piątek, 4 października 2013

ROZDZIAŁ XIII



Kath wstała, a Toby, zapytał się:
- Gdzie idziesz?
- Zadzwonię do Klausa. Muszę z nim porozmawiać.
- Będę tutaj czekał.
         Pierce w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się i wzięła telefon. Wyszła z kuchni. Usiadła w pokoju, w którym wcześniej spała. Wykręciła numer swojego ukochanego i przyłożyła komórkę do ucha. Włączyła się poczta. Postanowiła zostawić wiadomość.
- Klaus, musimy się spotkać, chcę z tobą porozmawiać. Wiem, że zrobiłam źle, ale nadal cię kocham. Musimy ustalić, co zrobimy. Spotkajmy się w parku za godzinę. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Twoja Katherine.
         Odłożyła telefon. Czuła się źle, wiedziała, że Klaus może jej nie wybaczyć, chociaż on nasłał na nią Rebekę. Siostrę, która wcisnęła do jej gardła lekarstwo. Katherine wróciła do kuchni. Toby siedział tak jak wcześniej.
- Wyjdę za godzinę. Oddasz mi pierścień, jak będę wychodziła. Chcę być pewna, że nie uciekniesz.
- Dlaczego miałbym uciekać. Nie mam nikogo. Nie poradziłbym sobie przez dwa dni sam jako wampir.
- Masz mnie. Jestem twoją przyjaciółką. Chyba, że mnie nie chcesz. Tylko, że będę się martwiła o ciebie, będziesz spragniony i co? Zabijesz człowieka lub od razu się spalisz. Zostaniesz w domu. Ja wezmę kluczę.
- Będziesz mnie trzymała pod kluczem, jak syna?
- Toby, zrozum, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Jak wrócę przyniosę ci kolację.
- Niech będzie.
- Masz może… Kogo ja się pytam, przecież ty jesteś facetem… - pokiwała głową.
- Jeśli chodzi ci o kosmetyki są na piętrze, w łazience. Nie sprzątałem tam, odkąd moi rodzice wyjechali.
- Serio?
- Yhym – pokiwał twierdząco głową.
- To idę się uszykować. Tylko powiedz mi gdzie są schody na piętro.
- Na końcu korytarza skręć w lewo. A łazienka pierwsze drzwi na prawo.
- Jeszcze raz dzięki. Mogłabym ci powiedzieć, że uratowałeś mi życie.
- Ja tak samo.
         Toby został, a Kath ruszyła na pierwsze piętro do łazienki. Kiedy wchodziła na piętro, poczuła zapach kwiatów. Tak jakby jego matka pachniała kwiatami. Piętro różniło się od parteru. Można było powiedzieć, że jest podobne do korytarzu. Zgodnie ze wskazówkami Toby’ego Kath weszła w pierwsze pomieszczenie po prawej.
         Nie było to wielkie pomieszczenie. Znajdowała się tam toaleta, prysznic, zlew, nad którym wisiało lustro. Obok była półka, na której znajdowały się kubki ze szczotkami do zębów. Niedaleko nich Katherine zauważyła cienie do powiek, tusz do rzęs i inne rzeczy do pomalowania się. A co było najważniejsze? Była szczotka do włosów.
- Jestem w domu – powiedziała do siebie.
         Wzięła się za malowanie i czesanie. Z łazienki wyszła po dwudziestu minutach. Nie można było powiedzieć, że wygląda lepiej niż jak była wampirzycą. Nieśmiertelność jej służyła. Ale jak na człowieka była piękną kobietą.
         Zeszła na dół do Toby’ego.
- I co? – zapytała.
         On obrócił się pośpiesznie i odparł:
- Ślicznie.
- Jak byłam wampirem byłam sensowniejsza.
- Trochę bardziej pociągająca. Teraz też bym tobą nie pogardził – stwierdził.
- Uhh… Dzięki.
- Nie ma sprawy.
- Możesz dać mi mój pierścień?
- Proszę – podał jej pierścionek z lapis-lazuli.
- Dzięki. Niedługo załatwię ci nowy. Bardziej męski – dodała uśmiechając.
- Nie mogę się doczekać – odpowiedział szczerze.
- Mam jeszcze ponad pół godziny czasu. Masz może jeszcze pizze?
- Jesteś jeszcze głodna? Mam zaraz ci zgrzeję.
- Będę wdzięczna.
         Usiadła na wcześniejszym miejscu, a Toby wstał włożył na talerz dwa kawałki pizzy i umieścił jedzenie w mikrofalówce. Po niecałych dwóch minutach pizza była znowu ciepła.
         Kath grzecznie podziękowała i zaczęła jeść. Od kiedy stała się człowiekiem ma taki sam apetyt, jak wcześniej na krew.
- Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć dla ciebie krew w woreczku.
- Ja też. Zgłodniałem.
- Nie dziwię się, jesteś młodym wampirem. Można powiedzieć, że dzieckiem.
- Mam pytanie.
- Dawaj.
- Ile ludzi zmieniłaś w wampiry?
- Uhhh…. Trudne pytanie. Wielu. Dwa z nich żyją w Mystic Falls.
- Serio?
- Yhym. To byli bracia. Najdziwniejsze było to, że kochałam jednego.
- Którego?
- Tego mniej pewnego siebie i młodszego. Nie wiem dlaczego, ale tak było. Teraz nie wiem, czy któregoś kocham. Wiem, że kocham Klausa. I to tak szybko się nie zmieni.
- Wow…
         Zapadła cisza.
- Ja już pójdę – oznajmiła Katherine po piętnastu minutach.
- Skąd wiesz, że przyjdzie?
- Nie wiem. Nagrałam się na sekretarkę, ale warto spróbować.
- Życzę szczęścia.
- Jeszcze raz dzięki. Uważaj na siebie. Na razie.
- Zobaczymy się niedługo.
- Tak.
         Poszła. Szła powoli, dokładnie tak jak człowiek. Nogi ją rozbolały, gdy doszła do parku. Usiadła na jednej z ławek. Przyszła pięć minut za wcześnie. „Trudno, poczekam” – pomyślała sobie. Czekała ze spokojem. Dwadzieścia minut później nadal siedziała, nadal na tej samej ławce i nadal sama. Wstała już, chciała wrócić do Toby’ego, kiedy nagle przed nią zjawił się Klaus.
- Kath.
- Klaus – jej oczy się świeciły. Była szczęśliwa, że jej ukochany przyszedł. – Jesteś.
- Jak widać. O czym chciałaś porozmawiać?
- O nas.
- O nas? Żartujesz sobie? Po tym, co mi zrobiłaś? Masz szczęście, że nic ci nie zrobiłem!
- Nic?! Nasyłanie Rebeki nazywasz niczym?! – w oczach Kath pojawiły się łzy.
- Co?          O czym ty mówisz?
- Nie myśl sobie, że ci uwierzę, że o niczym nie wiesz.
         Katherine ominęła go i poszła. Klaus jednak nie dał za wygraną.
- Co ci zrobiła?
- Nie wiesz naprawdę?
- Przyrzekam na honor Elijah.
         Pierce stanęła.
- Dobrze. Honor Elijah to duża sprawa... To teraz posłuchaj. I dotknij mnie – Klaus zrobił to, o co poprosiła go dziewczyna. Złapał ją za nadgarstek.
- O cholera!
- Wiesz o co chodzi?
- Nie wierzę w to. Udowodnij.
- Myślisz, że kłamię – stwierdziła Katherine. – Jeśli chcesz, to chodź pójdziemy w uliczkę.
- Dobra.
         Ruszyli w stronę jednej z wąskich uliczek. Było tam pusto, ani jednej żywej duszy. Przystanęli i zaczęli nową rozmowę.
- Ugryź mnie.
- Co?
- Słyszałeś, ugryź mnie.
- Dobra, dobra.
         Klaus odsunął delikatnie włosy z szyi Kath i wbił swoje kły w jej szyję. Gdyby była wampirem, Klaus mógłby ją w ten sposób zabić, w końcu jest hybrydą.
         Katherine jęknęła dosyć głośno. Klaus odsunął się. Z szyi Kath wciąż płynęła krew.
- Odczuwam ból. Słabo mi. Ranki się nie zagoją tak szybko jak tobie.
- To prawda – szepnął.
- Tak – odparła Pierce, wyciągając chusteczki z torebki.
- Daj pomogę ci.
- To, że jestem człowiekiem, nie znaczy, że jestem jakąś kaleką. Chociaż takie życie to koszmar.
- Mogę się jedynie domyślić.
- Wybaczasz mi?
- Oczywiście – powiedział biorąc jej twarz w ręce. Pocałował ją delikatnie, ale zarazem namiętnie.
- Masz może krew w woreczkach jeszcze?
- Tak, ale po co ci?
- Dałbyś mi kilka woreczków?
- O co chodzi?
- Przynieś je, później ci powiem.
- Niech będzie.
         Kath wytarła sobie szyję, a Klaus w tym czasie pobiegł po woreczki z krwią. Zrobił to błyskawicznie. Znowu byli w parku.
- Chodź ze mną – powiedziała.
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz.
         Kiedy doszli na miejsce – czyli do domu Toby’ego, Klaus przewrócił oczyma.
- Po co my tutaj jesteśmy?
- Rebekah mi w salonie tego domu wcisnęła lekarstwo do gardła. Toby też był wtedy w domu.
- Nie żyje?
- Nie do końca. Chodź.
         Weszli do środka bez problemu. W końcu Toby był już wampirem. Młody wampir siedział w salonie przy zasłoniętych oknach, patrząc w ekran telewizora. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do środka, szybko wstał.
- Katherine? – zapytał niepewnie.
- Tak. I Klaus.
- Zamieniłaś go w wampira? – zapytał zdziwiony Niklaus.
- Rebekah go zabiła. On zdecydował, że chce być wampirem. W salonie leży jeszcze ciało.
- Czuję – oznajmił.
- Po co go tutaj przyprowadziłaś? – zapytał Toby i spojrzał na krew, którą pierwotny nadal trzymał.
- Jest głodny.
- Wiem, chociaż już dużo pił.
- Jeden dostawca nie wystarczy – odparł Klaus, kiedy weszli do salonu.
         Kath spuściła głowę.
- Katherine pozwoliła mi się napić jej krwi. Żałuję tego… Widziałem, jak później kiepsko wygląda.
- I pozwoliłaś jeszcze mi spróbować? – zapytał z niedowierzaniem w głosie pierwotny.
- O Toby’ego się troszczę, a ciebie kocham i chciałam ci udowodnić, że jestem człowiekiem.
- No tak. Cała Katherine. Lubisz cały czas ryzykować.
         Pierce krzywo się uśmiechnęła.
- I co teraz z nim zrobimy? – spojrzał na Toby’ego.
- Na pewno nie zabijemy. Możemy mu wytłumaczyć jak być wampirem. Obiecałam mu, że pomogę.
- No dobra…. Zrobię to dla ciebie i też się przyłączę. Jednak na początek opowiedzcie mi sytuację, która się zdarzyła tutaj. 
_______________________

I rozdział skończony... Ufff... Ale się namęczyłam. Co na pytanie o ciąży, pewnie dodam wątek, ale jeszcze nie wiem kiedy...
Jak podoba wam się rozdział? Czekam na wasze opinię :) Pozdrawiam ;**

P.S. Oglądaliście nowy odcinek? Ja tak <3 Jest genialny ;*

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D Jak zawsze ;) A co do odcinka to jestem zafascynowana :D Katherine <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sie pytam : czemu tak długo kazałaś czekać?? Rozdział jest boski, uwielbiam twój charakter i styl pisania opowiadań :D Jestem bardzo niecierpliwa, ale jednocześnie ubóstwiam twojego bloga :* Super tło :'3 Zachęcam do zajrzenia do mnie w wolnym czasie :) Pozdrawiam i życzę weny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział o Kolu i Kath :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze dziękuję za miłe słowa, a co do następnego rozdziału spróbuję dodać dzisiaj lub jutro :) ;*

      Usuń