Kiedy się obudziła przy jej
boku czuwał Klaus. Miał zamknięte oczy, ale wiedziała, że nie spał. Położyła
głowę na jego piersi. Nie odzywali się. Pierwotny pocałował czule Kath w czoło.
Uśmiechnął się.
- Będziesz musiała zrobić
zakupy. Mogę jeszcze przynieść twoje stare ciuchy.
Katherine nadal miała na sobie ręcznik. „Cud, że nie spadł,
kiedy spałam”, pomyślała. Zarumieniła się.
- Twoje serce przyśpieszyło –
oznajmił.
- Dziwnie się czuję, będąc
człowiekiem. Wolałabym być nadal wampirem, ale nie wiem, czy to możliwe. Chcę
umieć się bronić. Teraz nie mam jak, nie jestem taka szybka, silna…
- Ale nadal jesteś piękna.
Poczuła jak robi się czerwona na twarzy. Kiedy była wampirem
nie przeszkadzały jej komplementy, bo wiedziała, że jest piękna. Teraz, kiedy
jest człowiekiem nie była tego aż tak pewna. Tęskniła za dawnym życiem.
Zakupami bez potrzeby płacenia, martwieniem się fryzurą.
- Na zakupy ktoś musiałby iść
ze mną. Nie mogę teraz zahipnotyzować.
- Mogę dać ci pieniądze.
Możesz zadzwonić po Alice, chętnie z tobą pójdzie. Chciała cię dzisiaj
odwiedzić, bo wczoraj powiedziałem im, że źle się czujesz.
- Ona się o mnie martwi? –
zdziwiła się.
- Dziwne nie? Nie mam jej
numeru, ale na pewno Kol będzie miał.
- Nadal jest tutaj?
- Rozmawia z Toby’m. Wiesz
jak dużo mają wspólnych tematów? Sam się zdziwiłem.
Pierce mimo woli uśmiechnęła się. Może wszystko wróci do
normy? Może zmieni się w wampira i będzie tak jak dawniej? Będzie chodziła na
zakupy, na imprezy…
- Tęsknisz za wampirzym
życiem, prawda? – zapytał Klaus cicho.
- Nie wiesz jak bardzo. Ale
muszę porozmawiać z Toby’m jeszcze. Jest coś, co musi mi wytłumaczyć.
- Co?
- Opowiem ci to później.
Teraz mógłbyś…
- A… Za 10 minut jestem z
twoimi ubraniami – powiedział, jakby czytał jej w myślach.
Klaus wstał razem z Kath.
- Pośpiesz się… Pójdę
najwyżej do kuchni w ręczniku. Nie zapomnij o bieliźnie! – krzyknęła, kiedy
pierwszy wychodził.
Opadła z powrotem na kanapę. Nie miała zamiaru wychodzić z
pokoju w samym ręczniku. Fakt, Toby już ją widział, ale teraz było to coś
innego. Kol jeszcze tam był. Była człowiekiem. Westchnęła. „Przecież nadal
jestem Katherine Pierce”. Wyszła na korytarz. Poszła najpierw do łazienki.
Spojrzała w lustro. Jej włosy odstraszyłyby niejednego chłopaka. Chwyciła
szczotkę i rozczesała się. Po kilku próbach ułożenia ich udało się.
Zeszła boso po schodach i wkroczyła niepewnym krokiem do
kuchni. Ciekawe, co powiedzą Toby i Kol. Zobaczywszy ją, Toby pośpiesznie
odwrócił wzrok. Pewnie by się zarumienił, gdyby tylko mógł. Kol natomiast
uśmiechnął się szeroko.
- No, no. Czemu zawdzięczamy
ten piękny widok.
- Nie mam ubrań. Wszystkie
zostały u nas w domku, a ja nie zamierzam ubierać tego co wczoraj – odparła,
wzruszając ramionami. – Toby, widziałeś mnie przecież nago. Kol ty widziałeś
pewnie niejedną dziewczynę w ręczniku.
- Nie zaprzeczam.
Toby przewrócił oczami i skierował wzrok na Kath. Teraz
oboje pożerali ją wzrokiem, chociaż nie była całkiem naga.
- Muszę coś zjeść i nie
patrzcie się tak na mnie! Nie jestem dziwką.
Weszła do kuchni. Czuła chłód kafelek. Otworzyła lodówkę.
Ukazało się, że jest niemal pełna. Wyciągnęła masło, żółty ser i pomidora. Z
pojemnika wyciągnęła chleb. Kiedy chciała ukroić kawałek pomidora cicho
jęknęła. Sięgnęła po nóż, niestety źle go chwyciła, a kiedy poczuła ból
upuściła go na podłogę. Z palca wypłynęła krew. Rana ciągnęła się od czubka
kciuka po nadgarstek.
- Cholera – mruknęła. Trochę
ją bolało, no może więcej niż trochę.
Do kuchni weszli Kol i Toby. Gdy Nowicjusz zobaczył krew,
jego oczy się zmieniły, a kły same wyrosły. Przygryzł dolną wargę, żeby się
powstrzymać i odwrócił się. Nie miał jeszcze nad sobą pełnej kontroli. Kol
podszedł do Katherine.
- Coś ty zrobiła?
- Źle chwyciłam nuż. Chciałam
ukroić pomidora, nie pamiętam jak smakuję, choć nie pamiętam, czy w ogóle go
jadłam, kiedy byłam człowiekiem – westchnęła.
- Dam ci moją krew.
- Yyy… Nie. Poradzę sobie.
Wystarczy bandaż. Chcę być wampirem, ale chcę jeszcze posmakować ludzkiego
życia.
- Chcę, żeby chociaż rana się
zagoiła.
Kath uległa. Kol sięgnął po mały kieliszek, który schowany
był w jednej z szafek. Rozciął zgrabnie nadgarstek i nalał swojej krwi do
kieliszka. Skończywszy jego rana zagoiła się, a kieliszek podał Katherine.
Wypiła ją marszcząc czoło.
- Nie smakuje tak jak byłam
wampirem. Teraz jest gorzej.
Spojrzała na swój kciuk. Nie było ani śladu po cięciu.
Otworzyła szeroko oczy. Poczuła w sobie ciepło.
- Może częściej będę się
rozcinać? Fajne uczucie jest, kiedy rana się tak szybko goi.
- Lepiej umyj rękę, a ja się
zajmę nożem. Chyba nie chcesz, żeby Klaus się niepotrzebnie martwił.
Kath udała zamyślenie.
- To całkiem przyjemne, jak
ktoś się o ciebie martwi – uśmiechnęła się. Pierwotny spojrzał na nią ostro, a
ona szybko dodała: - Żartuję… Już myję tą rękę. Odechciało mi się jeść już
pomidora – wzruszyła ramionami.
Toby westchnął głęboko.
- Chyba powinnaś się
przenieść do nich. Nie umiem się jeszcze całkiem opanować. Już miałem ochotę…
- Nie dokańczaj lepiej.
Przynieś ścierkę. Trzeba wytrzeć podłogę – stwierdził Kol.
Toby wyszedł z pomieszczenia mamrocząc coś pod nosem. Kath
zdążyła umyć rękę, a Kol nóż. Nowicjusz wrócił i wyczyścił podłogę. Klaus się
nie pojawił jeszcze co trochę zaniepokoiło Katherine. Po chwili jednak
wszystkie obawy znikły, bo do domu wszedł Niklaus z dwoma wielkimi torbami.
- Oh… Weźcie.. – przerwał,
gdy zauważył Katherine. Zmierzył ją wzrokiem tak jak wcześniej Toby, czy Kol. –
Wziąłem nietknięte torby. Powinnaś coś znaleźć. Zaniosę ci je do pokoju.
Kath pokiwała twierdząco głową i poszła za nim do pokoju.
- Dziwnie się czuję. Jestem
jedną dziewczyną w tym domu. Są tu trzy wampiry, którzy patrzą na mnie z
pożądaniem, chociaż z dwoma już spałam – ugryzła się w język. – Z drugiej
strony fajne uczucie być pożeraną wzrokiem.
Klaus spojrzał na nią uważnie. W jego oczach było widać
troskę, miłość i pożądanie. Powstrzymał się jednak. Wiedział, że niedaleko,
zaledwie kilka metrów od pokoju w salonie siedzą Toby i Kol.
- Może wprowadzimy się do
Kola i Elijah? Mielibyśmy miejsce dla siebie. Oni by nam nie przeszkadzali –
przyciągnął ją do siebie. Ich biodra się zetknęły.
- Daj mi się zastanowić do
jutra – westchnęła. Klaus pocałował ją. – Dobra, wieczorem ci powiem.
Ich usta znowu się spotkały. Pocałunek zmieniał się z
delikatnego w coraz gwałtowniejszy. Policzki Kath stały się czerwone, a włosy
już miała rozczochrane.
- Hmm… Muszę się ubrać –
szepnęła, kiedy w końcu zdołała się od niego oderwać, a zrobiła to z trudem.
- Zastanów się dobrze –
pocałował ją w czoło i wyszedł. Kiedy zamykał za sobą drzwi rzucił jej tęskne
spojrzenie.
Pierce zerknęła do torb. Bieliznę Klaus przyniósł ją czarną
w osobnej torbie. Po zastanowieniu założyła niebieską bluzkę, ciemne obcisłe
spodnie i wysokie buty. Wyszła z pokoju i ponownie poszła do łazienki.
Spojrzała w lustro Policzki miała lekko zaróżowione i włosy w nieładzie. Szybko
się rozczesała i obmyła twarz, żeby trochę ochłonąć. Chciała się wyprowadzić,
ale nie chciała, żeby Toby był w niebezpieczeństwie przez nią. Przecież nie
mogę się o niego tak troszczyć, pomyślała. Westchnęła i wyszła.
Weszła do kuchni, w której panował teraz porządek. Na blacie
zauważyła talerzyk z kanapkami. Uśmiechnęła się. Sięgnęła po talerz i wkroczyła
pewnym krokiem do salonu, gdzie zastała Kola, Klausa, Toby’ego i Alice. Nie spodziewała
jej się tak szybko. Była dopiero jedenasta, a czuła się, jakby stała już na
nogach przynajmniej kilka godzin.
- Katherine! Jak się czujesz?
– podbiegła do niej i uścisnęła mocno.
- Lepiej. Wystarczająco
dobrze, żeby iść na zakupy – uśmiechnęła się krzywo.
- No nie wiem. Wczoraj źle się
czułaś… - wątpiła.
- Wczoraj to było wczoraj.
Dzisiaj jest już lepiej. A w ogóle przydadzą mi się nowe ciuchy – wytłumaczyła.
Nie chciała stracić dnia na siedzeniu w domu.
- No dobra. To chodźmy, po
drodze wstąpimy może na kawę – uśmiechnęła się.
Kath wzięła od Klausa pieniądze, które miał na wszelki
wypadek, taki jak ten.
Dziewczyny pożegnały się, założyły na siebie cienkie kurtki
i wyszły. Alice zaczęła opowiadać, co robiły razem z Hannah na wczorajszej
imprezie. Kath słuchała wszystkiego jednym uchem, ale drugim wszystko
wychodziło.
- Oh.. Przepraszam, mogłam
się domyślić, że nie chcesz tego słuchać, jak to świetnie się bawiliśmy –
westchnęła.
- Nic nie szkodzi. Nie zawsze
jestem na imprezach. To gdzie najpierw idziemy? – zapytała, zmieniając temat.
- Wiem…
Teraz rozmawiały o ubraniach. Katherine zauważyła, że Alice
coś gryzie, ale nie zamierzała o to pytać w tej chwili. Chciała ją wypytać przy
kawie. Nie chciała, żeby pomyślała o niej okropnie. Co?, pomyślała, Przecież
mnie nikt i nic nie powinno obchodzić, a szczególnie zdanie jakiejś śmiertel…,
skarciła się w myślach. Sama była śmiertelniczką, na jakiś czas, ale jednak
była.
Po zakupach, tak jak zapowiedziała Alice poszły do
kawiarenki w miłej okolicy. Dzisiaj nie było tam ruchu. Zaledwie stolików było
zajętych. Dziewczyny wybrały miejsce przy oknie, po drugiej stronie wejścia.
Położyły torby z zakupami na siedzeniach obok i zamówiły kawę.
- Coś się stało? – zapytała w
końcu Pierce.
- Widać?
Kath skinęła głową, a Alice westchnęła.
- Pamiętasz jak mówiłam ci,
że czuję od ciebie złą energię?
- Ode mnie, Klausa i Kola.
- Coś się zmieniło u ciebie.
Czuję takie… wibracje. Jakbyś miała w sobie dobrą i złą energię.
- Ohh… - Katherine wiedziała
o co chodzi. Była teraz człowiekiem, a kiedyś człowiekiem. - To dobrze, czy
źle?
- Nie wiem. Pierwszy raz coś
takiego czułam.
- A wierzysz, że jesteś
czarownicą?
Przerwały rozmowę, bo podeszła do nich kelnerka z dwoma
filiżankami kawy. Alice zamówiła czarną, podobnie jak Kath.
- Tak. Mogę to udowodnić.
Nie czekała na odpowiedź Katherine tylko wzięła łyżeczkę
leżącą obok serwetek i rozglądnęła się. Kiedy upewniła się, że nikt nie patrzy,
wymówiła szeptem jakieś niezrozumiałe słowa i łyżeczka dotychczas na jej dłoni
uniosła się.
- Uhm… - wyjąkała tylko Kath.
Nie wyglądała na zdziwioną, chociaż chciała to udać. Co
miała zrobić powiedzieć jej o wszystkim?
- Katherine. Nie wyglądasz na
zaskoczoną.
- Muszę skorzystać z
łazienki. Zaraz wracam, źle się poczułam – skłamała.
Alice westchnęła. Pierce pośpiesznie wstała i skierowała się
w stronę łazienki. Nie wiedziała, czy może z niej skorzystać, ale teraz ją to
nie obchodziło. Gdy zamknęła się w kabinie, wyciągnęła z kieszeni telefon i
napisała do Klausa. W wiadomości były same pytania i jedno stwierdzenie.
Alice jest czarownicą. Ona chyba coś podejrzewa, może
jej powiem wszystko? Mogę ją przyprowadzić do nas? Albo może jutro ją zaproszę
razem z Bonnie? Jej też przy okazji wszystko powiemy, co?
Odpisał po kilku sekundach.
Dobrze, zadzwonię zaraz do Bonnie, żeby przyszła.
Powiem jej wszystko, a ty ze spokojem z nią porozmawiaj. Spróbuj po części jej
wszystko wytłumaczyć. Napiszę do ciebie, kiedy Bonnie wszystko będzie
wiedziała.
Trochę ją to uspokoiło, ale nie do końca. Wyszła z łazienki
i wróciła do stolika, przy którym siedziała Alice. Wypiła już całą kawę.
Katherine nawet jej nie tknęła.
- Jak się czujesz? –
zapytała, gdy zauważyła Kath.
- Dobrze.
- Uhh… Wracając do tamtego…
- Masz rację – przerwała jej.
– Jesteś czarownicą. Przynajmniej tak mi się zdaję, a raczej jestem tego prawie
pewna. Wilkołaki, wampiry a nawet hybrydy istnieją.
- Co? – zapytała zszokowana
Alice. – Nie rozumiem, jestem jednak czarownicą? A wilkołaki i wampiry
istnieją?
- Tak. Wiem, że to dużo jak
na jeden dzień, ale wszystkiego nie wiesz. Niedługo dostanę wiadomość od Klausa
i pójdziemy do mnie, a raczej do Toby’ego. Wszystkiego się dowiesz.
- Toby o wszystkim wie? Kol?
Klaus?
- Toby dopiero od niedawna.
Kol i Klaus to… Nie zadawaj teraz tych pytań. Wiem, że masz ich mnóstwo, ale
zadasz je kiedy…
- Będziemy u Toby’ego. Wiem –
westchnęła. – Nie wierzę jeszcze w to co słyszę. Czyli moja prababka nie
kłamała?
- Nie. Poznasz jedną
czarownicę.
- Naprawdę? Może mi powiesz,
że poznam wampiry, a może jeszcze lepiej i hybrydę?
Katherine uśmiechnęła się krzywo.
- Znasz jakieś wampiry i
wilkołaki? Hybrydy też? – pytała z niedowierzaniem.
„Ja jestem wampirem”, chciała powiedzieć, ale ugryzła się w
język. Poczuła wibracje. Sięgnęła po telefon. Klaus.
- Chodź ze mną. Dowiesz się
wszystkiego, chyba, że nie będą chcieli ci powiedzieć.
Alice pokiwała głową. Zostawiła na stole banknot za kawy i
razem z Katerina wyszły. Nie odezwały się do siebie po drodze. Obie rozmyślały
o całej sytuacji. Ciekawe, czy Klaus przekonał Bonnie, myślała Katherine. Szły
spacerkiem. Po kilkunastu doszły pod domu Toby’ego taszcząc ze sobą torby z
nowymi ubraniami. Na ganku spotkali Stefana, Damona i Elenę. Bonnie stała na
progu domu.
- Kto to jest? – zapytała
Alice.
- Dowiesz się – odparła
tylko. Była zdziwiona, że był też Stefan, Damon i Elena.
Podeszły do nich. No tak, muszę ich zaprosić, bo inaczej nie
wejdą, pomyślała i uśmiechnęła się do siebie.
- Widzę, że jest cała ekipa.
No brakuje tylko Caroline – imię wymówiła z pogardą. – Wejdźcie do środka –
powiedziała w końcu.
Wszyscy weszli do domu.
- Wreszcie jesteście. Dajcie
torby, zaniosę je do pokoju.
Dziewczyny
oddały mu zakupy, które z czasem były cięższe. Spojrzały na siebie, a następnie
weszły do salonu. Wszyscy już siedzieli na miejscach. Katherine zachęciła
Alice, żeby usiadła, a sama oparła się o fotel, w którym usadowił się Klaus. Po
chwili doszedł Toby, który wcisnął się na kanapę. Ciszę przerwał Niklaus.
- Katherine, ile powiedziałaś
Alice?
- Niewiele. Jedynie, że
podejrzewam, że jest czarownicą i że wampiry, wilkołaki i hybrydy istnieją. Ale
może najpierw przedstawię jej innych gości – wzięła wdech. – To jest Damon –
wskazała na czarnowłosego, który uśmiechnął się zabójczo. – To jest Stefan – na
dźwięk swojego imienia uśmiechnął się słodko. – A to jest Elena i Bonnie –
pokazała je w odpowiedniej kolejności. – Poznajcie Alice.
- Hej… - wymamrotała tylko
brunetka.
- To kto opowiada? Tylko nie
przestrasz się dobra? – zapytała Kath.
- Spróbuję. Dobra,
zacznijcie, bo nie wytrzymam.
- To może tak: jestem
wampirem. Stefan i Elena też. Bonnie jest czarownicą, a Klaus i Kol pierwotnymi
– powiedział zadowolony z siebie Damon.
Wszyscy rzucili mu ostre spojrzenie, a Alice wytrzeszczyła
oczy. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Zapomniałem dodać, że Toby
też jest wampirem – dodał po chwili.
Zatkało ją do końca. Po chwili zebrała się w sobie i mówiła
lekko drżącym głosem.
- To dlatego czułam tą
energię, kiedy was dotykałam… A Katherine? Wcześniej czułam od ciebie to co od
reszty. Teraz jest inaczej.
- Byłam wampirem. Obecnie
jestem człowiekiem. Powinno to się niedługo zmienić, ale może wyjść nie tak jak
chciałabym – wyjaśniła.
- To można stać się
człowiekiem, kiedy było się wampirem.
- Jest lekarstwo na
wampiryzm. Poczekaj chwilę… Powinniśmy zacząć od początku – oznajmił Klaus.
I tak zrobili. Zaczęli od tego, kim są. Każdy mówił o sobie.
Damon dodał jak zawsze coś głupiego.
- No tak, jestem przystojny,
panie mnie uwielbiają. To pewnie przez to, że jestem zabójczym wampirem. Każda,
by się chciała ze mną przespać…
- Nie ja – powiedziały
równocześnie Bonnie, Elena i Alice.
Klaus spojrzał na Kath.
- Nie patrz tak na mnie.
Wiesz bardzo dobrze, że kiedyś z nim spałam.
- I zmieniłaś mnie w wampira,
podobnie jak mojego brata – dodał niebieskooki.
- O ile dobrze pamiętam ja
was nie zabiłam. Zrobił to wasz własny ojciec – obroniła się Katherine. – Damon
twoja kolej już minęła. Stefan teraz ty coś powiedz o sobie.
Stefan opisał swoje życie. Mówił jak się czuł, kiedy był
rozpruwaczem, jak dawna przyjaciółka mu pomagała. Lexi.
- Lexi była dawną
przyjaciółką? Co się z nią stało? – zapytała Alice.
- Zabiłem ją – oznajmił Damon
odwracając wzrok i uśmiechając się krzywo.
- Co zrobiłeś? Jak mogłeś
zabić przyjaciółkę swojego brata?! – wkurzyła się ciemnowłosa.
- W dodatku na jego oczach –
powiedziała cicho Elena.
- Co?! – oburzyła się jeszcze
bardziej.
- Chroniłem własnego tyłka –
wzruszył ramionami. – Nie wiedziałem, że na to patrzycie.
- Zamknij się, Damon –
odezwała się Bonnie.
Stefan kontynuował swoją opowieść. Po nim była Elena.
- Kiedy spotkałam się z
Katherine po raz pierwszy byłam zdziwiona i zszokowana.
- Czyli nie jesteście
siostrami? – zapytała Alice.
- Nie! Co to by było,
jakbyśmy były siostrami… Nawet sobie tego nie wyobrażam – powiedziała zirytowana
Katherine.
- A ja tak. Pewnie byś mnie
torturowała albo od razu zabiła.
- Raczej to pierwsze, lubię
zadawać ból, szczególnie tobie – odparła.
Alice spojrzała na Kath zszokowana. Nie znała jej od tej
strony. Dla niej była uprzejma. Jakoś się dogadywały. A tu wyznaje, że mogłaby
zabić z chęcią Elenę. Elena nie wydawała się być aż taka zła.
- Czyli kim jest dla ciebie
Elena – spytała.
- Ona jest moim sobowtórem.
- Nie moja wina – szepnęła.
- Tak, nieraz to mówiłaś.
Dobra, Bonnie mów teraz ty, bo ona już się nagadała – wszyscy skierowali wzrok
na czarownicę o ciemnych włosach, ciemnych oczach i ciemnej karnacji.
Była ładna, pomyślała Alice. Ciekawe, jak ona się
dowiedziała, że jest czarownicą. Po chwili znała już odpowiedź, bo Bonnie
opowiedziała o tym. Przysłuchiwała się każdemu po kolei. Następnie przyszła
kolej na Katherine. Jej chciała szczególnie wysłuchać. Czasem jej przerywała i
zadawała pytania. Kiedy dochodziła do końca, Alice nie mogła się powstrzymać.
- Zdradziłaś Klausa? Z
Toby’m? Z tej strony cię nie znałam.
- Pokazałam ci jedynie tą
lepszą. I tak rzadko ją pokazuję. Byłam pijana. Wypiłam ile? Dwie butelki wina?
– wzruszyła ramionami. – Najważniejsze, że Klaus mi wybaczył i nie zabił
Toby’ego. Pewnie przez to, że jego siostra później złożyła nam wizytę. Niestety
Toby ją zaprosił i ona mu skręciła kark, kiedy już miał moją krew w organizmie,
organizmie mnie wcisnęła lekarstwo na wampiryzm. No i tu się kończy historyjka
– uśmiechnęła się szeroko i usiadła na kolana ukochanego.
- Zostaliśmy tylko ja i Kol.
Zacznij bracie – zachęcił go.
Kol opowiadał długo, ale ciekawie, uświadomiła sobie Alice.
Kiedyś go kochała. Była zauroczona. Teraz był jej przyjacielem. Nawet jak jest
wampirem, jak się okazało jednym z pierwszych, nie boi się z nim rozmawiać. Na
początku przestraszyła się, że jest czarownicą, ale zrozumiała, że nie może
tego zmienić. Albo ignorowała to albo weźmie się w garść i postanowi nauczyć
się czarować. Może ta czarownica, Bonnie, by jej pomogła? Musiałaby się jej
spytać na osobności. Niech się zgodzi, mówiła w myślach. Kol skończył. Wszyscy
spojrzeli na Klausa.
- No, to zostałem tylko ja.
To zacznę od samego początku. Mam dużo rodzeństwa. Jednym z nich jest obecny tu
Kol. Jest jeszcze Rebekah i Elijah. Oni należą do tych żyjących, można
powiedzieć…. – opowiadał dalej.
Mówił jak z ojcem jeździli na polowania. Wspomniał też, jak
go dręczył, a Elijah nie miał odwagi sprzeciwić się ojcu. Westchnął. Później
tknął temat, że jest hybrydą. Oczy Alice powiększyły się momentalnie.
- Hybrydą? Oh… A Kol, Elijah?
Czemu oni nie są hybrydami tak jak ty? Przecież zrodziła was jedna matka.
- Ale zdradziła ojca z
wilkołakiem. Kiedy staliśmy się wampirami, po długim czasie chciałem obudzić w
sobie wilkołaka. Udało się. Jednak nie mogłem tworzyć więcej hybryd. Mógłbym,
jakbym miał krew sobowtórów. Na początku myślałem, że trzeba zabić sobowtóra.
Wtedy jeszcze nie czułem nic do Katherine i chciałem ją zabić. Ona, gdy się
dowiedziała o tym, podstępem napiła się krwi wampira, a następnie, kiedy nikt
nie patrzył zabiła się.
Nastała cisza. Jednak nie trwała długo, ponieważ Klaus
kontynuował swoją opowieść. Kath nie przepadała za opowieściami, dlatego wyszła
z salonu do pokoju. Wcześniej szepnęła Toby’emu, żeby poszedł za nią.
_______________
Skończyłam w końcu ;) Mam nadzieję, że się będzie podobać, jak zwykle. Możecie dodać jakieś pomysły ;] Wpadłam nawet na to, co Katherine znalazła na strychu u Toby'ego :D
Na drugim blogu dostałam nominację, na tym też i bardzo jestem mile zaskoczona ^^ Dziękuję wszystkim czytelnikom i proszę byście zostawiali po sobie komentarz :3