatore.
         Uśmiechnęli się do siebie.


* * * * *

W domu zastali Klausa siedzącego na kanapie w salonie, gapiącego się w telewizor. Gdy zobaczył Katherine szybko wstał i ucałował ją.
- No w końcu, wiecie, jak się martwiłem? – spojrzał najpierw na Toby’ego, później na Kath.
- Nic nam nie jest. Porozmawialiśmy ze Stefanem.
- Spotkaliśmy też Damona i Elenę – dodał Toby.
- Ahh… Jak było?
- Masz na myśli rozmowę, czy jak zareagowali na to, że jestem człowiekiem?
- To i to – odparł. – Siadajcie i mówcie. Nie widziałem ich min, ale mogę je sobie wyobrazić.
         Pierce usiadła, Nowicjusz postąpił podobnie. Opowiadali na zmianę. Czasem on, czasem ona. Klaus słuchał uważnie każdego słowa. Kiedy skończyli pierwotny westchnął.
- I tak żałuję, że nie widziałem ich min. Dobra, Nowicjuszu idziemy.
- Nowicjuszu? Serio? Nie możecie wymyślić innego przezwiska?
- Nie. To na razie do ciebie pasuję. Dalej zabierz jakąś kurtkę i idziemy się trochę zabawić – poklepał go po ramieniu. 
- Niech będzie – wstał i poszedł po kurtkę.
- Obiecuj, że go nie zahipnotyzujesz – powiedziała do ucha ukochanemu po cichu.
- Obiecuję. Nie wiem skąd wzięłaś ten pomysł…
         Katherine spojrzała na niego.
- Ty już dobrze wiesz. Pilnuj go i nie rób mu krzywdy.
- Obiecałem wam, że pomogę mu. I tak zrobię – popatrzył jej prosto w oczy i pogłaskał jej delikatnie włosy.
         Do salonu wszedł Toby, zakładając kurtkę.
- Jestem gotowy… - przerwał patrząc na nich. – Z resztą. Czekam przed domem.
         Tamci nawet nie spojrzeli w jego stronę. Klaus przysunął do siebie Kath, a ich ciała się zetknęły. Trzymał ją w objęciach i pocałował prosto w usta. Pocałunek był delikatny, ale po chwili robił się coraz gwałtowniejszy, lecz cały czas był czuły.
         Po chwili dziewczyna odsunęła się niechętnie.
- Idź już, Toby czeka – uśmiechnęła się.
- Dobrze, postaram się wrócić szybko – pocałował ją w czoło i wyszedł.
         Kath została sama. Znów zrobiła się głodna. Poszperała w szafkach i znalazła paluszki solone. Otwarła je i zaczęła jeść. Nie wiedziała co zrobić ze swoim wolnym czasem. Posprzątać? „Nigdy” – pomyślała. Po namysłach postanowiła rozejrzeć się po domu, bo do tej pory tego nie zrobiła. Wiedziała, gdzie śpi Toby, ona i gdzie znajduje się łazienka. Na dole nie znalazła niczego interesującego. Poszła na górę. Chciała wejść do jednego z pomieszczeń, ale drzwi były zamknięte na klucz.
- Cholera! – mruknęła. Kopnęła w drzwi, a te się uchyliły. – Trochę bolało – powiedziała do siebie.
         Wejrzała do środka.

* * * * *

         Poszli jak zwykle do Mystic Grilla. Była akurat impreza, ale wstęp był wolny. Podeszli do baru i usiedli na wolnych miejscach. Obok Klausa siedziała blondynka, którą wcześniej już poznał.
- Klaus? – zapytała.
- Hannah, tak? – zapytał.
- Yhym. Dawno cię nie widziałam, gdzie masz Katherine?
- Siedzi w domu, jest dzisiaj zmęczona – spojrzał na Toby’ego. – Znacie się?
- W szkole chodziliśmy do jednej klasy – dodała.
         Toby wyglądał na zdenerwowanego. Niklaus od razu to zauważył i powiedział:
- Jest tu może Tom? Powinienem mu postawić drinka.
- Yhym. Rozmawia z Kolem i Alice – wskazała miejsce pod ścianą.
         Rzeczywiście, stali tam. Klaus niechętnie chciał być w towarzystwie brata. Posłał Nowicjuszowi krzywy uśmiech i szepnął, żeby on mógł tylko go słyszeć.
- Powodzenia! Baw się dobrze.
         „Baw się dobrze? Czyli co? Ugryź, wymaż pamięć i baw się dalej?”- myślał Toby. Posłał mu ostre spojrzenie.
- Jak tam u ciebie, Toby – zagadała Hannah. – Wyprzystojniałeś od szkoły. I zdjąłeś szkła kontaktowe. Ładnie ci.
- Naprawdę? Druga osoba mi to już mówi. Dzięki. Ty dzisiaj pięknie wyglądasz.
         Miał rację. Ubrana była w czerwoną sukienkę z falbanką, a do tego biały pasek i wysokie czarne obcasy.
- Dziękuję – uśmiechnęła się do niego. – Znasz Klausa i Katherine?
- Jasne. Kath poznałem ostatnio, a Klausa chyba trochę później.
- Byłeś na urodzinach Alice? Nie zauważyłam cię.
         Hannah przysunęła się bliżej Toby’ego. On poczuł się nieswojo. Czuł zapach jej skóry, nawet szamponu do włosów, a przede wszystkim krew. Przełknął ślinę i zamówił u barmana drinka.
- Dobrze się czujesz? Jesteś trochę blady.
- Tylko głowa mnie boli. Nic mi nie jest, chcesz się napić? – zaproponował.
- Poproszę.
         Rozmawiali sobie jeszcze kilkanaście minut. Klaus zerkał czasem w ich stronę. Teraz rozmawiał z Alice, Kolem i Tom’em.
- Gdzie jest Katherine? – zapytała brunetka.
- W domu. Źle się czuje.
- Coś się stało? Będę mogła ją odwiedzić? Chciałabym z nią porozmawiać.
- Hmm… Jutro możesz przyjść. Nic jej nie jest. Głowa ją tylko bolała.
- Ahh… Oby to tylko był ból głowy – westchnęła.
         Kol patrzył na swojego brata podejrzliwie. Wiedział, że Kath nie boli głowa. Ale teraz mogła ją już boleć głowa. I to nie od skręcenia karku, tylko od alkoholu albo głośnej muzyki, podobnie jak normalny człowiek, no tak, w końcu nim była.
- A powiedz mi jak tam między wami? – zapytał Klaus.
- Co? Między mną i Tom’em? Fakt byliśmy razem, ale rozstaliśmy się w pokoju, można powiedzieć. Jesteśmy teraz singlami. Nie czuliśmy tego czegoś do siebie – wytłumaczyła Alice. – Czy Hannah rozmawia z Toby’m? Przystojny się zrobił.
         Tom, Kol i Klaus roześmieli się.
- Klaus, mogę cię poprosić na słówko? – zapytał brat.
- Jasne. Przepraszamy na chwilę.
         Odeszli uśmiechając się. Znaleźli się na drugim końcu sali, gdzie było trochę ciszej.
- O co chodzi?
- Jeszcze pytasz? Lepiej powiedz mi o co chodzi z Katherine.
- Nie uwierzysz mi jak ci powiem. Wróć ze mną i Toby’m do domu to zobaczysz.
- Z Toby’m? O co chodzi?
- Oh.. Kol, nie rób mi teraz tego. Tak, z Toby’m. On jest wampirem, dla twojej świadomości, dowiesz się reszty u nas.
         Wrócili z powrotem do grupy. Klaus zerknął w stronę Hanny i Toby’ego, ale ich tam nie było. Przeklął pod nosem i przeprosił ponownie towarzystwo, mówiąc, że musi skorzystać z toalety. W łazience ich nie znalazł. Ani w żeńskiej, ani w męskiej. Wyszedł pośpiesznie na zewnątrz. Rozejrzał się. Nikogo nie widział. Sięgnął po telefon i zadzwonił do Kath, bo sam nie miał numeru Nowicjusza. Kiedy już odebrała, zaczęła krzyczeć.
* * * * *

Wchodząc do pomieszczenia ujrzała mnóstwo obrazów. Nie wiedziała kto je malował ani do kogo teraz należą. Czyżby Toby malował? Czemu to ukrywa? Nie wiedziała co o tym myśleć. Podeszła do jednego obrazu. Przedstawiał on Henry’ego Pietrovika, podobnie jak w przedsionku. Teraz ciekawił ją ten portret. W końcu to był jej wuj. Kto malowałby jej wuja? Toby chyba nie, nie widział go przecież, ale może odtwarza on na nowo obrazy? Było mnóstwo opcji. Sięgnęła po obraz. Nie mógł być świeżo malowany… Był on raczej bardzo stary, bo czuła, że jest trochę kruchy i zakurzony.
- Co to do cholery jest?! – szepnęła sama do siebie.
         Opowiedziała jej cisza. Zauważyła zakrytą stertę czegoś. Pociągnęła materiał okrywające przedmioty. Zszokowało ją to, co zobaczyła. Nie byli to martwi ludzie ani nic z tego rodzaju.

* * * * *


- Co to znaczy, że go zgubiłeś?! Klaus, miałeś go pilnować…
- To przez Kola, chciał wiedzieć, co się stało…
- Nie wykręcaj się! Lepiej go szukaj, bo inaczej sama postanowię to zrobić.
- Siedź w domu i zadzwoń do niego. Jeśli nie będzie odbierał zadzwoń do mnie za 5 minut. Dobrze? – mówił spokojnie.
- Niech będzie.
         Odłączyła się. Klaus nie wiedział, co myśleć. Czemu Kath zależy tak bardzo na Toby’m? Nie chciał o tym teraz rozmyślać, więc szybkim krokiem wszedł z powrotem do Mystic Grilla i wyciągnął niemal siła swojego brata, Kola. Był on zdziwiony.
- Czego ty ode mnie chcesz teraz?
- Chcę, żebyś znalazł Toby’ego ze mną.
- Że co? Nie przesłyszałem się. Po co ci on? To tylko wampir.
         Klaus nie wytrzymał i popchnął go na drzewo, stojące kilka metrów od nich. Chyba sam nie wiedział, dlaczego to zrobił.
- Słuchaj mnie uważnie, bo drugi raz nie będę powtarzał.
         Opowiedział mu całą historię.
- Zdradziła cię? Wybaczyłeś jej to? Wow. Nie spodziewałbym się tego po tobie, bracie.
- Oh. Ty naprawdę nie rozumiesz, że ją kocham i że przeze mnie jest teraz człowiekiem?
- Raczej przez siebie. Gdyby nie pieprzyła się z tym chłoptasiem, nie powiedziałbyś Rebece, co się stało – stwierdził.
- Rebekah i tak by to zrobiła, bo się wkurzyła na nią, za skręcenie karku. Wcześniej, czy później stałoby się.
- Ale nie wiesz tego na sto procent.
         Klaus przewrócił oczami.
- To co idziesz ze mną?
- Oczywiście. Nie może mnie ominąć żadna akcja.
- Tak myślałem – mruknął.
         Po chwili Niklaus poczuł wibracje telefonu. Pośpiesznie go wyciągnął i odebrał. Dzwoniła Katherine. Nie miała dobrych wieści.
- Nie odbiera, ale dowiedziałam się gdzie mieszka Hannah. Mówiłeś, że z nią był.
- Prawda. Lepiej podaj adres, bo zaraz może być za późno.
- Mleczna 12.
         I znowu się rozłączyła.
- Mam adres. Chodźmy.
         Pobiegli wampirzym tempem na podany adres. Dom od zewnątrz wyglądał zwyczajnie. Biały domek jednorodzinny, trochę mniejszy od domku Toby’ego. Jednak drzwi były niedomknięte. Pierwsi wkroczyli do środka pewnie stawiając kroki. W przedsionku nie znaleźli nikogo. Usłyszeli jakieś dźwięki na piętrze więc wspięli się po schodach i weszli do jednego z pomieszczeń. Nic. Następne pomieszczenie też nic.
         Natomiast w następnym zauważyli Hannah i Toby’ego całujących się. Niepokojące było jednak to, że miała na szyi i na nadgarstku dwie małe ranki. Ciekły z niej wcześniej strużki krwi, jednak teraz były to ślady po wyschniętej krwi.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale mogłeś mnie wcześniej poinformować, gdzie się wybierasz, Nowicjuszu.
         Wampir z dziewczyną spojrzeli na pierwotnych stających w drzwiach. Toby przewrócił oczami.
- Sorki. Skąd miałem wiedzieć, że mam cię pytać o zgodę.
- Trudno podejść do mnie i powiedzieć, że idziesz do Hannah? – kontynuował, nie zwracając uwagi na jego wcześniejszą wypowiedź. – Kath się też martwi.
- Nie widziałem cię przy Alice, więc wyszedłem – wzruszył ramionami.
- Co ci się stało?
- Nic. Dobra, przepraszam, ok?
- Toby, sam mówiłeś, że nie wiesz, czy umiesz się opanować. Z tego co widzę, to chyba nie – odparł, wskazując na Hannah.
- Sam mi kazałeś się dobrze bawić. Byłem głodny. Nie moja wina.
- Lepiej teraz ty daj jej swojej krwi i wyczyść jej pamięć – wtrącił Kol.
- Ale mogę jej powiedzieć, że się umówiliśmy?
- Pod warunkiem, że nie będziesz chciał jej gryźć. Jeśli chcesz się z nią umawiać, musisz nauczyć się, jak panować nad głodem.
- A właśnie może chcę się z nią spotykać, żeby się napić? Dobry pomysł, nie?
- Nie! Nie powinieneś z niej robić, niewolnika. Toby, myśl! Powiedz jej, że świetnie się bawiliście i całowaliście. Może później do ciebie zadzwoni. Rób co trzeba i wychodzimy. Katherine powiesz prawdę. Zrozumiano?
         Klaus mówił wszystko jak starszy brat lub rodzic.
- Dobra.
- Nie zachowuje się normalnie. Chyba wypił za dużo – szepnął do Kola.
- Możliwe.
         W domu zastali nerwową Kath siedzącą na kanapie. Zobaczywszy ją wstała.
- Co tak długo?
- Musiał zahipnotyzować Hannah. Jest trochę pijany.
- No tak… Niech idzie spać, jutro pogadam sobie z nim.
- Nie rozmawiajcie, tak jakby mnie tutaj nie było. I nie jestem pijany.
- Jesteś. Czuję od ciebie i krew i alkohol – powiedziała Katherine. – Katherine co Kol tutaj robi?
- Pomógł mi znaleźć Toby’ego.
- Uhm… Dzięki. Zgaduję, że Klaus opowiedział ci o wszystkim?
         Pokiwał twierdząco głową.
- A myśl o przeprowadzce nadal aktualna? Kiedy Rebeki nie ma, nie mam kogo dręczyć. Ty nie jesteś moją siostrą, więc mam na co popatrzeć.
- Kol! – zdenerwował się Klaus.
         Kath się roześmiała.
- No co? Komplementuję twoją dziewczynę, czy to złe? Czy mam kłamać i mówić, że jest brzydka, tak jak hmm… nie mam porównania na tą chwilę.
- Ahh… O przeprowadzce jeszcze nie myśleliśmy. Po tej sytuacji, która się zdarzyła, nie wiem, czy będę bezpieczna… Umiem się obronić, a raczej umiałam, bo nie jestem już wampirzycą – westchnęła. – A w ogóle trzeba jeszcze podszkolić Toby’ego.
- Możecie go odwiedzać – dodał.
         Katherine przygryzła dolną wargę w zamyśleniu.
- Pomyślimy nad tym.
         Wyszła do kuchni. Nowicjusz poszedł za nią. Bracia zostali w salonie, rozmawiając o przeprowadzce. Czy to dobry pomysł? Z jednej strony ma tam Elijah, Kola i Klausa, trzech pierwotnych, ale z drugiej strony, nie przepada za Kolem… Lubią sobie dokuczać. Nie wiedziała, co myśleć. Zostawiła to na później.
- Kath słuchasz mnie? – usłyszała głos Toby’ego.
- Hmm… Co? Sorki, zamyśliłam się. Myślałam, że idziesz się przespać. Jutro byśmy porozmawiali.
         Pierce nie tylko chciała pogadać o tym, co się wydarzyło z Hannah, ale też o tym, co znalazła w pokoju na górze. Jednak nie chciała o tym rozmawiać, kiedy Klaus jest w domu, ani dzisiaj, bo była już zmęczona zamartwianiem się.
- Wiem, ale pytałem się, czy zrobić ci coś do jedzenia.
- Nie… Zjadłam całe opakowanie paluszków solonych. Były pyszne.
- Calutkie? To była ogromna paczka? Jaki z ciebie żarłok.
         Kath spiorunowała go wzrokiem i uderzyła w ramię.
- Mówię prawdę. Kiedy byłem człowiekiem, taką paczkę jadłem kilka dni – stwierdził, śmiejąc się.
- To nie jest śmieszne! Ja nie byłam człowiekiem od kilkuset lat. Mam prawo się obżerać!
- Właśnie przyznałaś się, że jesteś żarłokiem.
- Wcale nie! – już miała go uderzyć w brzuch, ale jego nie było.
- Buu! – usłyszała szept za plecami. Podskoczyła jak kangur.
- Toby! Przestań. – powiedziała. – Idę się przespać. To był naprawdę męczący dzień. Jak Kol już pójdzie powiedz Klausowi, żeby do mnie przyszedł, dobrze?
- Nie ma sprawy.
- To idę się jeszcze umyć.
         Poszła na górę. Wzięła prysznic, a później owinęła się ręcznikiem i zeszła na dół. „Nie mam czego ubrać”, uświadomiła sobie. Westchnęła i weszła do pokoju, w którym sypiała. Położyła się na łóżku. Myślała nad wszystkim. Nad Klausem, Tobym, fryzurą i o tym, że jest człowiekiem. Po chwili zasnęła. 


_____________


Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale mam sporo nauki. Postarałam się, żeby był dłuższy, ale wyszło trochę krótkie. Mam nadzieję, że będzie się wam podobał. Zastanawiam się, czy może Toby'ego już nie uśmiercić albo chociaż pozbyć się go w inny sposób. 
Piszcie komentarze, w których ocenicie, czy się podoba ^^ Ja trochę jestem zadowolona, ale nie do końca. Moim zdaniem nie nadaję się do pisania, ale pozostawiam ocenę wam. 
Dziękuję wam za tyle wyświetleń! <3 
A tak ogólnie kiedy macie ferie? Bo ja dopiero 3 lutego :c 
Chcę kwiecień!!