środa, 23 października 2013

ROZDZIAŁ XIV



         Weszli do salonu. Pierwotny zrzucił ciało z kanapy i zrobił miejsca dla całej trójki. Usiedli niemal równocześnie. Klaus podał głodnemu wampirowi krew, którą przyniósł.
         Katherine opowiedziała mu całą sytuację. Toby tylko czasem coś dodawał. Klaus jedynie kiwał głową, na potwierdzenie, że nadąża i rozumie. Nic nie powiedział, jak Pierce skończyła opowiadać. Dopiero po kilku minutach ciszy odezwał się Toby.
- Hmm… Klaus. Chciałem przeprosić, że weszłam między ciebie a Katherine. Po prostu się w niej zakochałem albo to było zauroczenie.
- Ja też cię Klaus przepraszam… Postąpiłam, Hmm… okropnie – westchnęła i z trudem zajrzała mu w oczy.
         Nie było w nich złości. Już nie. Pokiwał głową spojrzał na Kath i na Toby’ego.
- Też popełniłem błąd. Opowiedziałem, że widziałem cię – skierował  się do Toby’ego. – bez koszulki. A Kath.. – nie dokończył tego zdania, ale mówił dalej. – Ja powiedziałem o was Rebece. To przeze mnie jesteś człowiekiem, Kath. To przeze mnie jesteś teraz wampirem, Toby.
- Niklaus… nie obwiniaj się. To moja wina. Je cię zdradziłam, ale cię kocham.
- Ja też Katherine. Też cię kocham! Tylko przeze mnie jesteś człowiekiem!
- Nie przez ciebie, Klaus – stwierdził Toby. – Przeze mnie. Przeze mnie to wszystko się stało!
- Toby! Ja uważam, że to wina Rebeki. Nikogo więcej. Ona zdecydowała za mnie. Skończmy ten temat! Bo mi się niedobrze robi. Czuję się już jak człowiek. Jestem zmęczona.
- Toby, nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zanocujemy noc u ciebie? – zapytał Klaus.
- Są jeszcze wolne pokoje. Kath się rozgościła. Ty też na pewno się rozgościsz.
- Nie wątpię. Wypij cały woreczek krwi. Nie wychodź na słonce. Załatwimy ci z Katherine pierścień. I nie wychodź w nocy.
         Klaus pomógł Kath wstać.
- Klaus, to że jestem człowiekiem, to nie znaczy że jestem kaleką i nie dam sobie rady sama wstać. Dojdę do pokoju. Jadłam już – powiedziała poirytowana i rozczochrana Pierce.
- Dobrze.
         Brunetka poszła do pokoju, w którym już spała. Klaus miał już iść znaleźć odpowiedni dla siebie pokój, ale zatrzymał go głos Toby’ego.
- Inne wampiry mogą tu wejść, prawda?
- Tak – odparł odwracając się w stronę młodego wampira.
- Nie lepiej zapisać tego domu na Kath. Bylibyśmy bezpieczni.
- Ty byłbyś bezpieczny. O Kath ja się zatroszczę.
- Sama Katherine dała ten pomysł. Przemyśl to… Masz może jeszcze krwi, nie chcę zaatakować kogoś.
- Leży na stole w kuchni.
- Dzięki.
         Klaus wyszedł z salonu bez słowa. Skierował się na początek do pokoju, do którego wchodziła Kath.
- Mogę?
- Wejdź.
         Kath siedziała na łóżku. Twarz schowała w dłoniach. Kiedy je odsunęła miała czarne ślady od tuszu od rzęs.
- Nie płacz.
- Już nie płaczę – powiedziała, dodając ledwo zauważalny uśmiech.
         Pierwotny usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Chyba dodało jej to otuchy. Czuła się bezpieczniej niż wtedy kiedy była wampirem.
- Kochasz mnie? Wybaczyłeś mi zdradę?
- Tak. Wybaczyłem ci i kocham cię. Nie przestałem cię kochać nawet wtedy, kiedy już wiedziałem… - patrzał jej prosto w oczy.
         Pierce nie odwracała wzroku. Patrzała na niego i po chwili uśmiechnęła się szeroko. Klaus zbliżył twarz do jej twarzy. Swoje wargi do jej warg. Gdy się pocałowali Katherine wyczuła, że wargi Klausa są miękkie i czułe. Zauważyła to dopiero teraz, kiedy jest człowiekiem. Oderwała się od niego i powiedziała:
- Czuję się dziwnie.
- Dziwnie?
- Tak. Teraz, kiedy jestem człowiekiem, wszystko odczuwam inaczej – pokręciła głową. – czuję wszystko wyraźniej. Na przykład, gdy jadłam pizze poczułam ten pyszny smak. Tak teraz czułam, że twoje wargi są takie czułe. Nigdy tak tego nie odczuwałam.
         Klaus nic nie powiedział. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Zostawię cię. Odpocznij – odparł, po kilku chwilach.
         Powoli wstał. Pocałował delikatnie Katherine w usta i wyszedł, mówiąc:
- Dobranoc.
- Dobranoc.  
         Kath szybko zasnęła, była bardzo zmęczona całą sytuacją. Wiedziała, że czeka ją dużo nauki. Bała się, bo wiedziała, że nie jest tak silna jak wcześniej. Nie pokazywała swojej słabej strony. Chciała udowodnić, że jest silna i nie boi się niczego. Kochała Klausa, ale obiecała, że pomoże Toby’emu.
         Niklaus natomiast nie mógł zasnąć tak prędko. Cały czas myślał, czemu Rebekah wcisnęła lekarstwo do ust Katherine. Kath jako człowiek. Niezbyt można to sobie wyobrazić, ale tak jest. Bezbronna Pierce, jako człowiek. Wierzył, jednak że się nie podda. Będzie przy niej zawsze.
         Toby natomiast zasnął na kanapie w salonie. Wcześniej jednak pozbył się ciała dostawcy. Wypił też drugi woreczek krwi nie chciał być spragniony. Czuł się dziwnie, od kiedy stał się wampirem, jednak dobrze radził sobie z obecną sytuacją. Nie ufał do końca Klausowi. Bał się, że w końcu go zabije. Wyrwie serce lub wbije kołek w serce. Nie wiedział wielu rzeczy o wampirach.
         Rano jako pierwsza obudził się Toby. Wstał z kanapy, rozciągnął się i ruszył w stronę kuchni. Niestety przeszedł koło okna, przez które przedarły się już promienie słońca. Odsunął się jak najszybciej. „Okrutne jest życie wampira” – pomyślał sobie. Na jego nieszczęście większość kuchni była oświecona przez słońce. Westchnął zasłonił jakoś okno i wkroczył niepewnie do kuchni. Otworzył lodówkę i wyciągnął talerzyk z kawałkiem pizzy, który został od wczoraj. Kiedy zamykał lodówkę, obok zjawił się Klaus.
- O matko! – wystraszył się Toby. – Nie strasz mnie więcej.
- Wybacz.
- Kath się obudziła?
- Jeszcze nie. Widzę, że zasłoniłeś już jedno okno – dodał.
- No tak… Zapomniałem, że wampiry nie mogą wychodzić na słońce.
- Przyzwyczaisz się. Jak zamierzasz to zjeść – wskazał na pizze – Przygotuj się na zmianę smaku.
- Jak to? Wczoraj smakowała tak, jakbym był człowiekiem – zapytał marszcząc czoło.
- Gdy byłeś człowiekiem wszystko odczuwałeś inaczej. Twój organizm jeszcze się nie przyzwyczaił, ale teraz będziesz miał wyostrzone zmysły, jednak jedzenie nie będzie ci tak smakować, jak wcześniej.
         Toby głośno westchnął.
- Miałeś wybór. Wybrałeś życie wampira. Niektórzy uważają, że to życie potwora.
- Aż tak?
         Klaus pokiwał twierdząco głową, a w tym samym czasie do kuchni weszła Katherine.
- Oops. Idę się przebrać – powiedziała, odwracając się na pięcie.
         Stanęła i znów się odwróciła.
- Klaus, mógłbyś mi jak najszybciej przynieść jakieś moje ciuchy z domu? I kosmetyki i jeszcze szczotkę do włosów.
- To wszystko? – zapytał się.
- I buty – dodała szeroko-uśmiechnięta.
- Będę za pięć lub dziesięć minut – odparł, kierując się do drzwi.
- Czekam.
         Kath nie wyglądała najlepiej, po pierwszej nocy spędzonej jako człowiek. Miała rozczochrane włosy, trochę rozmazany makijaż, gdyż nie zdążyła go zmyć, bo zasnęła, a także rozciągniętą bluzkę.
- Dobrze się czujesz? – zapytał Toby, kiedy Klaus wyszedł z domu.
- Nieźle. A ty?
- Świetnie, dzięki. Chcesz coś zjeść?
- Czytasz mi w myślach – zażartowała Katherine.
         Toby zgrzał sobie kawałek pizzy w mikrofali, a Kath zrobił kanapki. Położył je na stole w kuchni. Usiedli naprzeciw siebie. Pierce chwyciła kanapkę z żółtym serem. Niepewnie ugryzła kawałek i przeżuła. Jej uśmiech ocenił, jak jej smakowała.
- Pyszna – dodała.
         Toby także przegryzł kawałek i powiedział:
- Nie mogę tego samego powiedzieć.
         Katherine wybuchła śmiechem. Kiedy przestała się śmiać, westchnęła.
- Przyzwyczaisz się. Jedzenie nie będzie lepiej smakować.
- Już to słyszałem – przewrócił oczami.
- Jak wyglądam? Miałam się na początku zapytać, bo nie byłam jeszcze w łazience – zapytała niepewnie, gdy pochłonęła drugą z kanapek.
- Szczerze? Jakby w twoim pokoju przeszło tornado.
- Naprawdę?! Nic mi nie powiedziałeś?! Oh… Klaus, pośpiesz się – krzyczała.
- Nie przesadzaj – próbował pocieszyć ją Toby.
- Nie jesteś kobietą, Toby! Idę już do łazienki, jak Klaus wróci, powiedz, że ma mi przynieść ciuchy.
- Dobra.
         Brunetka wstała od stołu i ruszyła w stronę schodów i łazienki. Kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, jej oczy otwarły się szeroko. Już miała coś krzyczeć, lecz ktoś zapukał do drzwi od łazienki. Otwarła je i ujrzała Klausa trzymającego jej ubrania, kosmetyki i szczotkę do włosów.
- Oh… w końcu. Dzięki – powiedziała, biorąc rzeczy od pierwotnego.
- Nie ma sprawy, dla ciebie wszystko – odparł całując ją w czoło. – Buty są na dole. Pójdę załatwić pierścień dla nowicjusza.
- Jakbyś mógł, zapytaj się, Toby’ego, czy chce zapisać na mnie dom…
- Chcesz tego?
- I tak nie będę tu mieszkała. Wrócimy do siebie. Toby przynajmniej będzie bezpieczny. Dla mnie to bez znaczenia – uśmiechnęła się. – Idź już.
         Dała mu krótkiego buziaka i wróciła do rzeczywistości. Zamknęła się w łazience i nalała wody i płynu do kąpieli do wanny. Weszła do wanny. Zamoczyła się cała. Wynurzyła się oraz umyła.
Kiedy wyszła z łazienki była czysta, umalowana i ubrana. Włosy miała mokre, gdyż u Toby’ego nie było suszarki. Na głowie, więc miała ręcznik.
- Toby nie masz w domu suszarki?! – krzyknęła głośno Kath.
- Nie – powiedział cicho jakiś głos za Katherine.
         Ona aż podskoczyła ze strachu. Kiedy się odwróciła widziała Toby’ego.
- Toby! – uderzyła go pięścią w ramię. Zabolało ją. – Auć. – Jej twarz wykrzywił grymas. – Kiedyś to by nie zabolało – szepnęła.
- Pewnie tak.
         Nagle Toby chwycił się za brzuch. Zaczął obijać się o ściany, ruszając w stronę schodów. Pierce tylko patrzała i wykrzykiwała jego imię. Podążała za nim, jak najszybciej mogła. Ręcznik sam spadł jej z głowy. Toby znalazł się za drzwiami w promieniach słońca. Odczuwając ból, odruchowo schował się w cień jednego z drzew, stojącego przed domem.
- Toby! O co chodzi? – zapytała się Kath.
- Może ty mi powiesz? – wytrzeszczył oczy.
         Ona spuściła i pokiwała głową. Po chwili zrozumiała oraz podbiegła do Toby’ego.
- Klaus zapisał na mnie twój dom. Musisz założyć teraz pierścień – mówiła to, zdejmując swój pierścień i podając mu go. – Muszę cię zaprosić do środka, podobnie jak ty zaprosiłeś Rebekę przez przypadek.
         „Nowicjusz” pokiwał twierdząco głową i wziął od Kath pierścień. Założył go, jak wcześniej na mały palec. Wyciągnął rękę do przodu, jakby miał coś chwycić. Kiedy wyszła na słońce nic się nie stało. Westchnął.
- Dzięki.
         Katherine w odpowiedzi uśmiechnęła się i wyszła niepewnie na słońce. Pierwszy raz od wielu stuleci nie mogła wyjść na słońce bez pierścienia.
- Coś nie tak? – zapytał Toby.
- Przeciwnie. Świetnie. Wiesz, ile lat musiałam nosić ten pierścień? Z resztą nieważne, ale lepsze było żyć z pierścieniem niż już nie żyć.
         Młody wampir nic nie powiedział, tylko westchnął i ruszył w stronę domu. Za nim ruszyła Kath. Toby przepuścił przodem Pierce.
- Wejdź, Toby – powiedziała. – Ja chyba tego nigdy nie robiłam – dodała, kiedy już byli w salonie.
- Uhh… Ja już tego chyba nigdy nie zrobię…
- Przeżyjesz… Ja też przeżyłam…
- No tak… To teraz jak będę wracał skądś to muszę mieć znów twoje zaproszenie? – zapytał, siadając na kanapie. Katherine zrobiła to samo.
- Nie, wystarczy, że raz ktoś cię zaprosi. Poradzisz sobie. Zawsze możesz kogoś zauroczyć – wytłumaczyła.
         Po dwóch minutach ciszy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę – powiedziała i wstała.
         Otworzyła drzwi, w których zjawiła się Rebekah. Kath już miała zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale pierwotna zaczęła mówić.
- Przyszłam zobaczyć jak czujesz się jako człowiek – na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Mam nadzieję, że śmiercią tego chłopaka nie sprawiłam ci przykrości?
- Przykrości?! – zapytała z niedowierzaniem Kath. – Twój plan się nie powiódł. Fakt jestem człowiekiem, ale nie przewidziałaś dwóch rzeczy. A może trzech.
- Ciekawe jakich – z jej twarzy znikł uśmiech.
         Rebekah chciała już przekroczyć próg domu, ale nie mogła.
- Przykro mi. To jest jedna z tych rzeczy. Drugą – uśmiechnęła się. – jest to, że Klaus pomógł mi zapisać ten dom na mnie.
- Klaus?!
- Tak, twój brat, Niklaus. Zadzwoniłam, po tym jak się obudziłam i się z nim spotkałam. Opowiedziałam mu całą sytuację. Po prostu prawdę. Przeprosiłam go. Wiesz, co się okazało? Przecież wiesz. On nie wiedział, że mnie zamieniłaś w człowieka.
         W oczach pierwotnej pojawił się gniew. Nie mogła nic zrobić.
- A trzecia rzecz? – zapytała.
         Katherine chrząknęła. Wtedy w korytarzu pojawił się Toby.
- Niemożliwe! – krzyknęła.
- A jednak. Nie przewidziałaś, że robiąc to nie napijemy się nawzajem swojej krwi? Może nigdy tego nie robiłaś? – Kath pogrywała sobie z Rebeką. Wiedziała, że już jest zdenerwowana.
- Nie przewidziałam tego, że mu powiesz kim jesteś!
- Powiedziałam mu, bo między innymi wypiłam mnóstwo alkoholu!
         Rozmowa przerodziła się w kłótnie.
- Zdradziłaś mojego brata!
- Ale go kocham! Wtedy za dużo wypiłam!
- Wręcz prawie ją zmusiłem – dołączył się Toby.
- Nie możesz zmusić wampira! – odwarknęła Rebekah.
- Wiem… Ona zrobiła to, żeby mnie pocieszyć…
- Żeby pocieszyć poszła z tobą do łóżka?
- Nie! – zaprzeczyła. – Po prostu za dużo wypiłam!
         Na szczęście kłótnia się skończyła, bo przed domem zjawił się Klaus.
- Rebekah! Co ty tutaj robisz? – zapytał zdziwiony. – Kath, idź z Tobym do środka. Porozmawiam sobie jeszcze z Rebeką.
- Jak będziesz chciał, Klaus to masz zaproszenie do środka – dodała zanim zamknęła drzwi.
- Może pójdziemy do naszego starego domu? – zaproponował.
- Niech będzie – odparła.
         Szli powoli do Mikaelsonów. Weszli do środka.
- Wychodzi na to, że nikogo nie ma – stwierdziła Rebekah, kiedy zobaczyła opustoszały dom.
- Może nawet lepiej. Przejdźmy do sedna. Dlaczego zrobiłaś to Katherine?!
- Zasłużyła na to – powiedziała to tak spokojnie, że aż w Klausie zaczęło się coś gotować.
- Na co? Niepotrzebnie opowiedziałem ci wszystko!
- Niklaus! Ty też sobie na to zasłużyłeś.
- Niby dlaczego?
- Może chociażby, dlatego że zawsze zabijałeś chłopaków, w których się zakochiwałam!
         To rozśmieszyło Klausa.
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty ich nie kochałaś.
- Nic o tym nie wiesz!
- A co było z Marcelem? – zapytał. – Jakby cię kochał zrezygnowałby z życia wampira.
- Marcel to inna historia! – w kącikach oczu pojawiły jej się łzy.
- Możliwe… Lecz nie musisz się mścić, Rebekah. Wręcz nie powinnaś.
- Niby dlaczego?
- Jeszcze pytasz? Zapomniałaś, że to ja mam sztylety? – Klaus błyskawicznie znalazł się u boku Rebeki. W prawej ręce trzymał sztylet. Był już przy piersi pierwotnej.
- Tylko nie sztylet… - szepnęła.
         Było jednak za późno. Niklaus wbił sztylet w pierś swojej siostry.
- Dobranoc siostrzyczko. Zobaczymy się wkrótce – szepnął jej do ucha i wziął jej ciało do piwniczki. 

______________________



Jak zawsze przepraszam was za to, że tak długo czekaliście. Jednak chyba wynagrodziłam wam to dłuższym rozdziałem. W tamtym tygodniu miałam mnóstwo sprawdzianów i kartkówek... ;c 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;] Czekam na waszą ocenę w komentarzu. 
Oglądacie The Originals? Jeśli tak to powinniście wiedzieć coś o Marcelu. Jednak ostatnio się zapędziłam i krew Kath nie może być lekarstwem na wampiryzm, ponieważ Klaus i Toby byli, by ludźmi ;p 
Pozdrawiam czytelników i jeszcze raz przepraszam ;*

piątek, 4 października 2013

ROZDZIAŁ XIII



Kath wstała, a Toby, zapytał się:
- Gdzie idziesz?
- Zadzwonię do Klausa. Muszę z nim porozmawiać.
- Będę tutaj czekał.
         Pierce w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się i wzięła telefon. Wyszła z kuchni. Usiadła w pokoju, w którym wcześniej spała. Wykręciła numer swojego ukochanego i przyłożyła komórkę do ucha. Włączyła się poczta. Postanowiła zostawić wiadomość.
- Klaus, musimy się spotkać, chcę z tobą porozmawiać. Wiem, że zrobiłam źle, ale nadal cię kocham. Musimy ustalić, co zrobimy. Spotkajmy się w parku za godzinę. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Twoja Katherine.
         Odłożyła telefon. Czuła się źle, wiedziała, że Klaus może jej nie wybaczyć, chociaż on nasłał na nią Rebekę. Siostrę, która wcisnęła do jej gardła lekarstwo. Katherine wróciła do kuchni. Toby siedział tak jak wcześniej.
- Wyjdę za godzinę. Oddasz mi pierścień, jak będę wychodziła. Chcę być pewna, że nie uciekniesz.
- Dlaczego miałbym uciekać. Nie mam nikogo. Nie poradziłbym sobie przez dwa dni sam jako wampir.
- Masz mnie. Jestem twoją przyjaciółką. Chyba, że mnie nie chcesz. Tylko, że będę się martwiła o ciebie, będziesz spragniony i co? Zabijesz człowieka lub od razu się spalisz. Zostaniesz w domu. Ja wezmę kluczę.
- Będziesz mnie trzymała pod kluczem, jak syna?
- Toby, zrozum, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Jak wrócę przyniosę ci kolację.
- Niech będzie.
- Masz może… Kogo ja się pytam, przecież ty jesteś facetem… - pokiwała głową.
- Jeśli chodzi ci o kosmetyki są na piętrze, w łazience. Nie sprzątałem tam, odkąd moi rodzice wyjechali.
- Serio?
- Yhym – pokiwał twierdząco głową.
- To idę się uszykować. Tylko powiedz mi gdzie są schody na piętro.
- Na końcu korytarza skręć w lewo. A łazienka pierwsze drzwi na prawo.
- Jeszcze raz dzięki. Mogłabym ci powiedzieć, że uratowałeś mi życie.
- Ja tak samo.
         Toby został, a Kath ruszyła na pierwsze piętro do łazienki. Kiedy wchodziła na piętro, poczuła zapach kwiatów. Tak jakby jego matka pachniała kwiatami. Piętro różniło się od parteru. Można było powiedzieć, że jest podobne do korytarzu. Zgodnie ze wskazówkami Toby’ego Kath weszła w pierwsze pomieszczenie po prawej.
         Nie było to wielkie pomieszczenie. Znajdowała się tam toaleta, prysznic, zlew, nad którym wisiało lustro. Obok była półka, na której znajdowały się kubki ze szczotkami do zębów. Niedaleko nich Katherine zauważyła cienie do powiek, tusz do rzęs i inne rzeczy do pomalowania się. A co było najważniejsze? Była szczotka do włosów.
- Jestem w domu – powiedziała do siebie.
         Wzięła się za malowanie i czesanie. Z łazienki wyszła po dwudziestu minutach. Nie można było powiedzieć, że wygląda lepiej niż jak była wampirzycą. Nieśmiertelność jej służyła. Ale jak na człowieka była piękną kobietą.
         Zeszła na dół do Toby’ego.
- I co? – zapytała.
         On obrócił się pośpiesznie i odparł:
- Ślicznie.
- Jak byłam wampirem byłam sensowniejsza.
- Trochę bardziej pociągająca. Teraz też bym tobą nie pogardził – stwierdził.
- Uhh… Dzięki.
- Nie ma sprawy.
- Możesz dać mi mój pierścień?
- Proszę – podał jej pierścionek z lapis-lazuli.
- Dzięki. Niedługo załatwię ci nowy. Bardziej męski – dodała uśmiechając.
- Nie mogę się doczekać – odpowiedział szczerze.
- Mam jeszcze ponad pół godziny czasu. Masz może jeszcze pizze?
- Jesteś jeszcze głodna? Mam zaraz ci zgrzeję.
- Będę wdzięczna.
         Usiadła na wcześniejszym miejscu, a Toby wstał włożył na talerz dwa kawałki pizzy i umieścił jedzenie w mikrofalówce. Po niecałych dwóch minutach pizza była znowu ciepła.
         Kath grzecznie podziękowała i zaczęła jeść. Od kiedy stała się człowiekiem ma taki sam apetyt, jak wcześniej na krew.
- Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć dla ciebie krew w woreczku.
- Ja też. Zgłodniałem.
- Nie dziwię się, jesteś młodym wampirem. Można powiedzieć, że dzieckiem.
- Mam pytanie.
- Dawaj.
- Ile ludzi zmieniłaś w wampiry?
- Uhhh…. Trudne pytanie. Wielu. Dwa z nich żyją w Mystic Falls.
- Serio?
- Yhym. To byli bracia. Najdziwniejsze było to, że kochałam jednego.
- Którego?
- Tego mniej pewnego siebie i młodszego. Nie wiem dlaczego, ale tak było. Teraz nie wiem, czy któregoś kocham. Wiem, że kocham Klausa. I to tak szybko się nie zmieni.
- Wow…
         Zapadła cisza.
- Ja już pójdę – oznajmiła Katherine po piętnastu minutach.
- Skąd wiesz, że przyjdzie?
- Nie wiem. Nagrałam się na sekretarkę, ale warto spróbować.
- Życzę szczęścia.
- Jeszcze raz dzięki. Uważaj na siebie. Na razie.
- Zobaczymy się niedługo.
- Tak.
         Poszła. Szła powoli, dokładnie tak jak człowiek. Nogi ją rozbolały, gdy doszła do parku. Usiadła na jednej z ławek. Przyszła pięć minut za wcześnie. „Trudno, poczekam” – pomyślała sobie. Czekała ze spokojem. Dwadzieścia minut później nadal siedziała, nadal na tej samej ławce i nadal sama. Wstała już, chciała wrócić do Toby’ego, kiedy nagle przed nią zjawił się Klaus.
- Kath.
- Klaus – jej oczy się świeciły. Była szczęśliwa, że jej ukochany przyszedł. – Jesteś.
- Jak widać. O czym chciałaś porozmawiać?
- O nas.
- O nas? Żartujesz sobie? Po tym, co mi zrobiłaś? Masz szczęście, że nic ci nie zrobiłem!
- Nic?! Nasyłanie Rebeki nazywasz niczym?! – w oczach Kath pojawiły się łzy.
- Co?          O czym ty mówisz?
- Nie myśl sobie, że ci uwierzę, że o niczym nie wiesz.
         Katherine ominęła go i poszła. Klaus jednak nie dał za wygraną.
- Co ci zrobiła?
- Nie wiesz naprawdę?
- Przyrzekam na honor Elijah.
         Pierce stanęła.
- Dobrze. Honor Elijah to duża sprawa... To teraz posłuchaj. I dotknij mnie – Klaus zrobił to, o co poprosiła go dziewczyna. Złapał ją za nadgarstek.
- O cholera!
- Wiesz o co chodzi?
- Nie wierzę w to. Udowodnij.
- Myślisz, że kłamię – stwierdziła Katherine. – Jeśli chcesz, to chodź pójdziemy w uliczkę.
- Dobra.
         Ruszyli w stronę jednej z wąskich uliczek. Było tam pusto, ani jednej żywej duszy. Przystanęli i zaczęli nową rozmowę.
- Ugryź mnie.
- Co?
- Słyszałeś, ugryź mnie.
- Dobra, dobra.
         Klaus odsunął delikatnie włosy z szyi Kath i wbił swoje kły w jej szyję. Gdyby była wampirem, Klaus mógłby ją w ten sposób zabić, w końcu jest hybrydą.
         Katherine jęknęła dosyć głośno. Klaus odsunął się. Z szyi Kath wciąż płynęła krew.
- Odczuwam ból. Słabo mi. Ranki się nie zagoją tak szybko jak tobie.
- To prawda – szepnął.
- Tak – odparła Pierce, wyciągając chusteczki z torebki.
- Daj pomogę ci.
- To, że jestem człowiekiem, nie znaczy, że jestem jakąś kaleką. Chociaż takie życie to koszmar.
- Mogę się jedynie domyślić.
- Wybaczasz mi?
- Oczywiście – powiedział biorąc jej twarz w ręce. Pocałował ją delikatnie, ale zarazem namiętnie.
- Masz może krew w woreczkach jeszcze?
- Tak, ale po co ci?
- Dałbyś mi kilka woreczków?
- O co chodzi?
- Przynieś je, później ci powiem.
- Niech będzie.
         Kath wytarła sobie szyję, a Klaus w tym czasie pobiegł po woreczki z krwią. Zrobił to błyskawicznie. Znowu byli w parku.
- Chodź ze mną – powiedziała.
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz.
         Kiedy doszli na miejsce – czyli do domu Toby’ego, Klaus przewrócił oczyma.
- Po co my tutaj jesteśmy?
- Rebekah mi w salonie tego domu wcisnęła lekarstwo do gardła. Toby też był wtedy w domu.
- Nie żyje?
- Nie do końca. Chodź.
         Weszli do środka bez problemu. W końcu Toby był już wampirem. Młody wampir siedział w salonie przy zasłoniętych oknach, patrząc w ekran telewizora. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do środka, szybko wstał.
- Katherine? – zapytał niepewnie.
- Tak. I Klaus.
- Zamieniłaś go w wampira? – zapytał zdziwiony Niklaus.
- Rebekah go zabiła. On zdecydował, że chce być wampirem. W salonie leży jeszcze ciało.
- Czuję – oznajmił.
- Po co go tutaj przyprowadziłaś? – zapytał Toby i spojrzał na krew, którą pierwotny nadal trzymał.
- Jest głodny.
- Wiem, chociaż już dużo pił.
- Jeden dostawca nie wystarczy – odparł Klaus, kiedy weszli do salonu.
         Kath spuściła głowę.
- Katherine pozwoliła mi się napić jej krwi. Żałuję tego… Widziałem, jak później kiepsko wygląda.
- I pozwoliłaś jeszcze mi spróbować? – zapytał z niedowierzaniem w głosie pierwotny.
- O Toby’ego się troszczę, a ciebie kocham i chciałam ci udowodnić, że jestem człowiekiem.
- No tak. Cała Katherine. Lubisz cały czas ryzykować.
         Pierce krzywo się uśmiechnęła.
- I co teraz z nim zrobimy? – spojrzał na Toby’ego.
- Na pewno nie zabijemy. Możemy mu wytłumaczyć jak być wampirem. Obiecałam mu, że pomogę.
- No dobra…. Zrobię to dla ciebie i też się przyłączę. Jednak na początek opowiedzcie mi sytuację, która się zdarzyła tutaj. 
_______________________

I rozdział skończony... Ufff... Ale się namęczyłam. Co na pytanie o ciąży, pewnie dodam wątek, ale jeszcze nie wiem kiedy...
Jak podoba wam się rozdział? Czekam na wasze opinię :) Pozdrawiam ;**

P.S. Oglądaliście nowy odcinek? Ja tak <3 Jest genialny ;*