- Nie przejmuj się –
pocieszała go, chociaż nie było to w jej stylu.
- Nigdy nikogo sobie nie
znajdę…
- Znajdziesz… Spotkamy się
może jutro wieczorem, pogadamy… Doradzę ci – mówiła dalej.
- Będę wdzięczny.
- To jutro o 19, hm… może u
ciebie?
- Może być. Mieszkam przy
stacji, w taki pomarańczowym domku.
- Nie zgubię się. Mieszkasz
sam?
- No… Moi rodzice wyjechali
rok temu do Londynu.
Kath spojrzała na niego jeszcze raz. Miał ciemne włosy,
zielone oczy i dojrzały zarys twarzy. Był przystojny… i samotny. Taki
przystojniak nie ma dziewczyny?! Wróciła do rzeczywistości.
- To jesteśmy umówieni.
- Twój chłopak nie będzie
miał nic przeciwko?
- Nie… Ja będę dawała ci
rady. Jesteś nieśmiały, prawda?
- Hmm… Tak.
- Nauczę cię, jak się podrywa
dziewczyny.
- Niech będzie – odparł
zadowolony.
- Klaus, będzie wiedział, że
idę do ciebie. On jest spokojny. Wie, że może mi ufać – mówiła.
- Skoro tak.
- Poszukam Klausa i powiem mu
o naszym planie.
- Okej. Ja idę się przewietrzyć.
Katherine poszła w stronę baru, mając nadzieję, że znajdzie
tam Klausa. Był tam. Popijał whisky z Tomem.
- O, Katherine. Jesteś już.
- Jak widać. Może jutro
umówicie się na piwko u nas wieczorem? Ja spotkam się z Tobym. Chce się nauczyć
jak podrywać dziewczyny. Jest nieśmiały.
- Dobry pomysł. Słyszysz Tom.
Jutro przyjdź do mojego domku. Stoi przy lesie, na drugim końcu miasta.
Dojdziesz?
- Pewnie – oznajmił.
- A kto to Toby? – zapytał
Niklaus.
- Ten z którym tańczyłam.
- Ten z ciemnymi włosami?
- Tak.
- To jest kolega Alice.
Chodzili razem do szkoły – wtrącił Tom.
- Możesz iść – szepnął jej do
ucha.
- Dzięki.
Kath spojrzała na wyświetlacz telefonu. Była dwudziesta
druga dziesięć. ‘Ten czas tak szybko leci’ pomyślała. Klaus patrzał na nią ciepłym
wzrokiem. Tom spojrzał na nich.
- Piękna z was para –
powiedział.
- Yh… Dziękujemy – odparła
Katherine, marszcząc brwi. – Nikt jeszcze nam tego nie powiedział.
- Jesteś pierwszy – dodał
pierwotny.
Tom nic nie powiedział. Kath i Klaus przytulili się.
Spojrzeli na siebie, a później uśmiechnęli. Byli jak nastolatki, którzy się
dopiero zakochali.
Impreza toczyła się dalej. Wszyscy tańczyli i szaleli.
Większość gości wypiło mnóstwo drinków. Klaus wziął telefon i wykręcił numer
Kola. Kath to zauważyła i powiedziała:
- Powiedz mu, żeby jej nie
zabijał. Przynajmniej nie dzisiaj. Umówiłam się z nią na jutro.
- Okej. Powiem, żeby nie był
agresywny i żeby kupił jej prezent. Jakiś drogi. Może się pogodzą?
- Świetny pomysł. Daj mi znać
jak Kol będzie w pobliżu. Wyprowadzę ją na zewnątrz i wtedy da jej prezent.
- Okej. To dzwonię, a ty
sobie zamów drinka.
- Chętnie.
Po dziesięciu minutach Kath nie miała już drinka, a ukochany
dał jej znać, żeby wyprowadziła Alice na zewnątrz. Znalazła ją od razu. Także
zamawiała drinka.
- Alice, mam dla ciebie
prezent, tylko na początku może ci się nie spodobać…
- Nie musisz. Ważne, że
jesteś.
- Chodź na zewnątrz.
- Naprawdę nie…
- Chodź – mówiła, ciągnąc ją
za rękę.
- Jak tak nalegasz.
- Tylko obiecaj, że nie
wrócisz do środka od razu.
- Obiecuję.
- No dobra.
Obie wyszły z baru. Stał tam Kol. W prawej ręce trzymał
bukiet czerwonych róż, a w lewej małe pudełko, pięknie zapakowane.
- No nie... – powiedziała
wściekła Alice. Chciała już wrócić do środka, ale Kath powiedziała.
- Obiecałaś.
- Niech będzie. Czego chcesz?
– zwróciła się do Kola.
- Chcę, żebyś mi wybaczyła.
Wiem, że nie chcesz mnie już widzieć… Pewnie już nic z tego nie wyjdzie,
dlatego chciałem cię prosić, żebyśmy zostali przyjaciółmi – zrobił parę kroków
do przodu. – Przyjmij ode mnie kwiaty na przeprosiny, a ten drobny prezent na
urodziny. Wszystkiego najlepszego Alice.
Alice zaniemówiła. Ciekawe co Klaus mu nagadał, że Kol tak
się wystroił. Miał na sobie garnitur. Nie miała ona wyboru. Musiała mu wybaczyć.
Po chwili po policzku spłynęła jej łza.
- Wiesz co, Kol. Nie wiem, co
powiedzieć. Chciałam przeprosić cię, że tak źle o tobie myślałam.
Pierwotny przybliżył się i wręczył kwiaty oraz prezent.
- Czyli wybaczasz mi?
Zostaniemy przyjaciółmi – Kath chciała parsknąć śmiechem, ale powstrzymał ją
Klaus, który zjawił się znikąd.
- Hmm… Możemy spróbować –
oznajmiła, chwytając bukiet. – Prezentu nie chcę.
- Weź, będziesz zadowolona.
- Dziękuję – szepnęła do
Katherine.
- Klaus też pomógł.
- Tobie też dziękuję.
- Otworzysz teraz prezent? –
zapytał Kol.
- Pewnie – powiedziała
wycierając wolną ręką łzy.
Kol wcisnął jej prezent.
- Kath, potrzymasz?
Alice wzięła swój prezent. Był zapakowany w niebieski papier
i srebrną wstążkę. Otwarła starannie papier. Znajdowało się pod nim jasne
podłużne pudełeczko z kokardą na środku.
- Otwórz – nalegał Kol.
Otwarła.
- Oh… Jaki śliczny. Czy to
jest ta, którą tak bardzo chciałam mieć? – zapytała. Znów płakała. Były to łzy
szczęścia.
- Tak. Widziałem jak ją
oglądałaś. ..
- Ale ona mnóstwo pieniędzy
kosztowała.
Była to srebrna bransoletka wysadzona kilkoma brylancikami.
Było widać ich błysk. Było ich trzy… nie cztery. Cztery brylanciki! Alice miała
racje, mówiąc, że kosztowało to mnóstwo pieniędzy.
- Załóż ją – zachęcał.
- Nie jest za droga, żeby ją
zakładać?
- E tam. Możesz ją nosić.
Zawsze możesz powiedzieć, że brylanty nie są prawdziwe.
- Racja. Dziękuję ci, Kol –
powiedziała, przytulając się do niego.
- Założę ci ją – dodał.
- Okej. A wejdziesz do
środka?
- Chętnie.
Pierwotny założył jej bransoletkę, a następnie wszyscy
weszli do środka.
- Jeszcze raz dziękuję, że go
tutaj zaprosiliście – powiedziała Alice. – Przynajmniej będziemy przyjaciółmi.
- Nie ma za co… To taki
prezent urodzinowy – stwierdził Klaus.
- Jutro się spotkamy? –
zapytała Katherine.
- Pewnie, a o której. Może
razem z Hanną pójdziemy najpierw na zakupy, a później same pójdziemy sobie
pogadać?
- Dla mnie super. To spotkamy
się o 9 koło tego baru.
- Niech będzie.
- Powiedz jeszcze Hannie.
- Spoko.
Cała czwórka ruszyła w stronę baru. Każdy poprosił jakiegoś
drinka. Wszyscy przez jakiś czas gawędzili, a później ruszyli na parkiet. Tym
razem pary były takie: Kol poprosił Kath, a Klaus Alice.
- Po co się z nią spotykasz?
Mogłaby już nie żyć – odezwał się Kol, kiedy tańczył.
- Bo chcę się dowiedzieć
więcej, a w ogóle jakby się dowiedziała, że naprawdę jest czarownicą, by była
naszym przyjacielem. Kto wie, może byłaby tak dobra jak Bonnie?
- Nie żartuj sobie… A jak
odkryje kim jesteśmy?
- To jej to wytłumaczymy, a
jak nas nie będzie chciała znać to będziesz mógł ją zabić.
- Niech będzie. Co jak co,
ale ty umiesz obmyślać plany.
- W końcu jestem Katherine
Pierce.
- Racja – westchnął.
DJ puścił rytmiczną piosenkę. Wszyscy zaczęli szaleć,
skakać. Katherine także tańczyła, jakby nie miała na sobie obcasów, chociaż
wiadomo, że jest inaczej. Nagle do Katherine dołączył Toby. Uśmiechał się
szeroko. Był pijany. Ledwo, co stał na nogach. Mamrotał coś pod nosem, a ona
wyłapała tylko ‘Katherine…jutro… ta..? Koch… cię…’
- Tak jutro się spotykamy, a
to drugie, to chyba zauroczenie- krzyknęła mu do ucha, żeby coś usłyszał.
- Aha… - pokiwał głową. – Idę
po drin…
- Nie Toby, już za dużo
wypiłeś.
- Piłem coś? – zapytał pod
nosem.
- Tak. Chodź do łazienki.
Obmyjesz sobie twarz.
- Yhym.
- Kol – zwróciła się do brata
ukochanego. – Zaraz wracam, powiedz Klausowi, że idę do łazienki z Tobym, bo
jest ledwo przytomny. Może jutro coś z nim zrobię, bo mnie trochę wkurza – było
w tym trochę prawdy. Wkurzał ją. Przylepił się do niej jak mucha do pajęczyny.
Kath poprowadziła go do łazienki. Weszła z nim. Nikogo tam
nie było. Wykorzystała okazję i znów zatopiła w nim zęby. Oderwała się szybko.
Otarła szyję i zahipnotyzowała:
- Zapomnisz.
- Zapomnę – wymamrotał.
- Zapomnisz też, to co stanie
się w ciągu następnych dwóch minut.
Pokiwał twierdząco głową. Kath lubiła się bawić ludźmi.
Chciała go zabić nazajutrz, a może już dzisiaj?
Ugryzła się w nadgarstek, który przyłożyła do jego ust. Na
początku nie chciał pić, ale później przywarł do niej. Odsunęła go po niecałych
dwudziestu sekundach. Kiedy otarła ranki, które sobie zrobiła, powiedziała:
- Toby, słyszysz mnie?
- He? Katherine?
- Tak. Obmyj sobie twarz.
Toby był przytomniejszy bardziej, niż na parkiecie, a Kath nie była
zadowolona, że musiała przerwać tańce.
_______________________________
Hmmm... I znów nie wiem co napisać...
Dziękuję wszystkim, czytającym tego bloga. Jest was mało, ale ważne, że ktoś jest.
Miałabym prośbę albo nawet dwie.
Pierwsza to taka, żebyście polecili komuś moje blogi...
A druga, żebyści oglądali, komentowali, a może jeszcze lajkowali moje filmiki na youtube... Nie musicie tego robić... ;D
Pozdrawiam wszystkich ;**
Ciekawy rozdział :D Mam takie pytanko :D Tą zdrade Kath dasz w nastepnym rozdziale? A i proszę mnie poinformować o kolejnym rozdziale o Kolu i Kath
OdpowiedzUsuńDzięki ;) Tak, zdrada Kath będzie w następnym rozdziale. Na pewno cię poinformuję ;*
UsuńOkej :D Dzięki :)
Usuńuwielbiam katherinę, klausa i praktycznie wszystkich z tvd :D Dobry pomysł, żeby akurat o tym pisać na blogu :3 uwielbiam tvd :) i katherinę, a jak tylko pojawi sie the orginals na pewno rozkocham siei w tym serialu :3 fajny pomysł, zeby mieć stronkę akurat o tym :D zapraszam do nas, to strona z opowiadaniami m.in. tym, dziejącymi się w Hogwarcie :D tzn. historia krukonki Eleny, córki aurorów, która wraz ze swoim najlepszym przyjacielem znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie, a jej przyjaciel i koledzy już stali się pierwszymi ofiarami (nie śmiertelnymi xd)to bd taki powrót do Hogwartu zwłaszcza dla tych, którzy spędzają wakacje w rodzinie mugoli:http://kronikizakrecenia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć kiedy się wyrobisz z tym kolejnym rozdziałem :D
OdpowiedzUsuńJuż jest, przepraszm, że tak długo...
Usuń