piątek, 23 maja 2014

Uwaga!!!



Kochani!
Przybywam do Was niestety ze złą wiadomością. Czuję się, jakbym zawodziła najlepszych przyjaciół, czy rodzinę, ale niestety podjęłam taką decyzję. Blog zostaje zawieszony do odwołania! To nie była łatwa decyzja, wręcz odwrotnie... ;c Powodem tego jest między innymi brak czasu z powodu szkoły i pomysły na inne opowiadania, które krążą mi po głowie. Wiem, że czekacie na dalsze losy Klausa i Katherine, ale po prostu nie jestem w stanie przedstawić Wam teraz choćby zarysu ich dalszej historii. Może wrócę, może nie, ale zawsze będę z Wami, a ten blog będzię częścią mnie. Mam nadzieję, że kiedy wrócę do Was po niewiadomo jak długiej przerwie, będzie ktoś, kto na mnie zaczeka. Wiedzcie, że jeśli zdecyduję się wrócić, będę pisała tak długo, jak długo będzie choć jedna osoba to czytała. Znajdziecie mnie jeszcze tutaj --> Opowiadania głównie o Kolu i Katherine   To tyle..
Dziękuję za wszystko i przepraszam. Do miłego „zobaczenia”. ;) Po raz ostatni przed zawieszeniem Wasza Lexi. 


sobota, 19 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ XIX



         Katherine uniosła brew. Nie zdziwiła się, że Alice organizuje imprezę. Zaniepokoił ją fakt, że odbędzie się w Nowym Orleanie. Pierce bywała tam kilka razy. Podobało jej się tam i to bardzo. Co noc impreza, dobra zabawa i alkohol, nie tak jak w Mystic Falls. Tu organizują bale szkolne i czasem jakieś imprezy w Mystic Grillu. Nie było to jednak to samo.
- Czemu w Nowym Orleanie?
         Klaus wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale powinniśmy tam pójść. Powinnaś poznać Marcela.
         Kath nie miała okazji jeszcze go poznać. Kiedy przebywała w Nowym Orleanie, Marcela nie było w mieście, bo coś załatwiał. No tak, w końcu pilnuje miasta, w którym rządzi.
- Mam nadzieję. Dobrze, że Rebeki tam nie będzie.
         Brunetka uśmiechnęła się i ugryzła następny kęs kanapki. Smakowała jej bardzo, ale powoli zaczęła tęsknić za życiem wampira. Mogła się bawić o wiele dłużej, hipnotyzować, nie odczuwała bólu…
- Mniejsza o to… Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? Po wczorajszej nocy, myślę tylko, kiedy zrobimy to znowu – posłała mu zabójczy uśmiech i pocałowała go w policzko.
- Zjedz śniadanie i wypij kawę, a później ubierz się i zejdź na dół, wybierzemy się do Toby’ego.
- A miałam ochotę poleniuchować – westchnęła, marszcząc brwi.
- Nie dzisiaj, Katherine – powiedział spokojnie. – Toby wcześniej do mnie dzwonił. Prosił, żebym ci powiedział, że chce z tobą porozmawiać. Wiesz może o co chodzi? – zapytał.
- Nie… - skłamała. – Dobra, za chwilę zejdę.
- Tylko nie szykuj się dwóch godzin… Spróbuj pobić rekord i wyszykuj się w pół godziny, dobrze?
         Przytaknęła. Klaus wyszedł z pokoju, a Katherine upiła kilka łyków kawy. Tacę odłożyła na stolik, a sama wstała i powędrowała do garderoby. Założyła czerwoną bieliznę. Na nią ubrała czarną, obcisłą bluzkę z krótkim rękawem i ciemne spodnie. Buty wybierała chyba najdłużej. Postanowiła założyć czarne na korku. Na szyi zawiesiła jeden z naszyjników, który ostatnio kupiła. Została fryzura i makijaż.
         Jak już efekt końcowy był zadowalający, Katherine zeszła na dół do swojego lubego. Siedział w fotelu, popijając krew. Gdy zauważył Pierce, sprawdził w telefonie godzinę.
- Nieźle. Czekałem czterdzieści minut. Nowy rekord.
         Brunetka przewróciła oczami i podeszła do Klausa. Wzięła jedną ze szklanek z barku i nalała sobie trochę whisky.
- Nie za wcześnie na to? Pamiętaj nie jesteś teraz wampirem…
- Wiem. Nie musisz mi o tym przypominaj – uśmiechnęła się słodko. – Jestem już duża.
         Upiła łyk alkoholu i zmarszczyła brwi. Trochę za mocny na poranek, ale nie zamierzała przyznać hybrydzie racji.
- Możemy już iść – dodała, odkładając szklankę.
- A nie dasz mi całusa za śniadanie do łóżka? – zapytał z nadzieją, posyłając jej smutny uśmieszek.
         Katherine uniosła wzrok i odparła:
- Dostaniesz, kiedy posprzątasz jeszcze po nim, jak wrócimy.
         Klaus najwyraźniej się tego nie spodziewał. Skoro ona nie chcę dać mu całusa, on to zrobi. Podszedł do niej w wampirzym tempie i pocałował prosto w usta. Kath odwzajemniła pocałunek.
- Za co to? – zapytała.
- Musi być okazja? – odpowiedział pytaniem.
         Bez słowa wyszli z rezydencji Mikaelsonów. Wcześniej nałożyli na siebie czarne skórzane kurtki. Szli spacerkiem, trzymając się za ręce. Rozmyślali nad swoim dalszym życiem.
- Myślisz, że mam szansę znów stać się wampirem? – wydusiła z siebie pytanie, które przez jakiś czas nie dawało jej spokoju.
- Oczywiście, że tak… Czemu byś nie miała szansy?
         W odpowiedzi wzruszyła ramionami, stawiając następne kroki.
- Jeśli nie chcesz tego…
- Chcę! – przerwała. Spojrzała na niego z dołu. Była kilka centymetrów niższa od niego. – Tylko się tego boję. Jestem pierwsza. Pierwsza wzięłam lekarstwo, pierwsza chcę znów stać się wampirem, ale nie wiem czy to możliwe… - Westchnęła. – Boję się, Klaus. Boję się, że nie obudziłabym się już, boję się, co będzie po drugiej stronie. Boję się, że cię już nigdy nie zobaczę – łzy już spływały po jej twarzy.
         Przystanęli. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.
- Też się boję, Katherine. Nie widziałbym cię więcej. Nie zobaczyłbym, jak się cieszysz, jak kłócisz się z Kolem… Boję się, że cię stracę – po jego policzku spłynęła jedna łza. Jego oczy zrobiły się szkliste.
         Katherine uśmiechnęła się cierpko. Objęła jego twarz dłońmi. Kciukiem starła łzę i pocałowała go delikatnie w usta. Czuła się dziwnie. Nigdy nie wyjawiała uczuć od tak. Zawsze tego unikała. Jednak teraz nie wytrzymała. Za dużo myśli, za dużo uczuć. Miłość, zaniepokojenie, smutek, radość… I jeszcze był Toby. Musiała z nim wszystko wyjaśnić.
- Chodźmy już. Toby czeka – oznajmiła cicho i spokojnie.
         Szli w ciszy. Ich dłonie nadal były złączone. Kochali się i to było dla nich najważniejsze. Nie chcieli stracić siebie nawzajem. Myśleli o sobie na poważnie, a to nie zdarzało się często. Klaus często spał z czarownicami lub innymi, lecz to były jednorazowe przygody. Katherine sypiała z kimś albo dla przyjemności albo dla zysku. Zmieniło się dopiero, gdy się w sobie zakochali.
         Skręcili i doszli powoli do pomarańczowego domu. Do środka weszli bez pukania. Toby pewnie ich usłyszał, bo stał już w przedsionku, oparty o ścianę z założonymi rękoma na piersi. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Było jedynie widać spokój i opanowanie.
- Mógłbym porozmawiać z Katherine na osobności? – zapytał. Nie owijał nic w bawełnę.
         Klaus przez chwilę się wahał, ale odpowiedział zdecydowanym głosem.
- Jasne, wrócę niedługo – pocałował ukochaną w policzek i wyszedł.
         Kath przygryzła dolną wargę i spojrzała na Toby’ego. Nadal był sztywny i spięty.
- Chodźmy do salonu. Chcesz coś do picia?        
         Pierce pokiwała przecząco głową i usiadła na kanapie. Założyła nogę na nogę i splotła swoje palce, kładąc je na kolana.
- O czym chciałeś tak pilnie porozmawiać? – zapytała, przerywając ciszę.
- Powinnaś wiedzieć. Chciałem ci wyjaśnić wszystko… Ten obraz.
- No właśnie… To jestem ja? Na tym obrazie?
         Toby upuścił głowę i usiadł obok Katherine. Katherine końcu odparł.
- Tak.. Przynajmniej tak mi się wydaję.
- Wydaje? Nie jesteś pewny.
- Nie, ale na odwrocie jest napisane Petrova. Ta kobieta lub ty… jesteście ubrane w suknie epokową – spojrzał na nią.
- No i? Toby, błagam.. Nieraz miałam na sobie taką suknię. Wiele kobiet takie nosiło… A kto to namalował?
- Na pewno nie ja… Ja wolę malować krajobrazy… Co do tego obrazu, to nie wiem.
- A inne obrazy?
- Niektóre obrazy malowała moja babcia, kiedy jeszcze żyła… Umarła mając osiemdziesiąt lat, więc to chyba nie ona.
- Raczej nie. Jeśli byłabym to ja, to w roku 1864. W tym roku byłam tutaj, w Mystic Falls. Mogę zobaczyć ten obraz? Może będzie coś jeszcze oprócz nazwiska? Jakaś data, imię?
- Pewnie.. – wstał i w wampirzym tempie pobiegł na górę.
         Wrócił z obrazem w rękach. Usiadł, by oboje mieli dobry widok na niego. Obrócił go. Katherine uważnie przyglądała się każdemu miejscu. Nie chciała pominąć żadnego szczegółu. W prawym dolnym narożniku zobaczyła starannie napisane Petrova. Przejechała po nim opuszkami palców. Zostały na nich drobinki kurzu, ale teraz jej to nie obchodziło. Przesunęła delikatnie ramę obrazu, by zobaczyć, czy tam czegoś nie ma. Była data.
- 1864… - szepnęła, gdy tylko to zauważyła. – To jestem ja – otworzyła szeroko oczy.
- Czemu ktoś by miał malować ciebie?
- Wiesz, na początku myślałam, że to któryś z twoich przodków. Widziałeś go wcześniej?
         Toby odwrócił głowę, by nie patrzeć na Katherine. To utwierdziło ją.
- Czemu mi nie powiedziałeś?! – zapytała poirytowana.
- Ponieważ, bałem się, co pomyślisz. Widziałem go, kiedy myślałem jeszcze, że jesteś człowiekiem. Później o tym zapomniałem.. – przygryzł dolną wargę.
- Kłamiesz! Wiem o tym i nie zaprzeczaj. Mniejsza o to… Ważniejsze jest to, kto to namalował…
         Przerwali jednak rozmowę, bo usłyszeli, że ktoś wszedł do domu. Klaus.
- Nie mogłem przyjść później, bo… - zaczął, lecz przystanął na progu, kiedy ujrzał obraz. – Hmm…. Mogę się dowiedzieć, co to tutaj robi?
         Toby i Katherine spojrzeli na siebie.
- Znalazłam to na strychu Toby’ego… Ostatnio się o ten obraz pokłóciliśmy, ale chcemy się dowiedzieć, kto go namalował.
         Pierwotny uniósł brwi. Jego usta ułożyły się w cienką linię. Później się uśmiechnął i ukazał swoje śnieżnobiałe zęby.
- Daleko nie musicie szukać.
- Co to znaczy? – zapytał.
- Ja go namalowałem. Dokładnie w 1864 roku. Pewnie znaleźliście datę i nazwisko.
- Moje nazwisko… Czemu mnie malowałeś?
- Katherine… Wtedy cię pokochałem. Obserwowałem cię czasem, ale nie zawsze… Wysyłałem zazwyczaj moich ludzi. Chciałem się dowiedzieć, co robisz w Mystic Falls. Wcześniej, to znaczy kilka dekad wcześniej wysyłałem tylko swoich zaufanych ludzi. Później postanowiłem, sam cię śledzić. Spodobałaś mi się. Co prawda myślałem jeszcze, o tym co się wydarzyło… - przerwał. Spojrzał prosto w oczy Katherine. – Jednak później zrozumiałem, że przeszłość nie ma znaczenia…
- Wiem… Dlaczego nie wyjawiłeś mi nigdy, że mnie malowałeś?
- To jest jedyny obraz z twoim wizerunkiem, który namalowałem.
- Nie wiedziałam w ogóle, że mnie malowałeś. Tylko jakim cudem ten obraz znalazł się u Toby’ego w domu? – zapytała na głos.
         Toby odchrząknął. Spojrzeli na niego.
- Te wszystkie obrazy, razem z tym – wskazał na portret. – był już tu kiedy się wprowadziliśmy z rodzicami.
- A Henry’ego, mojego wuja też ty malowałeś? – zapytała nagle, spoglądając na niego.
         On uśmiechnął się uwodzicielsko, co potwierdziło jej myśli.
- Czemu nie spytałeś się mnie o obraz na korytarzu, skoro go namalowałeś? – zapytał tym razem Toby.
- Bo wiedziałem, że powiedziałbyś o tym Katherine.
         Kath była zaskoczona, a zdarzało się to rzadko. Zmarszczyła brwi, ale nie odezwała się.
- Reszta obrazów też jest twoja?
         Klaus wzruszył ramionami.
- Nie wiem, nie widziałem ich. Później mi je pokażesz.
- Toby..? – zaczęła po namyśle Katherine.
- Tak?
- Mogłabym zatrzymać ten obraz? Jeśli to jedyny, na którym jestem i został namalowany przez Klausa…
- Jasne – wymamrotał.
- Dziękuję – zbliżyła się do niego i dała mu całusa w policzek.
         Chciała mu w ten sposób podziękować, ale też nie miała zamiaru dać mu nadziei. Wyszło jednak niezręcznie, a ona przewróciła oczami. Wampiry spojrzeli na nią zdziwieni. Oboje unieśli prawą brew.
- To tylko w ramach podziękowania, dobra? – oznajmiła, widząc ich wyrazy twarzy, a potem się uśmiechnęła. – Masz coś do picia, Toby?
- Jasne. Może być sok jabłkowy?
- Obojętnie – odparła.
- A ty Klaus?
- Ja podziękuję.
         Toby wstał i wyszedł z salonu. Kuchnia była zaraz obok, dlatego wrócił szybko. Podał Katherine szklankę z jasnym napojem, a dla siebie wziął woreczek z krwią. Brunetka wypiła kilka łyków soku.
- Ale słodkie… - rzuciła. – Toby… Jak się czujesz?
- Dobrze. Nie wiem, czy wiesz, ale Klaus przyniósł mi wieczorem nowy pierścień. Jestem wdzięczny wam, że mi pomagacie. Proszę – podał Kath jej pierścień.
- Dzięki. A co do pomocy, to przeze mnie jesteś kim jesteś.
- A ja się do tego przyczyniłem, w pewien sposób – skrzywił się pierwotny.
         Nie cieszył się z powodu, że musiał pomagać nowemu wampirowi. Robił to tylko ze względu na Katherine. Gdyby nie ona, Toby już by nie żył. Teraz musieli poświęcać mu więcej czasu, który mogliby wykorzystać na siebie. Czemu po prostu nie wyrwie mu serca? Odpowiedzią na to pytanie jest Katherine. Możliwe, że nie wybaczyłaby mu tego. Nie chciał ryzykować. Katherine Pierce była nieprzewidywalna.
- Dostałeś zaproszenie od Alice na imprezę? – zapytała Kath.
- Tak. Zdziwił mnie fakt, że w Nowym Orleanie. Nigdy tam nie byłem..
- Nigdy? Powiem ci, że to raj dla wampirów. Bywałam tam i świetnie się bawiłam. Może pojedziemy tam razem? – zaproponowała uradowana.
- Pewnie – potwierdził Klaus, chociaż nie do końca podobał mu się ten pomysł.
- No nie wiem… Jestem tylko kilka dni wampirem. Boję się, że kogoś zabiję – pokręcił głową z powątpieniem Toby.
- Przestań, będzie super. Do czasu imprezy możemy pochodzić po mieście i kawiarniach. Może się nauczysz panować nad sobą… Pomogę ci.
- Nie ma mowy. Ja mu pomogę! Albo poproszę Elijah. Przy okazji go poznasz. Jest…. – zamyślił się.
- Bardzo honorowy. Jeśli ci coś obieca, dokona tego.
- Rozumiem.. Tylko kiedy?
- Najlepiej dzisiaj – odpowiedziała niemal od razu Katherine.
         Nowicjusz był w szoku. Miał wyjść tak po prostu na imprezę lub na miasto z wampirem do tego pierwotnym, którego nie znał? Wydawało to się dziwne, wręcz bardzo dziwne.
- Niech będzie – westchnął. – Mam nadzieję, że mnie nie zabije.
- Nie zrobi tego. Uwierz mi Nowicjuszu.
         Ten tylko przewrócił oczami.
- Chodź zobaczyć inne obrazy na strychu – dodał wypijając resztę swojego napoju.
- Idę z wami – wtrąciła, wstając i zabierając ze sobą szklankę z sokiem.

* * * * *


- Nie wierzę, że namalowałeś wszystkie obrazy… - wymamrotał Toby, schodząc po schodach.
- No cóż, żyję już bardzo długo. To było moje hobby i nadal jest. Teraz najczęściej maluję krajobrazy.
- No tak… Nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że jesteś najstarszym wampirem na świecie. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem, że sam jestem wampirem – prychnął.
         Katherine pokręciła bezradnie głową skacząc z ostatnich trzech stopni. To chyba nie był dobry pomysł, skakać w korkach, bo nie upadła twardo, tak jak sobie to zaplanowała. Noga wygięła się i poczuła ostry ból. Nie mogła utrzymać równowagi i upadła. Próbowała zmniejszyć siłę uderzenia, wystawiając rękę, ale niezbyt się to udało. Głową uderzyła o posadzkę. Poczuła, coś ciepłego na czole: krew. Ostatnie co widziała, to oczy Klausa. Słyszała jedynie znane jej głosy, wymawiające jej imię. Odpłynęła.
         Gdy się obudziła, otworzyła powoli oczy. Ujrzała sufit pokoju, w którym nocowała zaledwie kilka dni temu. Rzeczy naokoło były rozmazane, dlatego mrugnęła kilka razy. Odwróciła głowę w prawą stronę. Ujrzała znajomą twarz, bliskiej jej osoby. Klaus. Przypomniała sobie, dlaczego tu się znalazła: Schody, skok, upadek, krew, głosy. To działo się naprawdę szybko.
         Pierwotny widząc, że Kath się obudziła nachylił się, uśmiechnął i odsunął z jej twarzy kosmyki włosów.
- Jak się czujesz? – zapytał spokojnie i opiekuńczo.
- Dobrze – powiedziała. Jej głos był trochę chrypliwy. Nie skłamała. Naprawdę czuła się dobrze. Nie czuła bólu nogi. – Tylko trochę głowa mnie boli…
- Nie chciałem dać ci zbyt dużo mojej krwi. Ale wystarczyło, żeby ból kostki ustał i rana z czoła znikła.
- A gdzie Toby? – zapytała, marszcząc brwi.
- Bał się, że nie uda mu się opanować pragnienia. Wyszedł i na razie nie wrócił.
- A ile czasu minęło?
- Półtora godziny.
         Katherine otworzyła szeroko oczy. Nie wiedziała, co myśleć, choć wszystko już prawie było poukładane.
- Zadzwoń do niego i umów go z Elijah. Powinien się nauczyć tego jak najszybciej…. – wymamrotała, próbując wstać.
         Udało jej się to, bez poważnego problemu. Nagle poczuła, że musi załatwić potrzebę.
- Muszę do łazienki.
- Tylko nie spadnij znowu ze schodów, dobrze? Martwiłem się – uśmiechnął się cierpko. – A tak na marginesie, korek przy bucie, tak jakby się złamał – zachichotał.
- Naprawdę? I to cię śmieszy? Wyglądasz, jak nadęty balon. Roześmiej się! Śmiej się ze mnie, bo spadłam ze schodów i złamałam korek… - wstała i zatrzymała się. – Zaraz, zaraz… Korek się ułamał w tych butach, które miałam?! To były moje ulubione buty!!! Cholera.. – mruknęła i skierowała się w stronę drzwi.
         Kiedy znalazła się na korytarzu, usłyszała z pokoju głośny śmiech Klausa. Miała ochotę wrócić i nakrzyczeć na niego, ale musiała do toalety. „To ludzkie życie…”, pomyślała. Ostrożnie weszła po schodach i weszła do łazienki. Skorzystała z toalety i spojrzała ukradkiem w lustro. Krzyknęła. Była pewna, że Klaus ją usłyszał. Zobaczyła, że na czole ma zaschniętą krew. Dotknęła włosów wyżej i poczuła też już zaschły płyn. Była rozczochrana. Pod oczami było widać szare smugi. Rozmazała się… Usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Katherine, wszystko w porządku?
- Czemu nie powiedziałeś mi, że wyglądam tak strasznie?! – wydarła się przez drzwi i otwarła je oburzona.
         Pierwotny jedynie spuścił głowę i zachichotał. Później spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy.
- Dla mnie jesteś piękna nawet w takim stanie – powiedział.
         Katherine czuła, jak krew napływa do jej twarzy. Czyżby się zarumieniła przez taki komplement? Uśmiechnęła się i spojrzała na niego.
- Naprawdę?
- Naprawdę – potwierdził i pocałował ją w czoło.
         Zdziwiła się tym gestem i ukazaniem uczuć.
- Nigdy więcej tak mnie nie strasz, rozumiesz? – szepnął jej do ucha. – Bałem się o ciebie…
- Rozumiem.. Nigdy więcej skakania jako człowiek ze schodów w korkach – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Zadzwonię do Elijah i Toby’ego.
- Dobrze – posłała mu ostatnie spojrzenie i znów zamknęła się w łazience.
         Znów spojrzała w lustro i zobaczyła swoje odbicie. Nie zmieniło się, nadal była rozmazana i rozczochrana. Dziwiło ją, że w takim stanie podoba się Klausowi. Przecież on mógł znaleźć sobie inną i przemienić ją. A jednak wybrał ją. Tą, którą kiedyś ścigał. Tą, której nikt nie lubi. A on jest z nią. Mówi jej, że jest piękna… Katherine mimowolnie uśmiechnęła się sama do siebie. Czyżby ma być szczęśliwa?
         Wzięła szybki prysznic, wysuszyła włosy i pomalowała się tak jak zawsze. Czuła się już lepiej. Ból głowy ustał, a z nogą było wszystko porządku, tak jakby nic się nie stało. Zeszła powoli na dół, nie omijając żadnego stopnia i patrząc pod nogi. W salonie zastała Klausa i Toby’ego.
- Jak się czujesz? – zapytał Nowicjusz, gdy tylko zauważył Katherine.
         Wstał z miejsca i zrobił krok w jej stronę. Przyjrzał jej się uważnie.
- Dobrze. Nie musiałeś wychodzić…
- Nie chciałem zrobić ci..
- Krzywdy? Nie zrobiłbyś tego, jeśli do mnie coś czujesz. Nawet jak to nie jest miłość to może przyjaźń.
- Nie wiem co bym zrobił. Nie umiem się opanować jeszcze. Dlatego pójdę z Elijah dzisiaj. Może mnie nauczy?
- Powinien – powiedziała z nadzieją. – Dobrze by ci to zrobiło. Toby.
- Tak? – spojrzał na nią smutnym spojrzeniem. Czuł, że Katherine się zawiodła na nim. Ale czy tak było?
- Wiedz, że niezależnie od tego co się stanie, wierzę w ciebie – spojrzała mu głęboko w oczy. – Nie żałuję, że cię poznałam. Żałuję, że zdradziłam Klausa z tobą i że nie dałam ci szansy na ludzkie życie, którego ja kiedyś pragnęłam.
         I co Toby miał powiedzieć? Za to Klaus przyglądał się tej scenie.
- Ja żałuję, że narobiłem ci tylu kłopotu. Nie wiedziałem, że to tak się może skończyć. Ale zdarza się…
- Zdarza się… - powtórzyła głucho. – Dobra, nie czas na wyznania. Szykuj się na wyjście.
         Toby uniósł brew do góry.
- Jestem gotowy…
- Nie mów mi, że zamierzasz wyjść w tej bluzie!? Nie ma mowy. Pokazuj mi swoją szafę.
         Nowicjusz spojrzał na Klausa błagalnym wzrokiem, a ten uśmiechnął się tylko i wzruszył ramionami. Toby nie mając innego wyjścia, zaprowadził Kath do swojego pokoju. Pomieszczenie było duże. Ściany były kolory błękitu, co pasowało do drewna, z którego wykonane były meble. Łóżko było pościelone, a w pokoju panował idealny porządek. Jest to rzadko spotykane u chłopaków.
- Ładnie tutaj, taki porządek - oświadczyła Katherine, przekraczając próg. Uświadomiła sobie, że jest w jego pokoju po raz pierwszy.
- Hmm.. Dzięki – odparł i wskazał jej szafę, w której trzymał swoje ubrania.
         Kiedy otworzyła szafę, zmieniła zdanie, co do porządku. Ubrania były poupychane wszędzie. Część z nich wyleciała z niej. Widać było wszystkie rzeczy na raz. Spodnie, dresy, bluzy, bluzki, a nawet skarpetki.
- Cofam, to co powiedziałam o porządku.
         Toby spuścił głowę i zachichotał.
- Nie miałem, kiedy zrobić porządku…
- A osobnej szuflady do skarpetek nie masz? Albo pralki? – jej twarz wykrzywił grymas i sięgnęła dwoma palcami po jedną z brudnych skarpetek. Od razu wrzuciła ją z powrotem. – Ble… Zróbmy tak. Będę się pytała, czy masz daną rzecz, bo nie zamierzam tego w tym bałaganie szukać.
- Dobra – zgodził się.
         Nowicjusz skończył na tym, mając na sobie ciemny T-shirt, stylowe dżinsy, nowe buty i skórzaną kurtkę.
- Teraz możesz iść – oznajmiła zadowolona z siebie Katherine. – Jakbym miała następnym razem pomóc ci się ubrać, zrób porządek – uśmiechnęła się przelotnie.
- Dzięki, Kath.
- Nie ma sprawy. Za ile Elijah przyjdzie?
         Toby spojrzał na zegarek na swoim prawym nadgarstku.
- Dziesięć minut – westchnął.
- To nie jest randka, Toby. Nie denerwuj się – powiedziała, wychodząc z pokoju. – Idziesz?
- Pewnie – i tak zrobił.
         Zeszli na dół do salonu, gdzie Klaus nadal siedział wygodnie z jednym z foteli. W prawej ręce trzymał szklankę z krwią.
- Nie masz nic przeciwko, że się poczęstowałem, prawda? – zaczął Klaus.
- Nie – odparł Toby.
         Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Klaus wstał i poszedł otworzyć.
- Katherine zaproś Elijah do środka! – krzyknął pierwotny z przedsionka.
- Elijah, wejdź! – powiedziała.
         Kilka sekund później w salonie było już dwóch pierwotnych. Elijah – ubrany w to, co zawsze, czyli garnitur i Klaus. Toby zmierzył Elijah wzrokiem. Z jego twarzy nie dało się odczytać, czy się boi, czy może jest zadowolony.
- Jestem Toby – przedstawił się i wyciągnął rękę w jego stronę.
- Elijah. Niklaus o tobie dużo mówił – powiedział i uścisnął jego dłoń. – Słyszałem, że trudno ci się opanować.
- Tak. Ale to chyba nie jest dziwne, skoro jestem nowy…
- Nie każdy nowy wampir ma trudności z opanowaniem. Niektórzy umieją się opanować głód po jednym dniu. Chodźmy już – dodał, kierując się w stronę wyjścia.
         Toby nic nie powiedział tylko wyszedł za nim.
- A tak zmieniając temat, posprzątałem po śniadaniu u nas w pokoju – zaczął Klaus, wyraźnie zadowolony z siebie.
- Klaus… - podeszła do niego i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. – To była nagroda. 


______________

Wiem, że długo musieliście czekać i bardzo za to przepraszam... :/ 
Mam nadzieję, że wynagrodziłam to tym rozdziałem, choć nie jest taki ciekawy, jakbym chciała. 
A tak na temat ostatniego odcinka: dużo Steleny <3 i Kol.... <3 <3 Bosze, jak ja za nim tęskniłam.. Dzięki Paul :3 
 Teraz mam cały tydzień wolny, więc spróbuję dodać nowy rozdział o Kath i Kolu jak najwcześniej :3
Zapraszam też na bloga, na którym dodaję recenzje książek :D Mam nadzieję, że wpadniecie. Dopiero zaczynamy ;) 
Pozdrawiam! :D




piątek, 14 marca 2014

ROZDZIAŁ XVIII



Miała zamiar dowiedzieć się, dlaczego trzyma coś takiego na strychu. Musiała się dowiedzieć, skąd to ma… Weszła do pokoju, w którym sypiała, a kiedy Toby wszedł za nią, zamknęła drzwi, by nikt nie podsłuchiwał.
- Toby…
- Katherine. Klaus chciał cię zabić? I jeszcze z nim jesteś?
- Chciał mnie zabić, bo był samotny. Nie znał podobnych do siebie. Dzięki mnie, by to miał… Wybaczyłam mu to po pewnym czasie. Zakochaliśmy się i tak wyszło, ale muszę o czymś innym z tobą porozmawiać…
- Nie rozumiem. Stałaś się wampirem przez niego? Wybaczyłaś mu?
- A ty wybaczyłeś mi? Przeze mnie stałeś się, tym kim jesteś.
- To inna sytuacja… - pokręcił głową. – Ja ciebie wtedy już kochałem.
- Ja nie chciałam umrzeć. To był jedyny znany mi sposób. Chcę o czymś innym z tobą porozmawiać.
- Nie teraz. Muszę najpierw to zrozumieć – skierował się w stronę drzwi.
- Nie! Najpierw muszę się dowiedzieć, czemu masz portret osoby, która wygląda jak ja. – chwyciła go mocno za ramię i odwróciła ku sobie.
- Byłaś na strychu? Katherine…
- To jest następny sobowtór, czy ja? Skąd wziąłeś ten obraz? – zapytała się stanowczo.
         Nie odpowiedział jednak, gdyż do pokoju weszła Alice. Wchodząc, stanęła momentalnie.
- Nie przeszkadzam wam w rozmowie? Klaus już opowiedział w skrócie swoją historię. Poprosił, żebym po was przyszła – jej głos zmieniał się z przyjemnego w bardziej chłodny. Tak naprawdę nie znała Katherine. Nie wiedziała, czego się po niej spodziewać.
- Dobrze. Toby… Porozmawiamy później – odparła, spojrzała na Nowicjusza i wymijając go i Alice wyszła z pokoju.  
         Wchodząc do salonu Katherine czuła się dziwnie. Nie wiedziała jeszcze skąd Toby miał obraz przedstawiający ją lub jej sobowtóra… Postanowiła się nie zamęczać tymi myślami w tamtej chwili. Usiadła na kolanach ukochanego, który uśmiechnął się do niej.
- Jak tam? Podjęłaś już decyzję w sprawie miejsca zamieszkania? – szepnął jej do ucha.
- Jeszcze nie… Dam ci odpowiedź niebawem – powiedziała wymuszając uśmiech.
         Do salonu weszli Alice i Toby z pochmurnymi minami. Czarownica spojrzała znacząco na Bonnie, na co Bennett wstała i wyszła za nią. Chciała porozmawiać o magii i zaklęciach. Musiała się dowiedzieć, czy mogłaby ją nauczyć czarować. Chciała tego. Chciała spróbować.
- Bonnie. Mam pytanie… - zaczęła.
- Jasne, to normalne. Sama miałabym setki pytań. O co chodzi? – spojrzała na nią z troską.
- Chciałabym wiedzieć, czy mogłabyś mnie nauczyć zaklęć i takich tam. Chciałabym się wszystkiego dowiedzieć.
         Na twarzy Bonnie malowało się zaskoczenie. Otwarła buzię, ale zamknęła ją po chwili.
- Nie wiem, co powiedzieć…
- Zgódź się – oznajmił głos zza jej pleców. Kiedy się obejrzała, zobaczyła Kola.
- Czemu ci na tym zależy? – zapytała.
- Ponieważ Alice to moja przyjaciółka. A jak wiadomo, to dla przyjaciół chcemy jak najlepiej. Ty jesteś jedną z najlepszych czarownic.
- Kol, nie musisz mi pomagać. Jeśli Bonnie nie będzie chciała mi pomagać, zrozumiem. Poradzę sobie jakoś.
- Zgadzam się – odezwała się po chwili Bennett. – Będę cię uczyć.
         Wszyscy uśmiechnęli się do siebie, a Alice z radości rzuciła się na czarownicę. Jeszcze bardziej ją zaskoczyła.
- Dziękuję – szepnęła jej do ucha.
- Hmm… nie ma sprawy – wydusiła. – Zaczniemy jutro, dobrze? Po południu spotkamy się u mnie. Zapiszę ci później adres na kartce.
- Nie ma sprawy. Jeszcze raz dziękuję – puściła ją i spojrzała na Kola. – Mogłabym porozmawiać z Kolem na osobności? – zapytała po chwili.
- Jasne, pójdę do salonu. Znajdę jakąś kartkę i długopis…
         Kiedy zostali sami, Alice zaczęła.
- Czemu mi nie powiedziałeś wcześniej?
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Ale nie umiem ci na to odpowiedzieć. Może chciałem cię ochronić przed prawdą? Pewnie jesteś zła… - nie dokończył, bo przerwała mu.
- Nie jestem zła. Ani trochę. Ja też nie wyjawiłabym tego, na twoim miejscu. Nie chodzi mi o to, że jesteś potworem, bo nie jesteś.
- Uważasz, że nie jestem potworem? Po tylu rzeczach, co zrobiłem?
- Hmm… Nie obchodzi mnie przeszłość – odparła w końcu. Wbiła wzrok w podłogę. – Nie chcę o niej myśleć. Wiem, że jakbyś chciał, zabiłbyś mnie. Nie zrobiłeś tego jednak. Wiedziałeś, że jestem czarownicą. Spoliczkowałam cię w barze, a ty nawet mnie nie zraniłeś… A mogłeś. Mówiłeś, że często się mścisz. Dlaczego mnie nie zabiłeś?
- Ponieważ to nie był powód do zemsty. Należało mi się. Zostawiłem cię i żałuję tego…
- Wyjdziemy na zewnątrz? – przerwała nagle. – Wezmę kartkę z adresem od Bonnie i wyjdziemy.
         Kol pokiwał twierdząco głową lekko zdezorientowany. Brunetka wybiegła z przedsionku, w którym stali.
- Możemy iść – powiedziała, gdy zjawiła się z powrotem.

* * * * *



Gdy Klaus i Katherine zostali sami, Toby uznał, że pójdzie się
przewietrzyć i wróci za kilka godzin. Chciał ochłonąć i przemyśleć wszystko. Nie wiedział, co powiedzieć Katherine o obrazie, który odkryła.
         Klaus i Katherine wreszcie zostali sami. Czekali na prywatność.
- Jakbyśmy mieszkali razem z Kolem i Elijah mielibyśmy więcej prywatności. Rebeki się pozbyłem na jakiś czas…
- Dobrze. Przeprowadźmy się tam już dzisiaj – stwierdziła nagle.
- Jesteś pewna?- spytał po pewnym czasie zaskoczony.
- Oczywiście. Musimy Toby’emu dać trochę swobody. Zawsze możemy go odwiedzić – Kath była nadal poirytowana, że nie zakończyła rozmowy z Nowicjuszem. Nie byłaby pewna, czy mówiłby prawdę.
- Więc postanowione. Po drodze wstąpimy do jakiegoś sklepu, jeśli będziesz chciała.
- Nowe ciuszki! Przydadzą się – klasnęła w dłonie uradowana.
         Usiadła na niego rozkrokiem. On objął ją w tali i przyciągnął do siebie, tak, aby ich usta się zetknęły. Czuła, że wypełnia ją gorąco. Oderwała się od niego, żeby złapać oddech.
- Nie dostaniesz więcej na razie. Poczekamy do wieczora. A na zakupy pójdę sama – mrugnęła do niego zalotnie, jednak nadal na nim siedziała.
- Zachęcasz mnie samą pozycją – próbował ją pocałować, ale nie udało mu się, bo Katherine wstała.
- Nie ma mowy… Muszę się dla ciebie uszykować. Dasz mi pieniądze? – z jej twarzy nie znikał uśmiech.
- Jesteś nieprzewidywalna – odparł.
- W końcu jestem Katherine Pierce. Zobaczymy się w domu.
- A Toby?
- Zostaw mu wiadomość, proszę.
         Chciała już wyjść, lecz odwróciła się na pięcie w stronę swojego lubego.
- Mogłabym?
         Klaus roześmiał się i wyciągnął z tylnej kieszeni portfel. Wyciągnął z niego sporą sumkę i dał je ukochanej.
- Przyzwyczajenie – oznajmiła i wzruszyła ramionami. Na pożegnanie pocałowała pierwotnego przelotnie prosto w usta i wyszła.
         Kierowała się najpierw do fryzjera. Nie wiedziała, którego wybrać, bo nigdy go nie potrzebowała. Chciała dzisiaj wyglądać olśniewająco. Weszła do jednego zakładu i rozglądnęła się. Dwie kobiety siedziały na krzesłach, czytając jakieś magazyny. Spojrzały na Katherine uśmiechnięte.
- Pomóc w czymś? – usłyszała piskliwy głos jakiejś kobiety.
         Obróciwszy się, ujrzała niską, młodą dziewczynę w fartuszku, jaki nosili fryzjerzy i wysokich butach. Włosy miała długie ułożone w stylową fryzurę. Jasne, niebieskie oczy, pasowały do jej ciemniejszej karnacji.
- Chciałabym odświeżyć fryzurę.
- Kiedy? Musiałabym najpierw ustalić termin. Jak pani widzi, mam jeszcze klientki – odparła zerkając na kobiety.
- Chciałam zrobić mojemu ukochanemu niespodziankę. Na dzisiaj.
- Jak facet to poważna sprawa. Może pani wrócić za dwie godziny? Powinnam mieć przerwę, ale zrobię wyjątek – uśmiechnęła się.
- Jasne, dziękuję. Bardzo rzadko bywam u fryzjera. Już zapomniałam, jak to mieć inne uczesanie – westchnęła.
- Będzie pani pięknie wyglądała.
         Opuszczając salon, Kath uśmiechnęła się do siebie. Przez te dwie godziny mogła zaszaleć i pokupować ubrania. Chciała jednak zacząć od poszukiwania seksownej bielizny, która skusi nawet hybrydę.
         Weszła do jednego z droższych sklepów. Poprosiła sprzedawczyni, żeby wybrała dla niej czarną lub czerwoną koronkową bieliznę. Kobieta zrozumiała ją od razu.
- Jaka cena… - nie dokończyła.
- Cena nie gra roli – przerwała jej Katherine.
         Chodziła tak po mieście,

po następnych sklepach. Skończyła, mając pięć torb. W każdej z nich mieściła się niejedna rzecz. W jednej para butów, w drugiej trzy pary spodni, w następnej bielizna, w czwartej bluzki, a w ostatniej małe drobiazgi. Pójdzie jeszcze do fryzjera i  kosmetyczki. Miała nadzieję, że zrobi wrażenie na Klausie.
- Jest pani w samą porę – oznajmiła fryzjerka, gdy ujrzała Pierce.
- W wolnym czasie zrobiłam jakieś zakupy – pomachała torbami.
- Sporo tego. Ja mogę sobie o takich zakupach pomarzyć – westchnęła. – Niech pani postawi je tam – wskazała miejsce obok stolika. – A pani usiądzie w fotelu. Ma pani ochotę na kawę, herbatę?
- Poproszę kawę. Najlepiej czarną.
- Dobrze – uśmiechnęła się przyjaźnie.
         Katherine odłożyła torby i usiadła na wyznaczonym miejscu. Spodobało jej się to. Nigdy nie chodziła do fryzjera. Kiedy była człowiekiem, włosy obcinała jej matka, ale to i tak bardzo rzadko.
- Co pani chce zrobić z włosami?
- Po pierwsze, mów mi Katherine – spojrzała w lustro, by ją zobaczyć.
- Jestem Mia.
- Po drugie, Mia, zrób z nimi coś, żebym wyglądała pięknie. Chcę, żeby był zachwycony.
- Rozumiem – odparła i zabrała się za rozczesywanie włosów. – Najpierw umyje ci włosy.
         Tak też zrobiła. Efekt końcowy bardzo spodobał się Katherine. Była zadowolona, że akurat ten zakład wybrała. Na koniec Mia wykonała kilka swoich drobnych sztuczek fryzjerskich.
- I jak? – zapytała.
- Jesteś genialna – powiedziała szczerze. – Ile płacę?
- Nie dzisiaj.
- Nie możesz tak… Wykonałaś świetną robotę. Masz – podała jej kilka banknotów o dużych nominałach – zaszalej za to na mieście. – Mrugnęła do niej i wstała.
- Bardzo dziękuję, Katherine. Przyjdź kiedy chcesz, a zrobię ci fryzurę jaką będziesz chciała.
- Dobrze. Ja już uciekam. Wstąpię jeszcze do kosmetyczki.
- Zostań. Znam się trochę na tym. Kiedyś byłam kosmetyczką i mam na zapleczu przybory.
- Uratujesz mnie – udawała przejętą, lecz chciała po prostu, żeby jej uwierzyła.
- Siadaj z powrotem, ja zaraz wrócę.
         Gdy w końcu była gotowa, wyszła obładowana torbami. Zapłaciła sporo, ale czego się nie robi, by zachwycić mężczyznę swoim widokiem? Musiała się postarać. Chciała skorzystać z wszystkiego, kiedy była człowiekiem. Szansa może się nie powtórzyć. Skierowała się w stronę domu Mikaelsonów. Na Toby’ego była trochę zła, ale wiedziała, że niedługo jej przejdzie i będzie musiała z nim rozmawiać. Jednak postanowiła nie zawracać sobie dzisiaj nim głowy.
         Kiedy doszła przed dom, zapukała cicho. Nie chciała zrobić złego wrażenia, chociaż już nieraz tak zrobiła. Drzwi otworzył jej Elijah.
- Katerina. Wejdź.
- Witaj, Elijah. Jest Klaus?
- Nie… Wyszedł. Wróci wieczorem.
- Nawet lepiej – uśmiechnęła się pod nosem.
- Wyglądasz… Olśniewająco – powiedział.
- Dziękuję. Zajęło mi sporo czasu przygotowanie się, ale mam nadzieję, że Niklausowi będę się podobała.
- Na pewno.
         Stanęli w salonie. Katherine odłożyła zakupy na jeden z foteli. Usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać.
- Pokażesz mi później pokój?
- Oczywiście. Klaus już wszystko uszykował. Stwierdził, że na pewno ci się spodoba. Nie jest taki nowoczesny, ale…
- Zobaczę później – oznajmiła spokojnie, uśmiechając się lekko do niego. – Cieszę się, że zgodziliście się z Kolem, żebym z Klausem tu zamieszkała.
- Nie ma za co.
- Właśnie… Gdzie jest Kol? – rozglądnęła się poszukując wzrokiem bruneta.
- Powinien niedługo wrócić.
- Mam prośbę. Chciałabym wieczorem zostać z Klausem sama. Najlepiej całą noc.
- Nie martw się. Klaus nam już mówił. Wrócimy jutro po południu
- Oh.. Dzięki.
         Do salonu wszedł Kol. Gdy ujrzał Katherine wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu.
- No, no... – gwizdnął. – Ale się wyszykowałaś. Powoli zaczynam być zazdrosny…
         Kath zachichotała. Na jej twarz wpłynęły rumieńce. Czuła się przyjemnie. Mogła zadbać o siebie, jako człowiek. Niestety były też minusy… Wolniejsze ruchy, ból głowy, szybkie zmęczenie, szybciej i w większym stopniu odczuwała zimno. Na razie nie wszystko jej dokuczało, jednak może się to niedługo zmienić.
- Nie masz o co… A w ogóle gdzie byłeś? O ile dobrze widziałam, wyszedłeś z Alice – posłała mu znaczące spojrzenie.
- Jeszcze do niczego nie doszło, dużo rozmawialiśmy.
- Jeszcze? – zapytała, śmiejąc się. – Podoba ci się i chciałbyś do niej wrócić.
- Katherine! – krzyknął poirytowany Kol.
- A kiedy ja poznam, jak słyszę uroczą Alice? – wtrącił Elijah.
         Katherine i Kol spojrzeli na pierwotnego z uśmiechami na twarzach.
- Pytanie kieruj do Kola. To w końcu jego dziewczyna – zaczęła Kath, wzruszając ramionami.
- Nie jest moją dziewczyną.
- No tak wspominałeś kiedyś, że ona chciałaby wziąć z tobą ślub i mieć dzieci. Wtedy jeszcze nie wiedziała, kim jesteś.
         Kol chciał już coś powiedzieć, lecz powstrzymał się. Machnął na nią ręką i zwrócił się do brata.
- Możemy iść do niej wieczorem. W końcu mieliśmy wyjść. Zadzwonię do niej.
         Kath się zdziwiła. Pierwotny nie chciał jej dokuczyć, choć zawsze to robił. Wydawało jej się, że naprawdę się zakochał. Ale nie była tego całkowicie pewna. Nie miała zamiaru się wtrącać. Przynajmniej na razie.
- Elijah, pokażesz mi pokój? – zapytała po chwili.
         Na potwierdzenie pierwszy skinął głową. Wstali, zostawiając Kola samego, który zdążył już wypić szklankę whisky. Poprowadził ją na górę. Jak na dżentelmena przystało, wziął ze sobą zakupy Katherine, chociaż o to nie prosiła. Zatrzymał się przy drzwiach po prawej na końcu korytarza. Postawił torby na ziemi. Po drodze wskazał, gdzie może skorzystać z łazienki.
- Zostawiam cię samą. Jeśli ci się nie spodoba pokój, skorzystaj z jakiego chcesz. Tylko nie wyrzucaj niczego – ostrzegł i chwilę później go nie było.
          Katherine wzięła oddech i otworzyła drzwi. Miała ochotę krzyknąć z zachwytu, ale nie zrobiła tego. Pokój bardzo jej się podobał. Duży, jasny, elegancki, a zarazem wygodny i stylowy. Łóżko było wielkie i pościelone. Gdy Kath na nim usiadła, poczuła się cudownie. Było miękko i przytulnie.
         Szafy były małe, ale spostrzegła drzwi naprzeciw łoża. Ciekawa wstała i otworzyła je na oścież. Zaparło jej dech w piersi. Miała własną garderobę! Wypełnioną do połowy. Buty: wysokie, niskie, kozaki; sukienki: eleganckie, wieczorowe, krótkie, imprezowe oraz najzwyklejsze… I inne boskie ubrania. Klaus się postarał. Zadbał o wszystkie jej potrzeby.
         Wypuściła ze świstem powietrze, kiedy zorientowała się, że wstrzymała oddech. Miała ochotę przymierzyć wszystkie ciuchy, które się tam znajdowały. Jednak powstrzymała się, ponieważ miała zamiar powoli się uszykować dla ukochanego. Zeszła na dół, by się upewnić, czy pierwotnych nie ma w domu. Gdy tak się stało wróciła na górę i wyciągnęła najbardziej seksowną bieliznę, którą dzisiaj kupiła. Na nią założyła cienki szlafrok, który ledwo sięgał do jej ud. Schowała nowo zakupione rzeczy do garderoby i spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Uznała, że wygląda całkiem nieźle.
         Usiadła na łóżko, zamyślając się. Kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi do domu, weszła do garderoby i zamknęła się. Chciała zrobić pierwotnemu miłą niespodziankę. Stresowała się jak nigdy. Może to przez to, że jest teraz człowiekiem? Czuła, jak ręce zrobiły się wilgotne. Wytarła je szybko i wzięła głęboki oddech.
- Katherine, jestem! – usłyszała głos swojego lubego zza drzwi. – Mam szampana! Wiem, że chciałabyś poprzymierzać ubrania… ale zostaw to na później – mówił spokojnie. Pewnie domyślił się, że Kath jest w garderobie.
         Pierce po chwili otwarła drzwi i ujrzała pierwotnego, który nalewał szampana do kieliszków. Gdy Klaus się obejrzał, uśmiechnął się uwodzicielsko. Przejechał wzrokiem po jej długich nogach. Nadal miała na sobie szlafrok. Chciała go zachęcić.
- Wow. Nie spodziewałem się, że się dla mnie wyszykujesz. Wyglądasz pięknie.
- Straciłam trochę pieniędzy, ale dla ciebie zawsze kochanie – podeszła do niego. Cmoknęła go w policzek i szepnęła mu do ucha: „Jeśli chcesz, weź mnie”.
         Z jej twarzy nie zniknął uśmiech.
- Myślałem, że napijemy się szampana, ale skoro nalegasz…
         Katherine popchnęła go jedną ręką na łóżko. Klaus się nie opierał. Usiadła na nim i nachyliła się, by go pocałować. Ich wargi się zetknęły. Brunetka powoli się podnosiła, by go jeszcze bardziej zachęcić. Pierwotny zdjął z siebie bluzkę. Katherine spojrzała na jego tors i tatuaż. Był boski. Cały. Pragnęła go. Kochała go. Klaus przyciągnął ją do siebie i zaczął całować namiętnie. Z ust przeszedł na szyję. Ręką zsunął jej z ramienia szlafrok. Dyszał ciężko. Teraz Katherine leżała pod nim. Petrova nie pozbyła się całkiem szlafroku. Miała go jedynie odwiązanego.
- Nie przypominam sobie, bym kupował ci taką seksowną bieliznę – zmierzył ją pożądającym wzrokiem. Miał rację. Wyglądała świetnie w czarnej koronkowej bieliźnie.
- Wybrałam tą najlepszą. Dla ciebie – szepnęła mu do ucha, przewracając go, by znalazł się pod nią.
         Całowali się jeszcze chwilę, a następnie Katherine zajęła się ściąganiem spodni z ukochanego. Gdy się już ich pozbyła, Klaus zrobił to samo z jej szlafrokiem. Zostali w samej bieliźnie.
         Kiedy Pierce ponownie znalazła się pod hybrydą, on zjechał ustami na brzuch i stopniowo całował ją wyżej. Na początku brunetka wygięła się w łuk. Gdy już dotarł do szyi poczuła podniecenie. Czuła jak jego kły delikatnie się wydłużają.
- Zrób to. Nakarm się na mnie – powiedziała zdyszana.  
         Nie odpowiedział. Wgryzł się w jej żyłę. Jęknęła przeciągle i dość głośno. Nie czuła bólu. Była odprężona… Niklaus skończył pić oblizał wargi i wytarł z szyi Kath resztę krwi. Miała jeszcze dość energii by znowu znaleźć się nad nim. Znowu się całowali namiętnie. Ich języki tańczyły ze sobą. Pierwszy sięgnął dłońmi na jej plecy.
         Po chwili byli nadzy. Klaus szeptał jej imię, kiedy się całowali.
- Pragnę cię i kocham – powiedziała w końcu.
- Ja ciebie też, Katherine. Kocham cię i pragnę cię równie mocno, jak ty mnie, a nawet bardziej – odparł.
- Więc zrób to – szepnęła uśmiechając się.


* * * * *

         Katherine, gdy tylko się obudziła, obróciła głowę w prawą stronę. Nie było przy niej Klausa, ale wiedziała, że jest w domu. Czuła się cudownie. Ostatnia noc była dla niej cudowna. Cieszyła się, że mogła to zrobić, będąc człowiekiem. Mogłaby nim zostać do końca, ale chciała żyć wiecznie. Nie miała zamiaru przeżyć kilkadziesiąt lat i umrzeć. Tym bardziej, że Klaus był pierwotnym. Nieśmiertelnym. Mógł go zabić jedynie kołek z białego dębu. Tak się składało, że istniał tylko jeden i nie dało się go zniszczyć. A miał go sam Klaus.
         Pierce przeciągnęła się i ziewnęła. Okryła się kołdrą i wspominała ostatnią noc. Kiedy Niklaus szeptał jej imię jak jego własną modlitwę, chociaż nie był religijny. Kiedy wyznał jej miłość, po tym jak ona to zrobiła.
- Wstałaś już Katherine? – zapytał Klaus, wchodząc do sypialni z tacą.
- Jak widać – powiedziała zadowolona. – To dla mnie? – skinęła głową na tacę.
- Śniadanie dla pięknej i cudownej kobiety – podał jej ją.
         Były na niej kanapki z sałatą, kubek z jej ulubioną kawą i inne rozmaitości.
- Dziękuję – przyjęła ją z wdzięcznością. Nie jadła nic od wczorajszego popołudnia.
- Dostaliśmy zaproszenie na imprezę od Alice. Organizuje ją w Nowym Orleanie. 


______________________


 No i skończyłam :) Jak zwykle mam nadzieję, że się będzie podobać. Nie wyszedł mi chyba zbyt dobrze... I trochę krótki. Przepraszam, że tak późno, ale ostatnie dwa tygodnie to było piekło w szkole... 
W weekend spróbuję się wyrobić z nowym rozdziałem o Kolu i Katherine :3 
I czemu Claire zrezygnowała z roli w The Originals?! Będę tęskniła za nią... 
Hm... coś jeszcze?
Jak wam się podoba moment Klausa i Katherine? Namyśliłam się i jakoś napisałam :p Wybaczcie, jeśli zepsułam ten moment na końcu, ale pierwszy raz próbowałam opisać tą sytuacje :)
Kometujesz = motywujesz

środa, 12 lutego 2014

Liebster Blog Awards

Hej kochani! Zostałam nominowana przez Angelika Sobczyk ;) Dziękuję ci za to bardzo!



Czym jest Liebster Blog Award?
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana też blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwości do ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
 
 Zadane pytania i moje odpowiedzi :3 
  1. Piszesz lub czytasz przy muzyce? Jak tak to jakiej?
I czytam i piszę przy muzyce. Sprawia to, że odrywam się od rzeczywistości. Słucham różnej muzyki, ale najczęściej piosenek z filmów i zespołu Hurts. Pomaga mi to przy pisaniu. Niektórzy uważają to za dziwne, ale dla mnie to całkiem normalne ;]

2. Ile masz lat?
W tym roku będę miała 15 ;)

3. Jakie masz hobby po za pisaniem?
Poza pisaniem? Hmm… Uwielbiam grać w siatkówkę (jestem wystawiającą xd), słuchać muzyki, a przede wszystkim kocham czytać książki. Szczególnie fantastyczne.

4. Ulubione filmy albo seriale?
Filmów jest dużo… ale m. in. Szybcy i Wściekli (wszystkie części), Piraci z Karaibów, Dary Anioła i wiele innych. Seriale to: Pamiętniki Wampirów, The Originals, Słodkie Kłamstewka oraz Twisted c;

  1. Ulubiona książka?
Ich jest tak wiele… Między innymi: seria Darów Anioła, Akademii Wampirów i Kronik Krwi :3 Trylogia Kluczy Nory Roberts oraz Diabelskie Maszyny i Proroctwo sióstr ^^

6.  Czego najbardziej się boisz?
Boję się, że kiedyś zostanę sama, nie będę miała żadnych przyjaciół i czytelników na blogach ;D

7. Na czym najbardziej Ci zależy?
Na rodzinie, przyjaciołach, a także na czytelnikach ;] Chcę, żeby więcej oceniło to, czy umiem pisać, czy się do tego nie nadaję.

8. Jakie stworzenia fikcyjne podobają Ci się najbardziej? Np: Wampiry, Wilkołaki itd.
Trudne pytanie. Napiszę tak: wampiry mnie kręcą. W każdej książce inaczej je opisują. W jednej mogą wychodzić na słońce, w innej się palą, a w jeszcze innej świecą. Za wilkołakami nie przepadam. Ciekawią mnie też czarownice. Czary, zaklęcia i rytuały ;) Czarownicy tacy jak z Darów Anioła… MAGNUS! Jak ja go kocham <3 Uwielbiam też Nocnych Łowców.

9. Jak masz na imię i jakie jest twoje przezwisko?
Na imię mam Ania (niezbyt podoba mi się to imię, ale co poradzić. Bardzo podobne do imienia mojej siostry :/) Przezwiska ogólnie nie mam, ale moja koleżanka mówi na mnie Iwaszkow, bo tak podpisuję się na jednej stronie o książkach :3


10. Co lubisz w sobie najbardziej?
Nawet nwm czy coś w sobie lubię. Jestem bardzo wymagająca dla siebie. Uważam się za brzydką i beznadziejną. Ale jak już musze odpowiedzieć, to najbardziej lubię w sobie szczerość i zamiłowanie do książek.

11. Gdzie najlepiej Ci się piszę lub czyta?
Nie mam dużego wyboru. Pisać muszę na komputerze w pokoju rodziców, nie przeszkadza mi to, chyba że w pokoju są moje siostry, które są bardzo ciekawskie i czytają, to co piszę :c Czytać lubię wszędzie, gdzie jest spokój. Jak go nie ma, to sięgam po słuchawki i czytam, słuchając muzyki. Lubię czytać na balkonie w lato, gdy jest ciepło. Wiem, dziwne, ale cóż…. ;]


Nominuję:
 
 
 
Niestety tylko tyle, bo już ostatnio mój drugi blog został nominowany i nie chciałam się powtarzać ;) Więc, jeśli ktoś by był ciekawy to proszę tu ---> Opowiadania głównie o Kolu i Kath

Moje pytania:

1. Ulubiona książka? 
2. Lubisz słuchać muzyki? Jak tak, to jakiej?
3. Twoje marzenie?
4. Ile masz lat?
5. Co lubisz w sobie najbardziej?
6. Od jakiego czasu prowadzisz bloga?
7. Jak wpadłaś na pomysł, żeby zacząć pisać?
8. Ulubiony film lub serial?
9. Czego się boisz najbardziej?
10. Co sprawia, że się uśmiechasz?
11. Co lubisz robić, poza pisaniem?


Chociaż uważam, że nie zasłużyłam na nominację bardzo dziękuję ;]