Kath wstała, a Toby, zapytał
się:
- Gdzie idziesz?
- Zadzwonię do Klausa. Muszę
z nim porozmawiać.
- Będę tutaj czekał.
Pierce w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się i wzięła telefon.
Wyszła z kuchni. Usiadła w pokoju, w którym wcześniej spała. Wykręciła numer
swojego ukochanego i przyłożyła komórkę do ucha. Włączyła się poczta.
Postanowiła zostawić wiadomość.
- Klaus, musimy się spotkać,
chcę z tobą porozmawiać. Wiem, że zrobiłam źle, ale nadal cię kocham. Musimy
ustalić, co zrobimy. Spotkajmy się w parku za godzinę. Mam nadzieję, że
przyjdziesz. Twoja Katherine.
Odłożyła telefon. Czuła się źle, wiedziała, że Klaus może
jej nie wybaczyć, chociaż on nasłał na nią Rebekę. Siostrę, która wcisnęła do
jej gardła lekarstwo. Katherine wróciła do kuchni. Toby siedział tak jak
wcześniej.
- Wyjdę za godzinę. Oddasz mi
pierścień, jak będę wychodziła. Chcę być pewna, że nie uciekniesz.
- Dlaczego miałbym uciekać.
Nie mam nikogo. Nie poradziłbym sobie przez dwa dni sam jako wampir.
- Masz mnie. Jestem twoją
przyjaciółką. Chyba, że mnie nie chcesz. Tylko, że będę się martwiła o ciebie,
będziesz spragniony i co? Zabijesz człowieka lub od razu się spalisz.
Zostaniesz w domu. Ja wezmę kluczę.
- Będziesz mnie trzymała pod
kluczem, jak syna?
- Toby, zrozum, że chcę dla
ciebie jak najlepiej. Jak wrócę przyniosę ci kolację.
- Niech będzie.
- Masz może… Kogo ja się
pytam, przecież ty jesteś facetem… - pokiwała głową.
- Jeśli chodzi ci o kosmetyki
są na piętrze, w łazience. Nie sprzątałem tam, odkąd moi rodzice wyjechali.
- Serio?
- Yhym – pokiwał twierdząco
głową.
- To idę się uszykować. Tylko
powiedz mi gdzie są schody na piętro.
- Na końcu korytarza skręć w
lewo. A łazienka pierwsze drzwi na prawo.
- Jeszcze raz dzięki.
Mogłabym ci powiedzieć, że uratowałeś mi życie.
- Ja tak samo.
Toby został, a Kath ruszyła na pierwsze piętro do łazienki.
Kiedy wchodziła na piętro, poczuła zapach kwiatów. Tak jakby jego matka
pachniała kwiatami. Piętro różniło się od parteru. Można było powiedzieć, że
jest podobne do korytarzu. Zgodnie ze wskazówkami Toby’ego Kath weszła w
pierwsze pomieszczenie po prawej.
Nie było to wielkie pomieszczenie. Znajdowała się tam toaleta,
prysznic, zlew, nad którym wisiało lustro. Obok była półka, na której
znajdowały się kubki ze szczotkami do zębów. Niedaleko nich Katherine zauważyła
cienie do powiek, tusz do rzęs i inne rzeczy do pomalowania się. A co było
najważniejsze? Była szczotka do włosów.
- Jestem w domu – powiedziała
do siebie.
Wzięła się za malowanie i czesanie. Z łazienki wyszła po
dwudziestu minutach. Nie można było powiedzieć, że wygląda lepiej niż jak była
wampirzycą. Nieśmiertelność jej służyła. Ale jak na człowieka była piękną
kobietą.
Zeszła na dół do Toby’ego.
- I co? – zapytała.
On obrócił się pośpiesznie i odparł:
- Ślicznie.
- Jak byłam wampirem byłam
sensowniejsza.
- Trochę bardziej
pociągająca. Teraz też bym tobą nie pogardził – stwierdził.
- Uhh… Dzięki.
- Nie ma sprawy.
- Możesz dać mi mój
pierścień?
- Proszę – podał jej
pierścionek z lapis-lazuli.
- Dzięki. Niedługo załatwię
ci nowy. Bardziej męski – dodała uśmiechając.
- Nie mogę się doczekać –
odpowiedział szczerze.
- Mam jeszcze ponad pół
godziny czasu. Masz może jeszcze pizze?
- Jesteś jeszcze głodna? Mam
zaraz ci zgrzeję.
- Będę wdzięczna.
Usiadła na wcześniejszym miejscu, a Toby wstał włożył na
talerz dwa kawałki pizzy i umieścił jedzenie w mikrofalówce. Po niecałych dwóch
minutach pizza była znowu ciepła.
Kath grzecznie podziękowała i zaczęła jeść. Od kiedy stała
się człowiekiem ma taki sam apetyt, jak wcześniej na krew.
- Mam nadzieję, że uda mi się
zdobyć dla ciebie krew w woreczku.
- Ja też. Zgłodniałem.
- Nie dziwię się, jesteś
młodym wampirem. Można powiedzieć, że dzieckiem.
- Mam pytanie.
- Dawaj.
- Ile ludzi zmieniłaś w
wampiry?
- Uhhh…. Trudne pytanie.
Wielu. Dwa z nich żyją w Mystic Falls.
- Serio?
- Yhym. To byli bracia.
Najdziwniejsze było to, że kochałam jednego.
- Którego?
- Tego mniej pewnego siebie i
młodszego. Nie wiem dlaczego, ale tak było. Teraz nie wiem, czy któregoś
kocham. Wiem, że kocham Klausa. I to tak szybko się nie zmieni.
- Wow…
Zapadła cisza.
- Ja już pójdę – oznajmiła
Katherine po piętnastu minutach.
- Skąd wiesz, że przyjdzie?
- Nie wiem. Nagrałam się na
sekretarkę, ale warto spróbować.
- Życzę szczęścia.
- Jeszcze raz dzięki. Uważaj
na siebie. Na razie.
- Zobaczymy się niedługo.
- Tak.
Poszła. Szła powoli, dokładnie tak jak człowiek. Nogi ją
rozbolały, gdy doszła do parku. Usiadła na jednej z ławek. Przyszła pięć minut
za wcześnie. „Trudno, poczekam” – pomyślała sobie. Czekała ze spokojem.
Dwadzieścia minut później nadal siedziała, nadal na tej samej ławce i nadal
sama. Wstała już, chciała wrócić do Toby’ego, kiedy nagle przed nią zjawił się
Klaus.
- Kath.
- Klaus – jej oczy się
świeciły. Była szczęśliwa, że jej ukochany przyszedł. – Jesteś.
- Jak widać. O czym chciałaś
porozmawiać?
- O nas.
- O nas? Żartujesz sobie? Po
tym, co mi zrobiłaś? Masz szczęście, że nic ci nie zrobiłem!
- Nic?! Nasyłanie Rebeki
nazywasz niczym?! – w oczach Kath pojawiły się łzy.
- Co? O czym ty mówisz?
- Nie myśl sobie, że ci
uwierzę, że o niczym nie wiesz.
Katherine ominęła go i poszła. Klaus jednak nie dał za
wygraną.
- Co ci zrobiła?
- Nie wiesz naprawdę?
- Przyrzekam na honor Elijah.
Pierce stanęła.
- Dobrze. Honor Elijah to duża sprawa... To teraz posłuchaj.
I dotknij mnie – Klaus zrobił to, o co poprosiła go dziewczyna. Złapał ją za
nadgarstek.
- O cholera!
- Wiesz o co chodzi?
- Nie wierzę w to. Udowodnij.
- Myślisz, że kłamię –
stwierdziła Katherine. – Jeśli chcesz, to chodź pójdziemy w uliczkę.
- Dobra.
Ruszyli w stronę jednej z wąskich uliczek. Było tam pusto,
ani jednej żywej duszy. Przystanęli i zaczęli nową rozmowę.
- Ugryź mnie.
- Co?
- Słyszałeś, ugryź mnie.
- Dobra, dobra.
Klaus odsunął delikatnie włosy z szyi Kath i wbił swoje kły
w jej szyję. Gdyby była wampirem, Klaus mógłby ją w ten sposób zabić, w końcu
jest hybrydą.
Katherine jęknęła dosyć głośno. Klaus odsunął się. Z szyi
Kath wciąż płynęła krew.
- Odczuwam ból. Słabo mi.
Ranki się nie zagoją tak szybko jak tobie.
- To prawda – szepnął.
- Tak – odparła Pierce,
wyciągając chusteczki z torebki.
- Daj pomogę ci.
- To, że jestem człowiekiem,
nie znaczy, że jestem jakąś kaleką. Chociaż takie życie to koszmar.
- Mogę się jedynie domyślić.
- Wybaczasz mi?
- Oczywiście – powiedział
biorąc jej twarz w ręce. Pocałował ją delikatnie, ale zarazem namiętnie.
- Masz może krew w woreczkach
jeszcze?
- Tak, ale po co ci?
- Dałbyś mi kilka woreczków?
- O co chodzi?
- Przynieś je, później ci
powiem.
- Niech będzie.
Kath wytarła sobie szyję, a Klaus w tym czasie pobiegł po
woreczki z krwią. Zrobił to błyskawicznie. Znowu byli w parku.
- Chodź ze mną – powiedziała.
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz.
Kiedy doszli na miejsce – czyli do domu Toby’ego, Klaus
przewrócił oczyma.
- Po co my tutaj jesteśmy?
- Rebekah mi w salonie tego
domu wcisnęła lekarstwo do gardła. Toby też był wtedy w domu.
- Nie żyje?
- Nie do końca. Chodź.
Weszli do środka bez problemu. W końcu Toby był już
wampirem. Młody wampir siedział w salonie przy zasłoniętych oknach, patrząc w
ekran telewizora. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do środka, szybko wstał.
- Katherine? – zapytał
niepewnie.
- Tak. I Klaus.
- Zamieniłaś go w wampira? –
zapytał zdziwiony Niklaus.
- Rebekah go zabiła. On
zdecydował, że chce być wampirem. W salonie leży jeszcze ciało.
- Czuję – oznajmił.
- Po co go tutaj
przyprowadziłaś? – zapytał Toby i spojrzał na krew, którą pierwotny nadal
trzymał.
- Jest głodny.
- Wiem, chociaż już dużo pił.
- Jeden dostawca nie
wystarczy – odparł Klaus, kiedy weszli do salonu.
Kath spuściła głowę.
- Katherine pozwoliła mi się
napić jej krwi. Żałuję tego… Widziałem, jak później kiepsko wygląda.
- I pozwoliłaś jeszcze mi
spróbować? – zapytał z niedowierzaniem w głosie pierwotny.
- O Toby’ego się troszczę, a
ciebie kocham i chciałam ci udowodnić, że jestem człowiekiem.
- No tak. Cała Katherine.
Lubisz cały czas ryzykować.
Pierce krzywo się uśmiechnęła.
- I co teraz z nim zrobimy? –
spojrzał na Toby’ego.
- Na pewno nie zabijemy.
Możemy mu wytłumaczyć jak być wampirem. Obiecałam mu, że pomogę.
- No dobra…. Zrobię to dla
ciebie i też się przyłączę. Jednak na początek opowiedzcie mi sytuację, która
się zdarzyła tutaj.
_______________________
I rozdział skończony... Ufff... Ale się namęczyłam. Co na pytanie o ciąży, pewnie dodam wątek, ale jeszcze nie wiem kiedy...
Jak podoba wam się rozdział? Czekam na wasze opinię :) Pozdrawiam ;**
P.S. Oglądaliście nowy odcinek? Ja tak <3 Jest genialny ;*
Świetny rozdział :D Jak zawsze ;) A co do odcinka to jestem zafascynowana :D Katherine <3333
OdpowiedzUsuńJa sie pytam : czemu tak długo kazałaś czekać?? Rozdział jest boski, uwielbiam twój charakter i styl pisania opowiadań :D Jestem bardzo niecierpliwa, ale jednocześnie ubóstwiam twojego bloga :* Super tło :'3 Zachęcam do zajrzenia do mnie w wolnym czasie :) Pozdrawiam i życzę weny ^_^
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział o Kolu i Kath :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dziękuję za miłe słowa, a co do następnego rozdziału spróbuję dodać dzisiaj lub jutro :) ;*
UsuńHey :) Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńDzisiaj dodam ;p
Usuń