Do Kath, po chwili dołączył
jakiś młody chłopak. Zaprosił ją do tańca. Ona się zgodziła. Może chciała się
nim pożywić?
DJ puścił piosenkę ‘You give love a Bad name’. Ludzie szaleli. Wszyscy śpiewali. Katherine także się
dołączyła. Wypiła już sporo alkoholu. Było ciemno, wykorzystała to. Z
chłopakiem, z którym tańczyła poszła, prawie w kąt. Szepnęła mu:
-
Nie krzycz.
On przytaknął. Katherine przytuliła się do niego, jakby
chciała mu coś powiedzieć i przywarła do jego szyi. On poczuł ukłucie, ale nie
mógł krzyczeć.
W końcu wampirzyca oderwała się od niego i znów go
zahipnotyzowała:
- Zapomnisz o tym.
- Dobrze się czujesz? –
zapytała uprzejmie.
- Hmm… Trochę mi słabo, ale
dobrze.
- To dobrze. A tak w ogóle
jestem Katherine.
- Ja jestem Toby. Nigdy cię
nie widziałem z Alice.
- No tak poznałam ją dzisiaj
przed imprezą. Znam jej byłego.
- Tak? Ja wiem tylko, że ma
na imię Kol.
- Tak… To tylko mój znajomy.
Widzimy się rzadko.
- Aaa… Przynieść ci drinka?
- Hmm… Możesz – powiedziała
uprzejmie.
Toby odszedł, a ona oparła się o ścianę. Podszedł do niej
Alice.
- Dobrze się bawisz? –
zapytała.
- Świetnie. Hmm… A w ogóle
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
- Oh. Dzięki – powiedziała
przytulając ją. Kath tylko poklepała ją po plecach.
- Nie ma za co… Nie mam
przecież prezentu.
- Co mi tam prezenty… Hmm…
Wydajesz się sympatyczna – ‘sympatyczna? Haha dobry żarcik, jakby wiedziała kim
jestem, to zmieniłaby zdanie’, pomyślała Kath. – No… Mogę ci się zwierzyć?
- Oczywiście – mówiła
zaciekawiona Pierce.
- Mam drinki – oznajmił Toby
wychodząc z tłumu.
- Daj mi mojego, a teraz
chciałam trochę porozmawiać z Alice. Nie obrazisz się? – zapytała słodkim
głosem.
- Nie ma sprawy. Jeszcze się
znajdziemy – dodał, podając Katherine drinka i odchodząc.
- Słucham – powiedziała,
patrząc na Alice.
- Hmm... Od czego zacząć?
- Najlepiej od początku.
Chodź na chwilę na zewnątrz, tu jest za głośno.
- Oki.
Razem wyszły z baru. Na dworze było przyjemnie. Leciutki
wiaterek rozwiewał włosy dziewczynom, a niebo robiło się ciemniejsze.
- O co chodzi?
- Dobra, znasz tego Kola nie?
- Nie tak dobrze, ale znam –
skłamała.
- No, to jak go dotykam,
czuję coś dziwnego, a zarazem niepokojącego. Nie wiem co to jest… Boję się
tego. To nie wszystko. Jak ciebie dotykam też coś czuję, ale to jest
łagodniejsze. Tak jakby mniej się boję.
- Jak mnie dotykasz? Oh… Nie
wiem co mogłoby to być.
- Jeszcze nie koniec. U
Klausa tak samo… tylko jego najwięcej się boję. Jakby zaraz coś się stało
złego. Nie wiem, co o tym myśleć.
- Chciałabym ci pomóc, ale
nie wiem jak…
- Myślę też, że w tym mieście
dzieje się coś dziwnego, a zarazem strasznego. Sądzę, że tu są wampiry –
ostatnie zdanie wyszeptała jej do ucha.
- Wampiry? Myślisz, że ja,
Klaus i Kol jesteśmy wampirami?
- Tego nie powiedziałam.
- Nie, nie jesteśmy
wampirami. Przeprowadziłam się tutaj 2 miesiące temu, a wiesz dlaczego?
- Dlaczego?
- Bo słyszałam, że właśnie
dzieją się tutaj dziwne rzeczy, takie jak dużo ataków zwierząt. Byłam ciekawa,
co tu jest, więc się przeprowadziłam. Dużo podróżuję po świecie – zmyślała i
kłamała dalej.
- Serio?
- Tak… Lubię szukać ciekawych
rzeczy. Byłam już w Nowym Orleanie, Los Angeles i w wielu innych miastach.
- Wow – zaniemówiła.
- Chcę się dowiedzieć więcej
o Mystic Falls i wypadkach. Czytałam trochę w bibliotekach i też myślę, że mogą
tu być wampiry – Katherine kłamała jak z nut. Była w tym świetna.
- Ja nie przepadam za
szukaniem informacji ani za historią, ale to wydaje się ciekawe. Nie wiem czy
cię to interesuję, ale moja prababka mówiła, że była czarownicą. Ja w to
zbytnio nie wierzę, bo nigdy mi tego nie udowodniła.
- Czarownicą? – zdziwiła się
na niby. – Fajnie. Znaczy słyszałam tylko o czarownicach z Salem. Może
jesteście daleką rodziną?
- Nie wiem… Może moja babcia
też uważała się za czarownicę?
- Może?
- No, bo ona już nie żyje.
- Przykro mi…
- Nie… Moja mama mi zabrania
chodzenia do prababki, bo mówi, że ma na mnie zły wpływ. Ja tam czasem lubię
sobie posłuchać o magii lub o czymś podobnym.
- Wymykasz się? – zgadywała
Katherine i napiła się łyka drinka. Było koloru niebieskiego.
- Tak… Chcę odwiedzać
prababkę. O na mnie rozumie, ale
nie wie co to jest. Mówi, że ona tak nie miała.
- Może jutro jeszcze o tym
pogadamy? Spotkamy się.
- Będę wdzięczna. Ty mnie nie
uważasz za jakąś psychopatyczną dziewczynę?
- Oki.
Kiedy Alice i Katherine znalazły się w środku, podeszli do nich
Klaus i Tom.
- Możemy panie poprosić do tańca?
– zapytał pierwotny, a jego partnerka wypiła resztę zawartości szklanki.
W tle pojawiła się wolna muzyka, taka spokojna. Kath i Alice
spojrzały na siebie i odpowiedziały równocześnie.
- Oczywiście.
Po chwili wszyscy kołysali się już na parkiecie. Katherine
opowiedziała sytuacje z Alice Klausowi. Nagle jakiś głos przerwał im i taniec,
i rozmowę.
- Odbijamy – był to Toby. –
Można?
- Pewnie – oznajmiła hybryda.
Klaus odszedł, a Tom wraz z Katherine zaczęli tańczyć.
- A kto to był?
- Ten z kim tańczyłam? Mój
chłopak, Klaus.
- Masz chłopaka… - szepnął pod
nosem.
__________________________________________
Przepraszam, że takie krótkie...
Jak zawsze mam nadzieję, że się będzie podobać ;**
proszę czytelników o komentowanie ;] <3
I co tu mam więcej powiedzieć? ;]
Rozdział świetny..i w ogóle ten Toby..Nie wiem czy ci się ten pomysł spodoba ale byś mogła zrobić tak ze np.Kath przez alkohol przespała się z Tobim na tej imprezce no i później Klaus by akurat wszedł do tego pomieszczenia gdzie oni tam tego :) Może by się wtedy pokłócili i Rebekah w zamian za to że zdradziła jego brata wcisnęła Kath to lekarstwo czy jakoś tak :D
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :) Klaus by nie wiedział o tym, że Rebekah dała Kath lekarstwo... Będzie się działo :) Kolejny rozdział o Kolu i Kath może dodam jutro :D Bo w poniedziałek mnie nie ma, wyjeżdżam nad jezioro :]
UsuńPisz do mnie na fb jak chcesz :)
Wiadomo już kiedy będzie następny rozdział o Kolu i Kath?
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział o Kath i Klausie?
OdpowiedzUsuń