Weszli do salonu. Pierwotny zrzucił ciało z kanapy i zrobił
miejsca dla całej trójki. Usiedli niemal równocześnie. Klaus podał głodnemu
wampirowi krew, którą przyniósł.
Katherine opowiedziała mu całą sytuację. Toby tylko czasem
coś dodawał. Klaus jedynie kiwał głową, na potwierdzenie, że nadąża i rozumie.
Nic nie powiedział, jak Pierce skończyła opowiadać. Dopiero po kilku minutach
ciszy odezwał się Toby.
- Hmm… Klaus. Chciałem
przeprosić, że weszłam między ciebie a Katherine. Po prostu się w niej zakochałem
albo to było zauroczenie.
- Ja też cię Klaus
przepraszam… Postąpiłam, Hmm… okropnie – westchnęła i z trudem zajrzała mu w
oczy.
Nie było w nich złości. Już nie. Pokiwał głową spojrzał na
Kath i na Toby’ego.
- Też popełniłem błąd.
Opowiedziałem, że widziałem cię – skierował
się do Toby’ego. – bez koszulki. A Kath.. – nie dokończył tego zdania,
ale mówił dalej. – Ja powiedziałem o was Rebece. To przeze mnie jesteś
człowiekiem, Kath. To przeze mnie jesteś teraz wampirem, Toby.
- Niklaus… nie obwiniaj się.
To moja wina. Je cię zdradziłam, ale cię kocham.
- Ja też Katherine. Też cię
kocham! Tylko przeze mnie jesteś człowiekiem!
- Nie przez ciebie, Klaus –
stwierdził Toby. – Przeze mnie. Przeze mnie to wszystko się stało!
- Toby! Ja uważam, że to wina
Rebeki. Nikogo więcej. Ona zdecydowała za mnie. Skończmy ten temat! Bo mi się
niedobrze robi. Czuję się już jak człowiek. Jestem zmęczona.
- Toby, nie będziesz miał nic
przeciwko, jeśli zanocujemy noc u ciebie? – zapytał Klaus.
- Są jeszcze wolne pokoje.
Kath się rozgościła. Ty też na pewno się rozgościsz.
- Nie wątpię. Wypij cały
woreczek krwi. Nie wychodź na słonce. Załatwimy ci z Katherine pierścień. I nie
wychodź w nocy.
Klaus pomógł Kath wstać.
- Klaus, to że jestem
człowiekiem, to nie znaczy że jestem kaleką i nie dam sobie rady sama wstać.
Dojdę do pokoju. Jadłam już – powiedziała poirytowana i rozczochrana Pierce.
- Dobrze.
Brunetka poszła do pokoju, w którym już spała. Klaus miał
już iść znaleźć odpowiedni dla siebie pokój, ale zatrzymał go głos Toby’ego.
- Inne wampiry mogą tu wejść,
prawda?
- Tak – odparł odwracając się
w stronę młodego wampira.
- Nie lepiej zapisać tego
domu na Kath. Bylibyśmy bezpieczni.
- Ty byłbyś bezpieczny. O
Kath ja się zatroszczę.
- Sama Katherine dała ten
pomysł. Przemyśl to… Masz może jeszcze krwi, nie chcę zaatakować kogoś.
- Leży na stole w kuchni.
- Dzięki.
Klaus wyszedł z salonu bez słowa. Skierował się na początek
do pokoju, do którego wchodziła Kath.
- Mogę?
- Wejdź.
Kath siedziała na łóżku. Twarz schowała w dłoniach. Kiedy je
odsunęła miała czarne ślady od tuszu od rzęs.
- Nie płacz.
- Już nie płaczę –
powiedziała, dodając ledwo zauważalny uśmiech.
Pierwotny usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Chyba
dodało jej to otuchy. Czuła się bezpieczniej niż wtedy kiedy była wampirem.
- Kochasz mnie? Wybaczyłeś mi
zdradę?
- Tak. Wybaczyłem ci i kocham
cię. Nie przestałem cię kochać nawet wtedy, kiedy już wiedziałem… - patrzał jej
prosto w oczy.
Pierce nie odwracała wzroku. Patrzała na niego i po chwili
uśmiechnęła się szeroko. Klaus zbliżył twarz do jej twarzy. Swoje wargi do jej
warg. Gdy się pocałowali Katherine wyczuła, że wargi Klausa są miękkie i czułe.
Zauważyła to dopiero teraz, kiedy jest człowiekiem. Oderwała się od niego i
powiedziała:
- Czuję się dziwnie.
- Dziwnie?
- Tak. Teraz, kiedy jestem
człowiekiem, wszystko odczuwam inaczej – pokręciła głową. – czuję wszystko
wyraźniej. Na przykład, gdy jadłam pizze poczułam ten pyszny smak. Tak teraz
czułam, że twoje wargi są takie czułe. Nigdy tak tego nie odczuwałam.
Klaus nic nie powiedział. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Zostawię cię. Odpocznij –
odparł, po kilku chwilach.
Powoli wstał. Pocałował delikatnie Katherine w usta i
wyszedł, mówiąc:
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Kath szybko zasnęła, była bardzo zmęczona całą sytuacją.
Wiedziała, że czeka ją dużo nauki. Bała się, bo wiedziała, że nie jest tak
silna jak wcześniej. Nie pokazywała swojej słabej strony. Chciała udowodnić, że
jest silna i nie boi się niczego. Kochała Klausa, ale obiecała, że pomoże
Toby’emu.
Niklaus natomiast nie mógł zasnąć tak prędko. Cały czas
myślał, czemu Rebekah wcisnęła lekarstwo do ust Katherine. Kath jako człowiek.
Niezbyt można to sobie wyobrazić, ale tak jest. Bezbronna Pierce, jako
człowiek. Wierzył, jednak że się nie podda. Będzie przy niej zawsze.
Toby natomiast zasnął na kanapie w salonie. Wcześniej jednak
pozbył się ciała dostawcy. Wypił też drugi woreczek krwi nie chciał być
spragniony. Czuł się dziwnie, od kiedy stał się wampirem, jednak dobrze radził
sobie z obecną sytuacją. Nie ufał do końca Klausowi. Bał się, że w końcu go
zabije. Wyrwie serce lub wbije kołek w serce. Nie wiedział wielu rzeczy o
wampirach.
Rano jako pierwsza obudził się Toby. Wstał z kanapy,
rozciągnął się i ruszył w stronę kuchni. Niestety przeszedł koło okna, przez
które przedarły się już promienie słońca. Odsunął się jak najszybciej. „Okrutne
jest życie wampira” – pomyślał sobie. Na jego nieszczęście większość kuchni
była oświecona przez słońce. Westchnął zasłonił jakoś okno i wkroczył niepewnie
do kuchni. Otworzył lodówkę i wyciągnął talerzyk z kawałkiem pizzy, który
został od wczoraj. Kiedy zamykał lodówkę, obok zjawił się Klaus.
- O matko! – wystraszył się
Toby. – Nie strasz mnie więcej.
- Wybacz.
- Kath się obudziła?
- Jeszcze nie. Widzę, że
zasłoniłeś już jedno okno – dodał.
- No tak… Zapomniałem, że
wampiry nie mogą wychodzić na słońce.
- Przyzwyczaisz się. Jak
zamierzasz to zjeść – wskazał na pizze – Przygotuj się na zmianę smaku.
- Jak to? Wczoraj smakowała
tak, jakbym był człowiekiem – zapytał marszcząc czoło.
- Gdy byłeś człowiekiem
wszystko odczuwałeś inaczej. Twój organizm jeszcze się nie przyzwyczaił, ale teraz
będziesz miał wyostrzone zmysły, jednak jedzenie nie będzie ci tak smakować,
jak wcześniej.
Toby głośno westchnął.
- Miałeś wybór. Wybrałeś
życie wampira. Niektórzy uważają, że to życie potwora.
- Aż tak?
Klaus pokiwał twierdząco głową, a w tym samym czasie do
kuchni weszła Katherine.
- Oops. Idę się przebrać –
powiedziała, odwracając się na pięcie.
Stanęła i znów się odwróciła.
- Klaus, mógłbyś mi jak
najszybciej przynieść jakieś moje ciuchy z domu? I kosmetyki i jeszcze szczotkę
do włosów.
- To wszystko? – zapytał się.
- I buty – dodała
szeroko-uśmiechnięta.
- Będę za pięć lub dziesięć
minut – odparł, kierując się do drzwi.
- Czekam.
Kath nie wyglądała najlepiej, po pierwszej nocy spędzonej
jako człowiek. Miała rozczochrane włosy, trochę rozmazany makijaż, gdyż nie
zdążyła go zmyć, bo zasnęła, a także rozciągniętą bluzkę.
- Dobrze się czujesz? –
zapytał Toby, kiedy Klaus wyszedł z domu.
- Nieźle. A ty?
- Świetnie, dzięki. Chcesz
coś zjeść?
- Czytasz mi w myślach –
zażartowała Katherine.
Toby zgrzał sobie kawałek pizzy w mikrofali, a Kath zrobił
kanapki. Położył je na stole w kuchni. Usiedli naprzeciw siebie. Pierce
chwyciła kanapkę z żółtym serem. Niepewnie ugryzła kawałek i przeżuła. Jej
uśmiech ocenił, jak jej smakowała.
- Pyszna – dodała.
Toby także przegryzł kawałek i powiedział:
- Nie mogę tego samego
powiedzieć.
Katherine wybuchła śmiechem. Kiedy przestała się śmiać,
westchnęła.
- Przyzwyczaisz się. Jedzenie
nie będzie lepiej smakować.
- Już to słyszałem –
przewrócił oczami.
- Jak wyglądam? Miałam się na
początku zapytać, bo nie byłam jeszcze w łazience – zapytała niepewnie, gdy
pochłonęła drugą z kanapek.
- Szczerze? Jakby w twoim
pokoju przeszło tornado.
- Naprawdę?! Nic mi nie
powiedziałeś?! Oh… Klaus, pośpiesz się – krzyczała.
- Nie przesadzaj – próbował
pocieszyć ją Toby.
- Nie jesteś kobietą, Toby!
Idę już do łazienki, jak Klaus wróci, powiedz, że ma mi przynieść ciuchy.
- Dobra.
Brunetka wstała od stołu i ruszyła w stronę schodów i
łazienki. Kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, jej oczy otwarły się
szeroko. Już miała coś krzyczeć, lecz ktoś zapukał do drzwi od łazienki.
Otwarła je i ujrzała Klausa trzymającego jej ubrania, kosmetyki i szczotkę do
włosów.
- Oh… w końcu. Dzięki –
powiedziała, biorąc rzeczy od pierwotnego.
- Nie ma sprawy, dla ciebie
wszystko – odparł całując ją w czoło. – Buty są na dole. Pójdę załatwić
pierścień dla nowicjusza.
- Jakbyś mógł, zapytaj się,
Toby’ego, czy chce zapisać na mnie dom…
- Chcesz tego?
- I tak nie będę tu
mieszkała. Wrócimy do siebie. Toby przynajmniej będzie bezpieczny. Dla mnie to
bez znaczenia – uśmiechnęła się. – Idź już.
Dała mu krótkiego buziaka i wróciła do rzeczywistości.
Zamknęła się w łazience i nalała wody i płynu do kąpieli do wanny. Weszła do
wanny. Zamoczyła się cała. Wynurzyła się oraz umyła.
Kiedy wyszła z łazienki była
czysta, umalowana i ubrana. Włosy miała mokre, gdyż u Toby’ego nie było
suszarki. Na głowie, więc miała ręcznik.
- Toby nie masz w domu
suszarki?! – krzyknęła głośno Kath.
- Nie – powiedział cicho
jakiś głos za Katherine.
Ona aż podskoczyła ze strachu. Kiedy się odwróciła widziała Toby’ego.
- Toby! – uderzyła go pięścią
w ramię. Zabolało ją. – Auć. – Jej twarz wykrzywił grymas. – Kiedyś to by nie
zabolało – szepnęła.
- Pewnie tak.
Nagle Toby chwycił się za brzuch. Zaczął obijać się o
ściany, ruszając w stronę schodów. Pierce tylko patrzała i wykrzykiwała jego
imię. Podążała za nim, jak najszybciej mogła. Ręcznik sam spadł jej z głowy. Toby
znalazł się za drzwiami w promieniach słońca. Odczuwając ból, odruchowo schował
się w cień jednego z drzew, stojącego przed domem.
- Toby! O co chodzi? –
zapytała się Kath.
- Może ty mi powiesz? –
wytrzeszczył oczy.
Ona spuściła i pokiwała głową. Po chwili zrozumiała oraz
podbiegła do Toby’ego.
- Klaus zapisał na mnie twój
dom. Musisz założyć teraz pierścień – mówiła to, zdejmując swój pierścień i
podając mu go. – Muszę cię zaprosić do środka, podobnie jak ty zaprosiłeś
Rebekę przez przypadek.
„Nowicjusz” pokiwał twierdząco głową i wziął od Kath
pierścień. Założył go, jak wcześniej na mały palec. Wyciągnął rękę do przodu,
jakby miał coś chwycić. Kiedy wyszła na słońce nic się nie stało. Westchnął.
- Dzięki.
Katherine w odpowiedzi uśmiechnęła się i wyszła niepewnie na
słońce. Pierwszy raz od wielu stuleci nie mogła wyjść na słońce bez
pierścienia.
- Coś nie tak? – zapytał
Toby.
- Przeciwnie. Świetnie.
Wiesz, ile lat musiałam nosić ten pierścień? Z resztą nieważne, ale lepsze było
żyć z pierścieniem niż już nie żyć.
Młody wampir nic nie powiedział, tylko westchnął i ruszył w
stronę domu. Za nim ruszyła Kath. Toby przepuścił przodem Pierce.
- Wejdź, Toby – powiedziała.
– Ja chyba tego nigdy nie robiłam – dodała, kiedy już byli w salonie.
- Uhh… Ja już tego chyba
nigdy nie zrobię…
- Przeżyjesz… Ja też
przeżyłam…
- No tak… To teraz jak będę
wracał skądś to muszę mieć znów twoje zaproszenie? – zapytał, siadając na
kanapie. Katherine zrobiła to samo.
- Nie, wystarczy, że raz ktoś
cię zaprosi. Poradzisz sobie. Zawsze możesz kogoś zauroczyć – wytłumaczyła.
Po dwóch minutach ciszy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę – powiedziała i
wstała.
Otworzyła drzwi, w których zjawiła się Rebekah. Kath już
miała zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale pierwotna zaczęła mówić.
- Przyszłam zobaczyć jak
czujesz się jako człowiek – na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Mam nadzieję,
że śmiercią tego chłopaka nie sprawiłam ci przykrości?
- Przykrości?! – zapytała z
niedowierzaniem Kath. – Twój plan się nie powiódł. Fakt jestem człowiekiem, ale
nie przewidziałaś dwóch rzeczy. A może trzech.
- Ciekawe jakich – z jej
twarzy znikł uśmiech.
Rebekah chciała już przekroczyć próg domu, ale nie mogła.
- Przykro mi. To jest jedna z
tych rzeczy. Drugą – uśmiechnęła się. – jest to, że Klaus pomógł mi zapisać ten
dom na mnie.
- Klaus?!
- Tak, twój brat, Niklaus.
Zadzwoniłam, po tym jak się obudziłam i się z nim spotkałam. Opowiedziałam mu
całą sytuację. Po prostu prawdę. Przeprosiłam go. Wiesz, co się okazało?
Przecież wiesz. On nie wiedział, że mnie zamieniłaś w człowieka.
W oczach pierwotnej pojawił się gniew. Nie mogła nic zrobić.
- A trzecia rzecz? – zapytała.
Katherine chrząknęła. Wtedy w korytarzu pojawił się Toby.
- Niemożliwe! – krzyknęła.
- A jednak. Nie
przewidziałaś, że robiąc to nie napijemy się nawzajem swojej krwi? Może nigdy
tego nie robiłaś? – Kath pogrywała sobie z Rebeką. Wiedziała, że już jest
zdenerwowana.
- Nie przewidziałam tego, że
mu powiesz kim jesteś!
- Powiedziałam mu, bo między
innymi wypiłam mnóstwo alkoholu!
Rozmowa przerodziła się w kłótnie.
- Zdradziłaś mojego brata!
- Ale go kocham! Wtedy za
dużo wypiłam!
- Wręcz prawie ją zmusiłem –
dołączył się Toby.
- Nie możesz zmusić wampira!
– odwarknęła Rebekah.
- Wiem… Ona zrobiła to, żeby
mnie pocieszyć…
- Żeby pocieszyć poszła z
tobą do łóżka?
- Nie! – zaprzeczyła. – Po
prostu za dużo wypiłam!
Na szczęście kłótnia się skończyła, bo przed domem zjawił
się Klaus.
- Rebekah! Co ty tutaj
robisz? – zapytał zdziwiony. – Kath, idź z Tobym do środka. Porozmawiam sobie
jeszcze z Rebeką.
- Jak będziesz chciał, Klaus
to masz zaproszenie do środka – dodała zanim zamknęła drzwi.
- Może pójdziemy do naszego
starego domu? – zaproponował.
- Niech będzie – odparła.
Szli powoli do Mikaelsonów. Weszli do środka.
- Wychodzi na to, że nikogo
nie ma – stwierdziła Rebekah, kiedy zobaczyła opustoszały dom.
- Może nawet lepiej.
Przejdźmy do sedna. Dlaczego zrobiłaś to Katherine?!
- Zasłużyła na to –
powiedziała to tak spokojnie, że aż w Klausie zaczęło się coś gotować.
- Na co? Niepotrzebnie
opowiedziałem ci wszystko!
- Niklaus! Ty też sobie na to
zasłużyłeś.
- Niby dlaczego?
- Może chociażby, dlatego że
zawsze zabijałeś chłopaków, w których się zakochiwałam!
To rozśmieszyło Klausa.
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty
ich nie kochałaś.
- Nic o tym nie wiesz!
- A co było z Marcelem? –
zapytał. – Jakby cię kochał zrezygnowałby z życia wampira.
- Marcel to inna historia! –
w kącikach oczu pojawiły jej się łzy.
- Możliwe… Lecz nie musisz
się mścić, Rebekah. Wręcz nie powinnaś.
- Niby dlaczego?
- Jeszcze pytasz?
Zapomniałaś, że to ja mam sztylety? – Klaus błyskawicznie znalazł się u boku
Rebeki. W prawej ręce trzymał sztylet. Był już przy piersi pierwotnej.
- Tylko nie sztylet… -
szepnęła.
Było jednak za późno. Niklaus wbił sztylet w pierś swojej
siostry.
- Dobranoc siostrzyczko.
Zobaczymy się wkrótce – szepnął jej do ucha i wziął jej ciało do piwniczki.
______________________
Jak zawsze przepraszam was za to, że tak długo czekaliście. Jednak chyba wynagrodziłam wam to dłuższym rozdziałem. W tamtym tygodniu miałam mnóstwo sprawdzianów i kartkówek... ;c
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;] Czekam na waszą ocenę w komentarzu.
Oglądacie The Originals? Jeśli tak to powinniście wiedzieć coś o Marcelu. Jednak ostatnio się zapędziłam i krew Kath nie może być lekarstwem na wampiryzm, ponieważ Klaus i Toby byli, by ludźmi ;p
Pozdrawiam czytelników i jeszcze raz przepraszam ;*