sobota, 10 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ VIII

- Nie przejmuj się – pocieszała go, chociaż nie było to w jej stylu.
- Nigdy nikogo sobie nie znajdę…
- Znajdziesz… Spotkamy się może jutro wieczorem, pogadamy… Doradzę ci – mówiła dalej.
- Będę wdzięczny.
- To jutro o 19, hm… może u ciebie?
- Może być. Mieszkam przy stacji, w taki pomarańczowym domku.
- Nie zgubię się. Mieszkasz sam?
- No… Moi rodzice wyjechali rok temu do Londynu.
         Kath spojrzała na niego jeszcze raz. Miał ciemne włosy, zielone oczy i dojrzały zarys twarzy. Był przystojny… i samotny. Taki przystojniak nie ma dziewczyny?! Wróciła do rzeczywistości.
- To jesteśmy umówieni.
- Twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko?
- Nie… Ja będę dawała ci rady. Jesteś nieśmiały, prawda?
- Hmm… Tak.
- Nauczę cię, jak się podrywa dziewczyny.
- Niech będzie – odparł zadowolony.
- Klaus, będzie wiedział, że idę do ciebie. On jest spokojny. Wie, że może mi ufać – mówiła.
- Skoro tak.
- Poszukam Klausa i powiem mu o naszym planie.
- Okej. Ja idę się przewietrzyć.
         Katherine poszła w stronę baru, mając nadzieję, że znajdzie tam Klausa. Był tam. Popijał whisky z Tomem.
- O, Katherine. Jesteś już.
- Jak widać. Może jutro umówicie się na piwko u nas wieczorem? Ja spotkam się z Tobym. Chce się nauczyć jak podrywać dziewczyny. Jest nieśmiały.
- Dobry pomysł. Słyszysz Tom. Jutro przyjdź do mojego domku. Stoi przy lesie, na drugim końcu miasta. Dojdziesz?
- Pewnie – oznajmił.
- A kto to Toby? – zapytał Niklaus.
- Ten z którym tańczyłam.
- Ten z ciemnymi włosami?
- Tak.
- To jest kolega Alice. Chodzili razem do szkoły – wtrącił Tom.
- Możesz iść – szepnął jej do ucha.
- Dzięki.
         Kath spojrzała na wyświetlacz telefonu. Była dwudziesta druga dziesięć. ‘Ten czas tak szybko leci’ pomyślała. Klaus patrzał na nią ciepłym wzrokiem. Tom spojrzał na nich.
- Piękna z was para – powiedział.
- Yh… Dziękujemy – odparła Katherine, marszcząc brwi. – Nikt jeszcze nam tego nie powiedział.
- Jesteś pierwszy – dodał pierwotny.
         Tom nic nie powiedział. Kath i Klaus przytulili się. Spojrzeli na siebie, a później uśmiechnęli. Byli jak nastolatki, którzy się dopiero zakochali.
         Impreza toczyła się dalej. Wszyscy tańczyli i szaleli. Większość gości wypiło mnóstwo drinków. Klaus wziął telefon i wykręcił numer Kola. Kath to zauważyła i powiedziała:
- Powiedz mu, żeby jej nie zabijał. Przynajmniej nie dzisiaj. Umówiłam się z nią na jutro.
- Okej. Powiem, żeby nie był agresywny i żeby kupił jej prezent. Jakiś drogi. Może się pogodzą?
- Świetny pomysł. Daj mi znać jak Kol będzie w pobliżu. Wyprowadzę ją na zewnątrz i wtedy da jej prezent.
- Okej. To dzwonię, a ty sobie zamów drinka.
- Chętnie.
         Po dziesięciu minutach Kath nie miała już drinka, a ukochany dał jej znać, żeby wyprowadziła Alice na zewnątrz. Znalazła ją od razu. Także zamawiała drinka.
- Alice, mam dla ciebie prezent, tylko na początku może ci się nie spodobać…
- Nie musisz. Ważne, że jesteś.
- Chodź na zewnątrz.
- Naprawdę nie…
- Chodź – mówiła, ciągnąc ją za rękę.
- Jak tak nalegasz.
- Tylko obiecaj, że nie wrócisz do środka od razu.
- Obiecuję.
- No dobra.
         Obie wyszły z baru. Stał tam Kol. W prawej ręce trzymał bukiet czerwonych róż, a w lewej małe pudełko, pięknie zapakowane.
- No nie... – powiedziała wściekła Alice. Chciała już wrócić do środka, ale Kath powiedziała.
- Obiecałaś.
- Niech będzie. Czego chcesz? – zwróciła się do Kola.
- Chcę, żebyś mi wybaczyła. Wiem, że nie chcesz mnie już widzieć… Pewnie już nic z tego nie wyjdzie, dlatego chciałem cię prosić, żebyśmy zostali przyjaciółmi – zrobił parę kroków do przodu. – Przyjmij ode mnie kwiaty na przeprosiny, a ten drobny prezent na urodziny. Wszystkiego najlepszego Alice.
         Alice zaniemówiła. Ciekawe co Klaus mu nagadał, że Kol tak się wystroił. Miał na sobie garnitur. Nie miała ona wyboru. Musiała mu wybaczyć. Po chwili po policzku spłynęła jej łza.
- Wiesz co, Kol. Nie wiem, co powiedzieć. Chciałam przeprosić cię, że tak źle o tobie myślałam.
         Pierwotny przybliżył się i wręczył kwiaty oraz prezent.
- Czyli wybaczasz mi? Zostaniemy przyjaciółmi – Kath chciała parsknąć śmiechem, ale powstrzymał ją Klaus, który zjawił się znikąd.
- Hmm… Możemy spróbować – oznajmiła, chwytając bukiet. – Prezentu nie chcę.
- Weź, będziesz zadowolona.
- Dziękuję – szepnęła do Katherine.
- Klaus też pomógł.
- Tobie też dziękuję.
- Otworzysz teraz prezent? – zapytał Kol.
- Pewnie – powiedziała wycierając wolną ręką łzy.
         Kol wcisnął jej prezent.
- Kath, potrzymasz?
- Pewnie – odparła uśmiechnięta, biorąc od niej róże.
         Alice wzięła swój prezent. Był zapakowany w niebieski papier i srebrną wstążkę. Otwarła starannie papier. Znajdowało się pod nim jasne podłużne pudełeczko z kokardą na środku.
- Otwórz – nalegał Kol.
         Otwarła.
- Oh… Jaki śliczny. Czy to jest ta, którą tak bardzo chciałam mieć? – zapytała. Znów płakała. Były to łzy szczęścia.
- Tak. Widziałem jak ją oglądałaś. ..
- Ale ona mnóstwo pieniędzy kosztowała.
         Była to srebrna bransoletka wysadzona kilkoma brylancikami. Było widać ich błysk. Było ich trzy… nie cztery. Cztery brylanciki! Alice miała racje, mówiąc, że kosztowało to mnóstwo pieniędzy.
- Załóż ją – zachęcał.
- Nie jest za droga, żeby ją zakładać?
- E tam. Możesz ją nosić. Zawsze możesz powiedzieć, że brylanty nie są prawdziwe.
- Racja. Dziękuję ci, Kol – powiedziała, przytulając się do niego.
- Założę ci ją – dodał.
- Okej. A wejdziesz do środka?
- Chętnie.
         Pierwotny założył jej bransoletkę, a następnie wszyscy weszli do środka.
- Jeszcze raz dziękuję, że go tutaj zaprosiliście – powiedziała Alice. – Przynajmniej będziemy przyjaciółmi.
- Nie ma za co… To taki prezent urodzinowy – stwierdził Klaus.
- Jutro się spotkamy? – zapytała Katherine.
- Pewnie, a o której. Może razem z Hanną pójdziemy najpierw na zakupy, a później same pójdziemy sobie pogadać?
- Dla mnie super. To spotkamy się o 9 koło tego baru.
- Niech będzie.
- Powiedz jeszcze Hannie.
- Spoko.
         Cała czwórka ruszyła w stronę baru. Każdy poprosił jakiegoś drinka. Wszyscy przez jakiś czas gawędzili, a później ruszyli na parkiet. Tym razem pary były takie: Kol poprosił Kath, a Klaus Alice.
- Po co się z nią spotykasz? Mogłaby już nie żyć – odezwał się Kol, kiedy tańczył.
- Bo chcę się dowiedzieć więcej, a w ogóle jakby się dowiedziała, że naprawdę jest czarownicą, by była naszym przyjacielem. Kto wie, może byłaby tak dobra jak Bonnie?
- Nie żartuj sobie… A jak odkryje kim jesteśmy?
- To jej to wytłumaczymy, a jak nas nie będzie chciała znać to będziesz mógł ją zabić.
- Niech będzie. Co jak co, ale ty umiesz obmyślać plany.
- W końcu jestem Katherine Pierce.
- Racja – westchnął.
         DJ puścił rytmiczną piosenkę. Wszyscy zaczęli szaleć, skakać. Katherine także tańczyła, jakby nie miała na sobie obcasów, chociaż wiadomo, że jest inaczej. Nagle do Katherine dołączył Toby. Uśmiechał się szeroko. Był pijany. Ledwo, co stał na nogach. Mamrotał coś pod nosem, a ona wyłapała tylko ‘Katherine…jutro… ta..? Koch… cię…’
- Tak jutro się spotykamy, a to drugie, to chyba zauroczenie- krzyknęła mu do ucha, żeby coś usłyszał.
- Aha… - pokiwał głową. – Idę po drin…
- Nie Toby, już za dużo wypiłeś.
- Piłem coś? – zapytał pod nosem.
- Tak. Chodź do łazienki. Obmyjesz sobie twarz.
- Yhym.
- Kol – zwróciła się do brata ukochanego. – Zaraz wracam, powiedz Klausowi, że idę do łazienki z Tobym, bo jest ledwo przytomny. Może jutro coś z nim zrobię, bo mnie trochę wkurza – było w tym trochę prawdy. Wkurzał ją. Przylepił się do niej jak mucha do pajęczyny.
         Kath poprowadziła go do łazienki. Weszła z nim. Nikogo tam nie było. Wykorzystała okazję i znów zatopiła w nim zęby. Oderwała się szybko. Otarła szyję i zahipnotyzowała:
- Zapomnisz.
- Zapomnę – wymamrotał.
- Zapomnisz też, to co stanie się w ciągu następnych dwóch minut.
         Pokiwał twierdząco głową. Kath lubiła się bawić ludźmi. Chciała go zabić nazajutrz, a może już dzisiaj?
         Ugryzła się w nadgarstek, który przyłożyła do jego ust. Na początku nie chciał pić, ale później przywarł do niej. Odsunęła go po niecałych dwudziestu sekundach. Kiedy otarła ranki, które sobie zrobiła, powiedziała:
- Toby, słyszysz mnie?
- He? Katherine?
- Tak. Obmyj sobie twarz.

         Toby był przytomniejszy bardziej, niż na parkiecie, a Kath nie była zadowolona, że musiała przerwać tańce. 

_______________________________



Hmmm... I znów nie wiem co napisać...
Dziękuję wszystkim, czytającym tego bloga. Jest was mało, ale ważne, że ktoś jest.
Miałabym prośbę albo nawet dwie. 
Pierwsza to taka, żebyście polecili komuś moje blogi...
A druga, żebyści oglądali, komentowali, a może jeszcze lajkowali moje filmiki na youtube... Nie musicie tego robić... ;D 
Pozdrawiam wszystkich ;** 

6 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział :D Mam takie pytanko :D Tą zdrade Kath dasz w nastepnym rozdziale? A i proszę mnie poinformować o kolejnym rozdziale o Kolu i Kath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Tak, zdrada Kath będzie w następnym rozdziale. Na pewno cię poinformuję ;*

      Usuń
  2. uwielbiam katherinę, klausa i praktycznie wszystkich z tvd :D Dobry pomysł, żeby akurat o tym pisać na blogu :3 uwielbiam tvd :) i katherinę, a jak tylko pojawi sie the orginals na pewno rozkocham siei w tym serialu :3 fajny pomysł, zeby mieć stronkę akurat o tym :D zapraszam do nas, to strona z opowiadaniami m.in. tym, dziejącymi się w Hogwarcie :D tzn. historia krukonki Eleny, córki aurorów, która wraz ze swoim najlepszym przyjacielem znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie, a jej przyjaciel i koledzy już stali się pierwszymi ofiarami (nie śmiertelnymi xd)to bd taki powrót do Hogwartu zwłaszcza dla tych, którzy spędzają wakacje w rodzinie mugoli:http://kronikizakrecenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Można wiedzieć kiedy się wyrobisz z tym kolejnym rozdziałem :D

    OdpowiedzUsuń