Wtedy usłyszeli, że ktoś w chodzi do domu. Po chwili do
salonu wszedł Stefan w towarzystwie Eleny. Kiedy Kath ją zobaczyła, przewróciła
oczami.
- Co tutaj robicie? –
zapytała Gilbert.
- Hmm… Przyszliśmy
porozmawiać z Stefanem – odparła Katherine.
- Ze mną? I po co go tu
przyprowadziłaś?
- Lepiej usiądź braciszku, bo
inaczej zwali cię z nóg. Ty też, Eleno – wtrącił Damon.
Para spojrzała po kolei na każdego, a następnie usiedli.
Elena westchnęła i spytała się:
- On wie, prawda?
Kath skinęła głową na potwierdzenie.
- Czemu przyprowadziłaś tutaj
człowieka? – spytał w końcu Stefan.
- Poznajcie Toby’ego. Toby to
jest Elena, mój sobowtór oraz Stefan, teraźniejszy chłopak Eleny.
Toby wstał i podał im rękę na przywitanie. Oni patrzeli
jedynie podejrzliwie, ale przywitali się.
- A ogólnie to Toby już nie
jest człowiekiem – dodała.
- Nie rób z nas głupków, Kath
– odparła. – Słyszymy jego serce.
- To ty nie rób z siebie
głupka, Eleno. Wiem co mówię. Słyszycie bicie mojego serca, nie jego.
- Uderzyłaś się w głowę, co
nie? – zapytała Elena, która zmarszczyła brwi.
- Toby udowodnij im to jakoś
– powiedziała Pierce, unosząc ramiona. Toby ściągnął z palca jej pierścionek i
podał go.
Nowicjusz podszedł do okna, promienie słońca wchodziły
jeszcze przez okno. Wyciągnął rękę. Kiedy promienie padły na jego dłoń, poczuł,
że pali mu się skóra. Czuł się jakby tysiące igieł kuły go mocno. Po paru
sekundach odsunął szybko rękę. Odwrócił się z powrotem do Kath, braci Salvatore
i Eleny. Wszyscy prócz Katherine mieli zaskoczone miny. Nawet Damon, który
dowiedział się kilka minut wcześniej, że Toby jest wampirem, a Petrova
człowiekiem.
- Jakim cudem… Kath a ty? –
pierwszy odezwał się Stefan.
Westchnęła.
- Macie coś czym mogłabym się
przeciąć? – zapytała.
- Masz – Damon zerwał się z
miejsca i podał jej nóż, który leżał na stole. Ona ostrożnie go wzięła.
Położyła je w swojej dłoni, którą zacisnęła. Wyciągnęła
powoli nóż, który cały był we krwi. Otworzyła dłoń. Była tam rana, nie goiła
się jednak, tak jak u wampira.
Toby miał zaciśniętą szczękę. Nie jest jeszcze taki
opanowany. Stefan to dostrzegł.
- Toby, jest nowym wampirem,
prawda? Napij się whisky, trochę pomaga opanować pragnienie.
Damon podał Nowicjuszowi szklaneczkę z whisky. Przyjął ją i
wypił kilka łyków.
- Dzięki.
- Możemy porozmawiać? Toby
chce więcej wiedzieć o tym jak to jest z wyłączonym człowieczeństwem. A ty –
skierowała do Stefana. – Jesteś w tym najbardziej doświadczonym.
- No tak…
- Byłeś Rozpruwaczem? –
zapytał Toby.
- Tak mnie nazywali, próbuję
o tym zapomnieć, ale jak widać nie uda mi się to szybko.
Elena ścisnęła rękę Stefana. Uśmiechnęła się do niego
krzywo.
- Może opowiecie nam najpierw
co się stało? Jak to możliwe, że jesteś człowiekiem, Kath? – zapytała.
Katherine opowiedziała im historię w całości, ominęła kilka
małych szczegółów. Kiedy skończyła, czekała na reakcję kogokolwiek. Pierwsza
odezwała się Elena.
- Czyli zdradziłaś Klausa z
Tobym, a Klaus ci wybaczył, bo Rebekah wcisnęła ci lekarstwo?
- Mniej więcej – odparła niechętnie.
– Ktoś jeszcze? Wiem zatkało was trochę, ale chcę, żeby Stefan wytłumaczył
Toby’emu o tym jak jest być Rozpruwaczem.
- Ja się ewakuuję, nie mam
zamiaru tego słuchać, któryś raz… - oznajmił Damon, odkładając pustą szklankę.
– Idę do Mystic Baru. Może tam kogoś znajdę do towarzystwa.
I wyszedł. Gdyby jeszcze Elena sobie poszła…- pomyślała
Kath.
- Dobra, ja pójdę do
Caroline, nie będę wam przeszkadzać – oznajmiła Elena, jakby słyszała myśli
Katherine.
Wstała, pocałowała Stefana na pożegnanie i wyszła. Zostali
Stefan, Toby i Kath.
- Dobra, Stefan zaczynaj.
- Okej… Hm… Nie będę
wymieniał dat, za dużo ich. Nie wiem, czy Kath ci mówiła, ale raz Klaus mnie
zahipnotyzował, żebym był Rozpruwaczem. Zmuszał mnie do tego. Raz musiałem
wypić kilka woreczek ludzkiej krwi, a karmiłem się wtedy tylko zwierzęcą.
- Musiałeś? Zahipnotyzował
cię?
- Musiałem, bo inaczej Damon,
by umarł. Miał w sobie jad wilkołaka.
- Czyli jad wilkołaka zabija?
Jak go uratowałeś?
- Musiałem mieć krew Klausa.
O ile dobrze pamiętam, Katherine była wtedy z Klausem już.
- Nieważne, mów dalej –
powiedziała.
- Jak wyłączałem
człowieczeństwo, niczego nie czułem. Nie czułem bólu, szczęścia, ale pamiętam
wszystkich, których wtedy zabiłem.
- Dlaczego nazywano cię
Rozpruwaczem? – zapytał Toby.
Stefan spojrzał na niego. Westchnął.
- Bo kiedy... Urywałem głowy
i kończyny, przy tym jak się karmiłem lub zabijałem, później składałem je z
powrotem. Gdy później udało mi się włączyć człowieczeństwo wszystko pamiętałem,
to było najgorsze. Miałem wyrzuty sumienia.
- Nie wiesz jak wielkie… -
dodała Kath.
- To było straszne –
kontynuował. – Jednak niektórzy nie mają wyrzutów sumienia, karmią się ludzką
krwią, kontrolują się i zabijają. Teraz pije ludzką krew, ale z woreczków. Nie
zabijam ludzi i nie karmię się nimi.
- Mówiłeś, że żywiłeś się
zwierzęcą… Można? Jak ona smakuje?
Stefan uśmiechnął się krzywo.
- Można, smakuje… no cóż, nie
będę cię okłamywał niezbyt dobrze. Jest się wtedy słabszym od wampirów, którzy
żywią się ludzką. Wolniejszym, masz mniej siły i energii, trudniej się
hipnotyzuje…
- Uhhh… Ja zabiłem już
jednego człowieka.
- Każdy wampir chyba ma na
sumieniu jednego człowieka – oznajmił. – Ja zabiłem nawet mojego ojca. Kath
zabiła kobietę, która była służącą u Rose.
- Mówiłam ci o tym? –
zapytała.
- Tak…
- Możliwe… Mów dalej. Toby
jak masz pytania, pytaj.
- Jakbym wyłączył
człowieczeństwo, jakbym się czuł, jeśli nie czułeś bólu, szczęścia?
- Nic. Kompletnie nic nie
czujesz. Nie obchodzi cię już nic.
- Aha… To chyba już wszystko…
- stwierdził.
- Dzięki, Stefan.
- Nie mogę powiedzieć, nie ma
sprawy… Jak się czujesz jako człowiek?
- Hmm… jestem często głodna,
muszę iść do fryzjera…
- Nie zmieniłaś się. Zawsze,
będziesz Katherine Pierce.
- A ty zawsze będziesz
Stefanem Salvatore.
Uśmiechnęli się do siebie.
*
* * * *
W domu zastali Klausa
siedzącego na kanapie w salonie, gapiącego się w telewizor. Gdy zobaczył Katherine
szybko wstał i ucałował ją.
- No w końcu, wiecie, jak się
martwiłem? – spojrzał najpierw na Toby’ego, później na Kath.
- Nic nam nie jest.
Porozmawialiśmy ze Stefanem.
- Spotkaliśmy też Damona i
Elenę – dodał Toby.
- Ahh… Jak było?
- Masz na myśli rozmowę, czy
jak zareagowali na to, że jestem człowiekiem?
- To i to – odparł. –
Siadajcie i mówcie. Nie widziałem ich min, ale mogę je sobie wyobrazić.
Pierce usiadła, Nowicjusz postąpił podobnie. Opowiadali na
zmianę. Czasem on, czasem ona. Klaus słuchał uważnie każdego słowa. Kiedy
skończyli pierwotny westchnął.
- I tak żałuję, że nie
widziałem ich min. Dobra, Nowicjuszu idziemy.
- Nowicjuszu? Serio? Nie
możecie wymyślić innego przezwiska?
- Nie. To na razie do ciebie
pasuję. Dalej zabierz jakąś kurtkę i idziemy się trochę zabawić – poklepał go
po ramieniu.
- Niech będzie – wstał i
poszedł po kurtkę.
- Obiecuj, że go nie
zahipnotyzujesz – powiedziała do ucha ukochanemu po cichu.
- Obiecuję. Nie wiem skąd
wzięłaś ten pomysł…
Katherine spojrzała na niego.
- Ty już dobrze wiesz. Pilnuj
go i nie rób mu krzywdy.
- Obiecałem wam, że pomogę
mu. I tak zrobię – popatrzył jej prosto w oczy i pogłaskał jej delikatnie
włosy.
Do salonu wszedł Toby, zakładając kurtkę.
- Jestem gotowy… - przerwał
patrząc na nich. – Z resztą. Czekam przed domem.
Tamci nawet nie spojrzeli w jego stronę. Klaus przysunął do
siebie Kath, a ich ciała się zetknęły. Trzymał ją w objęciach i pocałował
prosto w usta. Pocałunek był delikatny, ale po chwili robił się coraz gwałtowniejszy,
lecz cały czas był czuły.
Po chwili dziewczyna odsunęła się niechętnie.
- Idź już, Toby czeka –
uśmiechnęła się.
- Dobrze, postaram się wrócić
szybko – pocałował ją w czoło i wyszedł.
Kath została sama. Znów zrobiła się głodna. Poszperała w
szafkach i znalazła paluszki solone. Otwarła je i zaczęła jeść. Nie wiedziała
co zrobić ze swoim wolnym czasem. Posprzątać? „Nigdy” – pomyślała. Po namysłach
postanowiła rozejrzeć się po domu, bo do tej pory tego nie zrobiła. Wiedziała,
gdzie śpi Toby, ona i gdzie znajduje się łazienka. Na dole nie znalazła niczego
interesującego. Poszła na górę. Chciała wejść do jednego z pomieszczeń, ale
drzwi były zamknięte na klucz.
- Cholera! – mruknęła.
Kopnęła w drzwi, a te się uchyliły. – Trochę bolało – powiedziała do siebie.
Wejrzała do środka.
*
* * * *
Poszli jak zwykle do Mystic Grilla. Była akurat impreza, ale
wstęp był wolny. Podeszli do baru i usiedli na wolnych miejscach. Obok Klausa
siedziała blondynka, którą wcześniej już poznał.
- Klaus? – zapytała.
- Hannah, tak? – zapytał.
- Yhym. Dawno cię nie
widziałam, gdzie masz Katherine?
- Siedzi w domu, jest dzisiaj
zmęczona – spojrzał na Toby’ego. – Znacie się?
- W szkole chodziliśmy do
jednej klasy – dodała.
Toby wyglądał na zdenerwowanego. Niklaus od razu to zauważył
i powiedział:
- Jest tu może Tom?
Powinienem mu postawić drinka.
- Yhym. Rozmawia z Kolem i
Alice – wskazała miejsce pod ścianą.
Rzeczywiście, stali tam. Klaus niechętnie chciał być w
towarzystwie brata. Posłał Nowicjuszowi krzywy uśmiech i szepnął, żeby on mógł
tylko go słyszeć.
- Powodzenia! Baw się dobrze.
„Baw się dobrze? Czyli co? Ugryź, wymaż pamięć i baw się
dalej?”- myślał Toby. Posłał mu ostre spojrzenie.
- Jak tam u ciebie, Toby –
zagadała Hannah. – Wyprzystojniałeś od szkoły. I zdjąłeś szkła kontaktowe.
Ładnie ci.
- Naprawdę? Druga osoba mi to
już mówi. Dzięki. Ty dzisiaj pięknie wyglądasz.
Miał rację. Ubrana była w czerwoną sukienkę z falbanką, a do
tego biały pasek i wysokie czarne obcasy.
- Dziękuję – uśmiechnęła się
do niego. – Znasz Klausa i Katherine?
- Jasne. Kath poznałem
ostatnio, a Klausa chyba trochę później.
- Byłeś na urodzinach Alice?
Nie zauważyłam cię.
Hannah przysunęła się bliżej Toby’ego. On poczuł się
nieswojo. Czuł zapach jej skóry, nawet szamponu do włosów, a przede wszystkim
krew. Przełknął ślinę i zamówił u barmana drinka.
- Dobrze się czujesz? Jesteś
trochę blady.
- Tylko głowa mnie boli. Nic
mi nie jest, chcesz się napić? – zaproponował.
- Poproszę.
Rozmawiali sobie jeszcze kilkanaście minut. Klaus zerkał
czasem w ich stronę. Teraz rozmawiał z Alice, Kolem i Tom’em.
- Gdzie jest Katherine? –
zapytała brunetka.
- W domu. Źle się czuje.
- Coś się stało? Będę mogła
ją odwiedzić? Chciałabym z nią porozmawiać.
- Hmm… Jutro możesz przyjść.
Nic jej nie jest. Głowa ją tylko bolała.
- Ahh… Oby to tylko był ból
głowy – westchnęła.
Kol patrzył na swojego brata podejrzliwie. Wiedział, że Kath
nie boli głowa. Ale teraz mogła ją już boleć głowa. I to nie od skręcenia
karku, tylko od alkoholu albo głośnej muzyki, podobnie jak normalny człowiek,
no tak, w końcu nim była.
- A powiedz mi jak tam między
wami? – zapytał Klaus.
- Co? Między mną i Tom’em?
Fakt byliśmy razem, ale rozstaliśmy się w pokoju, można powiedzieć. Jesteśmy
teraz singlami. Nie czuliśmy tego czegoś do siebie – wytłumaczyła Alice. – Czy
Hannah rozmawia z Toby’m? Przystojny się zrobił.
Tom, Kol i Klaus roześmieli się.
- Klaus, mogę cię poprosić na
słówko? – zapytał brat.
- Jasne. Przepraszamy na
chwilę.
Odeszli uśmiechając się. Znaleźli się na drugim końcu sali,
gdzie było trochę ciszej.
- O co chodzi?
- Jeszcze pytasz? Lepiej
powiedz mi o co chodzi z Katherine.
- Nie uwierzysz mi jak ci
powiem. Wróć ze mną i Toby’m do domu to zobaczysz.
- Z Toby’m? O co chodzi?
- Oh.. Kol, nie rób mi teraz
tego. Tak, z Toby’m. On jest wampirem, dla twojej świadomości, dowiesz się
reszty u nas.
Wrócili z powrotem do grupy. Klaus zerknął w stronę Hanny i
Toby’ego, ale ich tam nie było. Przeklął pod nosem i przeprosił ponownie
towarzystwo, mówiąc, że musi skorzystać z toalety. W łazience ich nie znalazł.
Ani w żeńskiej, ani w męskiej. Wyszedł pośpiesznie na zewnątrz. Rozejrzał się.
Nikogo nie widział. Sięgnął po telefon i zadzwonił do Kath, bo sam nie miał
numeru Nowicjusza. Kiedy już odebrała, zaczęła krzyczeć.
*
* * * *
Wchodząc do pomieszczenia
ujrzała mnóstwo obrazów. Nie wiedziała kto je malował ani do kogo teraz należą.
Czyżby Toby malował? Czemu to ukrywa? Nie wiedziała co o tym myśleć. Podeszła
do jednego obrazu. Przedstawiał on Henry’ego Pietrovika, podobnie jak w
przedsionku. Teraz ciekawił ją ten portret. W końcu to był jej wuj. Kto
malowałby jej wuja? Toby chyba nie, nie widział go przecież, ale może odtwarza
on na nowo obrazy? Było mnóstwo opcji. Sięgnęła po obraz. Nie mógł być świeżo
malowany… Był on raczej bardzo stary, bo czuła, że jest trochę kruchy i
zakurzony.
- Co to do cholery jest?! –
szepnęła sama do siebie.
Opowiedziała jej cisza. Zauważyła zakrytą stertę czegoś.
Pociągnęła materiał okrywające przedmioty. Zszokowało ją to, co zobaczyła. Nie
byli to martwi ludzie ani nic z tego rodzaju.
*
* * * *
- Co to znaczy, że go
zgubiłeś?! Klaus, miałeś go pilnować…
- To przez Kola, chciał
wiedzieć, co się stało…
- Nie wykręcaj się! Lepiej go
szukaj, bo inaczej sama postanowię to zrobić.
- Siedź w domu i zadzwoń do
niego. Jeśli nie będzie odbierał zadzwoń do mnie za 5 minut. Dobrze? – mówił
spokojnie.
- Niech będzie.
Odłączyła się. Klaus nie wiedział, co myśleć. Czemu Kath
zależy tak bardzo na Toby’m? Nie chciał o tym teraz rozmyślać, więc szybkim
krokiem wszedł z powrotem do Mystic Grilla i wyciągnął niemal siła swojego
brata, Kola. Był on zdziwiony.
- Czego ty ode mnie chcesz
teraz?
- Chcę, żebyś znalazł
Toby’ego ze mną.
- Że co? Nie przesłyszałem
się. Po co ci on? To tylko wampir.
Klaus nie wytrzymał i popchnął go na drzewo, stojące kilka
metrów od nich. Chyba sam nie wiedział, dlaczego to zrobił.
- Słuchaj mnie uważnie, bo
drugi raz nie będę powtarzał.
Opowiedział mu całą historię.
- Zdradziła cię? Wybaczyłeś
jej to? Wow. Nie spodziewałbym się tego po tobie, bracie.
- Oh. Ty naprawdę nie
rozumiesz, że ją kocham i że przeze mnie jest teraz człowiekiem?
- Raczej przez siebie. Gdyby
nie pieprzyła się z tym chłoptasiem, nie powiedziałbyś Rebece, co się stało – stwierdził.
- Rebekah i tak by to
zrobiła, bo się wkurzyła na nią, za skręcenie karku. Wcześniej, czy później
stałoby się.
- Ale nie wiesz tego na sto
procent.
Klaus przewrócił oczami.
- To co idziesz ze mną?
- Oczywiście. Nie może mnie
ominąć żadna akcja.
- Tak myślałem – mruknął.
Po chwili Niklaus poczuł wibracje telefonu. Pośpiesznie go
wyciągnął i odebrał. Dzwoniła Katherine. Nie miała dobrych wieści.
- Nie odbiera, ale
dowiedziałam się gdzie mieszka Hannah. Mówiłeś, że z nią był.
- Prawda. Lepiej podaj adres,
bo zaraz może być za późno.
- Mleczna 12.
I znowu się rozłączyła.
- Mam adres. Chodźmy.
Pobiegli wampirzym tempem na podany adres. Dom od zewnątrz
wyglądał zwyczajnie. Biały domek jednorodzinny, trochę mniejszy od domku
Toby’ego. Jednak drzwi były niedomknięte. Pierwsi wkroczyli do środka pewnie
stawiając kroki. W przedsionku nie znaleźli nikogo. Usłyszeli jakieś dźwięki na
piętrze więc wspięli się po schodach i weszli do jednego z pomieszczeń. Nic.
Następne pomieszczenie też nic.
Natomiast w następnym zauważyli Hannah i Toby’ego całujących
się. Niepokojące było jednak to, że miała na szyi i na nadgarstku dwie małe
ranki. Ciekły z niej wcześniej strużki krwi, jednak teraz były to ślady po
wyschniętej krwi.
- Nie chciałbym przeszkadzać,
ale mogłeś mnie wcześniej poinformować, gdzie się wybierasz, Nowicjuszu.
Wampir z dziewczyną spojrzeli na pierwotnych stających w
drzwiach. Toby przewrócił oczami.
- Sorki. Skąd miałem
wiedzieć, że mam cię pytać o zgodę.
- Trudno podejść do mnie i
powiedzieć, że idziesz do Hannah? – kontynuował, nie zwracając uwagi na jego
wcześniejszą wypowiedź. – Kath się też martwi.
- Nie widziałem cię przy
Alice, więc wyszedłem – wzruszył ramionami.
- Co ci się stało?
- Nic. Dobra, przepraszam,
ok?
- Toby, sam mówiłeś, że nie
wiesz, czy umiesz się opanować. Z tego co widzę, to chyba nie – odparł,
wskazując na Hannah.
- Sam mi kazałeś się dobrze
bawić. Byłem głodny. Nie moja wina.
- Lepiej teraz ty daj jej
swojej krwi i wyczyść jej pamięć – wtrącił Kol.
- Ale mogę jej powiedzieć, że
się umówiliśmy?
- Pod warunkiem, że nie
będziesz chciał jej gryźć. Jeśli chcesz się z nią umawiać, musisz nauczyć się,
jak panować nad głodem.
- A właśnie może chcę się z
nią spotykać, żeby się napić? Dobry pomysł, nie?
- Nie! Nie powinieneś z niej
robić, niewolnika. Toby, myśl! Powiedz jej, że świetnie się bawiliście i
całowaliście. Może później do ciebie zadzwoni. Rób co trzeba i wychodzimy.
Katherine powiesz prawdę. Zrozumiano?
Klaus mówił wszystko jak starszy brat lub rodzic.
- Dobra.
- Nie zachowuje się
normalnie. Chyba wypił za dużo – szepnął do Kola.
- Możliwe.
W domu zastali nerwową Kath siedzącą na kanapie. Zobaczywszy
ją wstała.
- Co tak długo?
- Musiał zahipnotyzować
Hannah. Jest trochę pijany.
- No tak… Niech idzie spać,
jutro pogadam sobie z nim.
- Nie rozmawiajcie, tak jakby
mnie tutaj nie było. I nie jestem pijany.
- Jesteś. Czuję od ciebie i
krew i alkohol – powiedziała Katherine. – Katherine co Kol tutaj robi?
- Pomógł mi znaleźć Toby’ego.
- Uhm… Dzięki. Zgaduję, że
Klaus opowiedział ci o wszystkim?
Pokiwał twierdząco głową.
- A myśl o przeprowadzce
nadal aktualna? Kiedy Rebeki nie ma, nie mam kogo dręczyć. Ty nie jesteś moją
siostrą, więc mam na co popatrzeć.
- Kol! – zdenerwował się
Klaus.
Kath się roześmiała.
- No co? Komplementuję twoją
dziewczynę, czy to złe? Czy mam kłamać i mówić, że jest brzydka, tak jak hmm…
nie mam porównania na tą chwilę.
- Ahh… O przeprowadzce
jeszcze nie myśleliśmy. Po tej sytuacji, która się zdarzyła, nie wiem, czy będę
bezpieczna… Umiem się obronić, a raczej umiałam, bo nie jestem już wampirzycą –
westchnęła. – A w ogóle trzeba jeszcze podszkolić Toby’ego.
- Możecie go odwiedzać –
dodał.
Katherine przygryzła dolną wargę w zamyśleniu.
- Pomyślimy nad tym.
Wyszła do kuchni. Nowicjusz poszedł za nią. Bracia zostali w
salonie, rozmawiając o przeprowadzce. Czy to dobry pomysł? Z jednej strony ma
tam Elijah, Kola i Klausa, trzech pierwotnych, ale z drugiej strony, nie
przepada za Kolem… Lubią sobie dokuczać. Nie wiedziała, co myśleć. Zostawiła to
na później.
- Kath słuchasz mnie? –
usłyszała głos Toby’ego.
- Hmm… Co? Sorki, zamyśliłam
się. Myślałam, że idziesz się przespać. Jutro byśmy porozmawiali.
Pierce nie tylko chciała pogadać o tym, co się wydarzyło z
Hannah, ale też o tym, co znalazła w pokoju na górze. Jednak nie chciała o tym
rozmawiać, kiedy Klaus jest w domu, ani dzisiaj, bo była już zmęczona
zamartwianiem się.
- Wiem, ale pytałem się, czy
zrobić ci coś do jedzenia.
- Nie… Zjadłam całe
opakowanie paluszków solonych. Były pyszne.
- Calutkie? To była ogromna
paczka? Jaki z ciebie żarłok.
Kath spiorunowała go wzrokiem i uderzyła w ramię.
- Mówię prawdę. Kiedy byłem
człowiekiem, taką paczkę jadłem kilka dni – stwierdził, śmiejąc się.
- To nie jest śmieszne! Ja
nie byłam człowiekiem od kilkuset lat. Mam prawo się obżerać!
- Właśnie przyznałaś się, że
jesteś żarłokiem.
- Wcale nie! – już miała go
uderzyć w brzuch, ale jego nie było.
- Buu! – usłyszała szept za
plecami. Podskoczyła jak kangur.
- Toby! Przestań. –
powiedziała. – Idę się przespać. To był naprawdę męczący dzień. Jak Kol już
pójdzie powiedz Klausowi, żeby do mnie przyszedł, dobrze?
- Nie ma sprawy.
- To idę się jeszcze umyć.
Poszła na górę. Wzięła prysznic, a później owinęła się
ręcznikiem i zeszła na dół. „Nie mam czego ubrać”, uświadomiła sobie.
Westchnęła i weszła do pokoju, w którym sypiała. Położyła się na łóżku. Myślała
nad wszystkim. Nad Klausem, Tobym, fryzurą i o tym, że jest człowiekiem. Po
chwili zasnęła.
_____________
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale mam sporo nauki. Postarałam się, żeby był dłuższy, ale wyszło trochę krótkie. Mam nadzieję, że będzie się wam podobał. Zastanawiam się, czy może Toby'ego już nie uśmiercić albo chociaż pozbyć się go w inny sposób.
Piszcie komentarze, w których ocenicie, czy się podoba ^^ Ja trochę jestem zadowolona, ale nie do końca. Moim zdaniem nie nadaję się do pisania, ale pozostawiam ocenę wam.
Dziękuję wam za tyle wyświetleń! <3
A tak ogólnie kiedy macie ferie? Bo ja dopiero 3 lutego :c
Chcę kwiecień!!