I było po sprawie. Klaus
zasztyletował Rebekę. Ukrył ją w piwniczce, gdzieś w tajemnym pomieszczeniu, o
którym tylko on wiedział. Katherine przez jakiś czas była bezpieczna. Do czasu.
- No w końcu wróciłeś –
powiedziała Kath rzucając mu się na szyję, kiedy wszedł do salonu. – Co się stało?
- Nic. Rebekah nie jest na
razie problemem. I przez dłuższy czas będziemy mieć ją z głowy.
Pierce odsunęła się od niego i spojrzała podejrzliwie.
- Klaus, znam ten wzrok, nie
mów mi, że ją zasztyletowałeś… Zemści się. Będzie próbowała mnie zabić.
- Nie dopuszczę do tego, żeby
cokolwiek ci się stało – zrobił krok w jej stronę.
Do salonu wszedł Toby. Trzymał białą wodę niegazowaną oraz
woreczek krwi.
- Hmm… Może nie będę
przeszkadzał?
- Chodź śmiało – zachęcił
Klaus.
- Słyszałem, że mówiłaś coś o
zasztyletowaniu. O co w tym chodzi? – zapytał i usiadł na kanapie. Hybryda i
Katherine zrobili podobnie.
- No o tym ci nie mówiłam. No
więc chodzi o to…
- Może ja powiem. W końcu to
chodzi o moją rodzinę.
Kath skinęła głową.
- To tak. Nie można nas zabić,
ale można nas pierwotnych powstrzymać, można chyba tak powiedzieć. Są takie
sztylety, które trzeba zanurzyć w… - zatrzymał. – Nie ważne. Wszystkiego się
nie dowiesz. Później trzeba je wbić w pierwszego. Jednak nie można ich
wyciągać, jeśli chcesz, żeby któryś z nas był nieszkodliwy. Kiedy wyciągniesz
sztylet, pierwotny wraca do „życia”.
- Uhh… trochę to
skomplikowane.
- Nie wiesz wszystkiego, ale
to na razie wystarczy.
- Czyli rozumiem, że wbiłeś w
swoją siostrę sztylet, tak?
Klaus potwierdził.
- Yhym… Raz już tak leżała
przez 50 lat. Nie była tak zadowolona, kiedy w końcu wyjąłem sztylet. Tak jak
reszta mojego rodzeństwa – mruknął.
- Resztę rodzeństwa też
zasztyletowałeś? Chyba powinienem się ciebie bać – powiedział szczerze.
- Już nie. Jeśli ja go
poproszę to nic ci nie zrobi – dodała Petrova, patrząc na ukochanego. – Prawda?
- Tak. Kath miała ci pomóc.
Ja też pomogę. Nie mówię, że życie wampira jest łatwe, bo nie jest. Trzeba się
prostu nauczyć tak żyć – wyjaśnił Klaus.
Toby westchnął.
- Muszę zabijać? Trochę mam
wyrzuty, co zrobiłem dostawcy…
- Nic dziwnego. Niektórzy tak
mają. Oczywiście mnie i Kath już to mniej przeszkadza, ale ty jesteś
młodzikiem, więc to zrozumiałe.
- Mówiłam ci o hipnozie,
trochę?
„Nowicjusz” pokiwał twierdząco głową.
- Możesz zahipnotyzować
człowieka, mówiąc na początek: „nie krzycz” lub „nie bój się”, napijesz się
krwi, nie zabijając człowieka, a następnie znów zahipnotyzujesz i powiesz: „
zapomnij, że mnie spotkałeś” i wymyślasz wiarygodną bajeczkę.
- Pamiętaj, żeby patrzeć w
oczy osobie, którą zahipnotyzujesz.
- A jeśli spróbuję zauroczyć,
kogoś kto ma przy sobie werbenę? Ona nie posłucha…
- Zależy jaka będzie
sytuacja… Jak nic nie wie o wampirach i będzie przestraszona, zacznie krzyczeć,
czy coś takiego, po prostu skręć kark, bo inaczej rozpowie, że są wampiry w
Mystic Falls. A tego nie chcemy.
- Oh… A jak można zdobyć
woreczki z krwią?
- Nie chcesz wiedzieć –
szepnęła mu do ucha Kath. – Tym zajmie się Klaus albo ja. U nas w domu chyba
jeszcze będzie tego sporo… Ja teraz nie muszę pić krwi, więc…
- Wiem… Dzięki, że mi
pomagasz.
Katherine wzruszyła ramionami i poszła do kuchni. Otworzyła
lodówkę, szukając czegoś.
- Trzeba kupić coś do żarcia.
Inaczej umrę z głodu.
- Ja pójdę – oznajmił Toby. –
Możesz iść ze mną? – skierował to pytanie do Klausa. – Nie chcę kogoś ugryźć
publicznie albo zabić.
- Pójdę. Jutro załatwię ci
pierścień, na twój palec. Dzisiaj powinieneś dać radę z tym od Kath – odparł.
- Co chcesz?
- Hmm… Cokolwiek, co jest
dobre i można się tym najeść. I napoje też możecie kupić – posłała im ciepły
uśmiech. – Tylko nie za długo.
Klaus i Toby wyszli do sklepu, zostawiając Katerina samą w
domu. „Nowicjusz” przytrzymywał pierścionek od Kath, żeby mu nie spadł.
- Jak długo znasz Katherine?
– zapytał znienacka.
- Długo. Bardzo. Praktycznie
znam ją odtąd kiedy stała się wampirem i trochę dłużej. Kilkaset lat.
- Naprawdę? Myślałem, że no…
od kilku lat się znacie.
Klaus się zaśmiał. Wtedy weszli do sklepu, który był
najbliżej domu Toby’ego, a raczej już Kath.
- No tak. Ty dopiero
wkroczyłeś w nowe życie.
- Kupujmy i wychodźmy. Czuję
krew.
- No tak, prawie zapomniałem,
dlaczego tu jesteśmy.
Wzięli potrzebne produkty: wody smakowe, kisiel, wafle
ryżowe, chrupki, paluszki i inne mniej zdrowe rzeczy.
- Teraz spróbuj
zahipnotyzować kasjerkę – szepnął do Toby’ego.
„Nowicjusz” westchnął. Cały czas miał ochotę się napić krwi
z szyi kasjerki.
- Spróbuję.
- Nie musimy płacić – patrzył
prosto w jej oczy, tak jak wcześniej radził Klaus. Jej źrenice się
pomniejszyły.
- Nie musicie płacić.
Toby pośpiesznie wziął torby z zakupami i wyszedł, nie
czekając na pierwotnego.
- Dobrze sobie poradziłeś.
Świetnie ci poszło – pochwalił go w drodze pierwszy.
- Dzięki – wymamrotał.
- Nie wyglądasz na
zadowolonego – zauważył.
Rzeczywiście nie wyglądał. Miał smutny wyraz twarzy.
- Prawda. Nie dziw mi się.
Nigdy nie używałem takiej magii. Nie rozumiesz?
- Szczerze? Nie.
- No tak. W końcu nie wiesz
nic o moim życiu.
- Tak. Jednak życie wampira,
to dla niektórych drugie życie. A ty jedynie zabiłeś jednego człowieka i
zauroczyłeś kasjerkę.
- Wampiry nie powinny
stosować kompulsji. Ludzie są wtedy bezbronni.
- Tak, wiem, byłem kiedyś
człowiekiem, tylko ja nie chciałem być wampirem.
- Powiedziałbym coś innego…
- Toby – zwrócił się po
imieniu. – Nie wiedzieliśmy, że moglibyśmy być wampirami. My jesteśmy
pierwszymi. Ja i moje rodzeństwo. Nie żałuję tego ani niczego innego. Ty też
nie powinieneś.
- Tak uważasz?
Klaus pokiwał twierdząco głową.
- Jeśli chcesz możemy wyjść
dziś wieczorem, zabawimy się. Co ty na to?
- Hmm… No nie wiem, a Kath?
- Katherine nic się nie
stanie. Jest tam bezpieczna, najwyżej załatwię jej „ochroniarza”.
- No dobra – powiedział bez
przekonania.
- Będziemy się dobrze bawić,
uwierz mi.
Kiedy weszli do domu, Kath siedziała w salonie i oglądała
jakiś kiepski serial. Gdy ich ujrzała wyłączyła telewizor i podbiegła do nich.
- No w końcu. Wiecie jak się
nudziłam? W telewizji lecą jedynie kiepskie seriale i filmy. Macie coś do
picia?
- Mamy. Toby zrobi coś do
jedzenia, a ja pójdę po krew dla niego.
- Dobrze idź – pocałowała go
prosto w usta.
Krótki, ale namiętny. Pierwotny oderwał się od niej i
wyszedł.
- Na co masz ochotę?
- Może frytki? Kupiliście?
- Tak, ale wiesz, że one mają
mnóstwo kalorii?
- Raz mi nie zaszkodzi… Chyba
– wzruszyła ramionami i podeszła do reklamówki z zakupami, które przed chwilą
odłożył „Nowicjusz”. Wyciągnęła wodę truskawkową. Odkręciła i nalała sobie do
szklanki.
- A tak, jak było?
Powstrzymałeś się przed ugryzieniem kasjerki?
- Ledwo…
Katherine wzięła dwa spore łyki i mówiła dalej.
- Początki są trudne, ale
później jest łatwiej. Lepiej się powstrzymywać niż wyłączyć człowieczeństwo.
Toby przerwał wykładanie zakupów.
- Głodna jestem –
przypomniała.
Wrócił po chwili do rozpakowywania, a następnie uszykował
głęboką patelnię i olej oraz frytki.
- Można wyłączyć
człowieczeństwo?
- Tego też ci nie mówiłam? –
zmarszczyła brwi. – Może lepiej.
- Powiedz mi.
- Nie powinnam. Co jeśli
będziesz chciał wyłączyć człowieczeństwo?
- Nie będę, raczej nie.
Proszę, Katherine.
- No dobrze. Więc… mam chyba
lepszy pomysł – oznajmiła Kath.
- Jaki?
- Znam jednego wampira, który
jest wrażliwy i wyłączył człowieczeństwo.
- Naprawdę?
- Tak i mieszka w Mystic
Falls, może pójdziesz wieczorem ze mną go odwiedzić?
- Klaus mi zaproponował, że
dzisiaj pójdziemy się zabawić… Chciał pokazać mi jakie może być super życie
wampira.
Katerina ponownie zmarszczyła brwi.
- Hmm… To pójdę z tobą jak
zjem frytki. Do wieczoru jest jeszcze dużo czasu.
- Ale nie powinnaś… - nie
dokończył, bo Kath mu przerwała.
- Rebekah jest
zasztyletowana. Mam jeszcze ciebie, młodego wampira, który nie wie jak się
powstrzymać przed ugryzieniem kogoś – uśmiechnęła się.
Toby zaczął smażyć frytki, a Kath przyglądała się temu w
milczeniu. Kiedy miała już jedną porcję na talerzu, wszedł Klaus.
- Widzę, że zaczynasz jeść.
- Tak, a po obiedzie zabieram
Toby’ego do Stefana.
Pierwotny spojrzał ostro na „Nowicjusza”.
- Sama to zaproponowała,
powiedziała, że i tak Rebekah jest zasztyletowana.
- Nie możecie mnie tu trzymać
cały czas, jestem człowiekiem, też potrzebuję rozrywki.
- Idę z wami – oznajmił
pierwszy.
- Nie! Nie ma mowy. Ty
wyjdziesz sobie wieczorem z Tobym. Chcę, żeby Toby poznał Stefana. Mówiłam coś
o wyłączeniu człowieczeństwa, a sam wiesz, że Stefan jest, można powiedzieć
doświadczony…
- Wiem… Dobra możecie iść,
tylko Toby pilnuj jej, a ty pilnuj jego.
- Dziękuję, Klaus –
powiedziała i później wzięła frytkę.
- Toby, czemu nie jesteś
kucharzem? Świetnie gotujesz.
- Tiaa… Frytki kupiłem w
sklepie dla przypomnienia.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Kath dalej jadła.
- No właśnie, Toby weź się
trochę napij przed wyjściem. Tam też może cię poczęstują – podał m woreczek
krwi. – Wystarczy ci na kilka dni…
- Kath gotowa do wyjścia?
Chcesz może poprawić makijaż, fryzurę?
- A powinnam?
- Nie jestem stylistą, ale
mogłabyś się trochę rozczesać przed wyjściem.
Katherine spojrzała na nich z niedowierzaniem, wstała i
pobiegła do łazienki na górę.
- Oh… Muszę odwiedzić
fryzjera – krzyknęła.
- Nie dzisiaj. Uczesz się i
chodź. Pierwszy raz pójdziemy do kogoś w twoim ludzkim, nowym życiu.
Kath po chwili zeszła ze schodów. Jej fryzura już była
poukładana. Ubrała buty na korkach, które nosiła, kiedy była wampirem.
- Jestem gotowa. Chodźmy.
Tak zrobili. Wyszli na zewnątrz. Słońce jeszcze świeciło.
Kath już to wcale nie przeszkadzało, właśnie była zadowolona, że nie potrzebuje
już pierścionka.
- Ten wampir ma na imię
Stefan? – zapytał Toby, gdy byli już w drodze.
- Tak.
- Skąd go znasz?
- Hmm… To przeze mnie jest
wampirem. Jego brat też.
- To ci bracia, o których mi
mówiłaś. Kochałaś tego młodszego. Stefana, czy tego drugiego?
- Czy to ważne? – zapytała
trochę poirytowana Katherine.
- Nie. Przepraszam, nie
powinienem cię wypytywać o przeszłość.
- Rozumiem. Zaraz będziemy na
miejscu. Jak zobaczysz Elenę, to nic nie mów. W końcu jest ze Stefanem.
- No tak…
Po paru minutach doszli do domu Salvatore. Kath zapukała i
weszła. Toby niepewnie przeszedł przez drzwi.
- Tu mieszkają same wampiry –
oznajmiła. – Elena też jest wampirem.
- Ahh – powiedział to, bo nic
innego nie przyszło mu do głowy.
Wtedy znikąd pojawił się Damon.
- Kogo moje oczy widzą?
Katherine. Kogo przyprowadziłaś? Dziwnie wyglądasz – spojrzał na nią z ukosa.
- Jest Stefan? – zapytała.
- Będzie za 10 minut.
Poczekajcie w salonie. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Damon poznaj
Toby’ego, Toby to jest Damon, brat Stefana.
Toby wyciągnął dłoń. Damon zmrużył oczy i wyciągnął swoją.
Odwzajemnił uścisk.
- Chodźcie do salonu. Toby
chcesz się czegoś napić?
- Chętnie.
- Sok, czy może whisky?
- Mi daj krew, a Toby’emu sok
– wtrąciła Kath.
- Zaraz wracam – powiedział
Damon wychodząc z salonu.
- Co? Wiesz, że nie jesteś
wampirem!
- Toby! Nikt jeszcze nie wie,
że jestem człowiekiem. Myśli, że ty nim jesteś. Wiesz, ile osób chętnie by mnie
zabiło?
- Aha… Dobra, a jak
zamierzasz wypić krew?
- Wymienimy się, jakoś… Albo
nie. Powiem mu jakoś, że jestem człowiekiem. Spróbuję.
Damon wrócił z napojami dla gości i dla siebie. Krew miał we
woreczku, a sok w kubku. Położył krew i sok na stół.
- Częstujcie się.
- Damon, pewnie się
zastanawiasz, po co przyprowadziłam to Toby’ego.
- Nie. Wiem, że chcesz się z
nim zabawić i w końcu zabić.
Katherine spojrzała na niego ostro.
- Nie zgadłeś – powiedziała
surowo i wstała. – Jesteś mało spostrzegawczy. Myślałam, że się od razu
domyślisz.
- Czego?
- Że to ja jestem
człowiekiem, a Toby wampirem – powiedziała. Nie mogła już tego odwrócić.
Damon patrzał na nich wstrząśnięty. Na jego twarzy malowało
się zaskoczenie, niedowierzanie…
- To niemożliwe – wymamrotał.
- A jednak. Toby, poczęstuj
się krwią.
„Nowicjusz” posłusznie wziął woreczek z krwią. Otworzył i
napił się łapczywie. Wypił połowę zawartości.
- Słyszałem ludzkie serce. Ty
nie możesz być człowiekiem, bo byłaś wampirem! – powiedział oburzony.
- Wiem, ale niestety
zdradziłam Klausa jednej nocy, on powiedział o tym Rebece, a ona się zemściła.
Klaus jednak nic o tym nie wiedział i mi wybaczył.
- Jak Rebekah się zemściła?
- Mi wepchnęła lekarstwo na
wampiryzm, a Toby’emu skręciła kark.
- Ostro – stwierdził Damon.
- Wiem…
- To jakim cudem Toby jest
wampirem? – spytał.
- Hmm… Z nim zdradziłam
Klausa. No jakoś tak wyszło, że piłam jego krew, a on moją.
- Wow. Historia prawie
niemożliwa. Jeszcze jedno pytanie: Czemu Klaus go nie zabił? – wskazał na
Toby’ego.
- Dla mnie. Obiecałam
Toby’emu, że pomogę mu w wampirzym życie. Wytłumaczę mu wszystko.
- Dobra, a co się z Rebeką
stało?
- Za dużo pytań, Damon. Zaraz
wróci Stefan i wszystko będę musiała wyjaśniać od początku.
- Racja. A po co do Stefana?
- Bo on jest bardziej
doświadczony niż ty w jednej sprawie.
- Niby jakiej?
- W wyłączaniu
człowieczeństwa. Oczywiście ty też nieraz wyłączyłeś swoje człowieczeństwo, ale
ty niczego nie żałujesz.
W końcu Toby się odezwał.
- Niczego nie żałujesz?
- Nie. Uwierz mi zabijałem
wielu ludzi.
- Tylko…
- … ja nie jestem
rozpruwaczem, wiem.
- Widzisz? Stefan bardziej mu
pomoże.
- Rozpruwaczem? – zapytał
zdziwiony Toby.
______________
W końcu dodałam :) Mam nadzieję, że się podoba ;*
Zostawiajcie po sobie jakiś szczery komentarz ;)
A tak, pochwalcie się co dostaliście na święta? ^^