środa, 3 lipca 2013

ROZDZIAŁ I

Piszę te opowiadania, ponieważ jedna osoba czytająca mojego innego bloga, poprosiła mnie o to ;) 

Rozdział I

- Już jestem! – zawołała Katherine kiedy weszła do domu.
- No w końcu! Ile można chodzić po sklepach? – odpowiedział Klaus, wychodząc na korytarz. – Ahhh…- zaniemówił widząc ukochaną wraz z wypełnionymi torbami. Było ich z dziesięć.
- No co? Musiałam zaszaleć – powiedziała, zauważając minę Klausa. – Kobiety kosztują… Ops. Ja nie kosztuję, bo hipnotyzuję.
- Masz jeszcze miejsce w szafkach?
- Tak. Przecież zafundowałeś mi jeden pokój, a ja z niego garderobę zrobiłam.
- Już nic nie mówię.
         Kath błyskawicznie zaniosła ciuchy do garderoby i oboje znaleźli się w salonie. Ona usiadła jej na kolana. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. Mieli się już pocałować, lecz przerwał im dzwonek do drzwi. Nie musieli nawet otworzyć, w pokoju znalazł się Elijah.
- Witam i przepraszam, że przeszkadzam.
- Braciszku, co tutaj robisz? – powiedział Klaus wstając z Kath.
- Odwiedzam ciebie i twoją partnerkę.
- Bez powodu? – zapytała podejrzliwie.
- Znacie mnie… No to tak. Szukam Rebeki.
- Jej?
- Tak. Nasza matka kazała jej przybyć do niej.
- Esther – powiedziała pod nosem Kath.
- Ciekawe dlaczego – zastanawiał się.
- Sam tego nie wiem, to ja wam już nie będę przeszkadzał. Żegnam – skłonił się i wyszedł.
- Za dużo rodzinę masz – oznajmiła Pierce siadając ponownie na kolanach ukochanego.
- A ty za mało, a w ogóle są plusy.
- U mnie też. Nie muszę się martwić. Tylko o ciebie.
- O mnie nie musisz, to ja raczej powinienem się martwić o ciebie. U mnie też są plusy. Na przykład informują mnie o wszystkim, mam z kim rozmawiać.
- No tak…
- Nie przejmuj się. Masz mnie – ich twarze się zbliżyły, a wargi zetknęły.
         Był to namiętny pocałunek. Byli zadowoleni, że mają siebie.
- Chodź ze mną.
- Pozwól kochana, że dopiję krew.
- Przygotowałam wszystko. O kieliszki z krwią też zadbałam.
         Klaus uśmiechnął się do Katherine i podążył za nią posłusznie. Spędzili w swojej sypialni sporo czasu, ale wyszli przytomniejsi oraz uśmiechnięci.
- Było cudownie – oznajmił i pocałował ją w policzek. – Dziękuję – szepnął jej do ucha.
- Nie ma za co, ale mam nadzieję, że się zrewanżujesz niedługo.
- Oczywiście – potwierdził.
         Ubrali się w wygodne spodnie i T-shirty.
- Idziemy do Mystic Grilla? – zapytała.
- Jeśli chcesz.
         Wyszli, gdy tylko wypili resztę krwi z kieliszków. Mieszkali oni niedaleko jeziora, więc postanowili iść pieszo, a raczej pobiegnąć wampirzym tempem. Całą drogę rozmawiali o ostatnio spędzonych chwilach. Dobiegli do baru i bez wahania weszli.
         Zauważyli zaludnioną knajpę, a Klaus wyłapał dwa wolne miejsca przy barze. Wziął Katerinę za rękę i wciągnął ją tłum, by przejść do wolnych miejsc. Usiedli i odetchnęli.
- Co podać – zapytał barman.
- Postaw nam… Hmm… Katherine na co masz ochotę?
- Może whisky?
- Dobrze. Postaw nam dwie whisky.
         Barman posłusznie poszedł nalać whisky. Gdyby Klaus go nie zahipnotyzował, sprzeciwiał by się. Wrócił po chwili z zamówieniem.
- Dzięki – powiedziała Kath.
         Po kilku minutach koło Klausa dosiadł się Kol.
- Witaj bracie.
- Kol. Co cię sprowadza do Mystic Falls? Ostatnio, jak dobrze pamiętam byłeś w Nowym Orleanie.
- Pomyślałem, że wpadnę. Może znajdę sobie jakąś kobietę, tak jak ty to zrobiłeś.
- No… mógłbyś – wtrąciła się Pierce.
- Żadna była mi nie mówiła jaki jestem – myślał na głos.
- Bo dotąd wszystkie zjadałeś – zażartowała.
- Nie wszystkie.
- To ile zjadłeś, a ile nie?
- Ile zjadłem nie wiem, ale raczej sporo, a ile nie? Hmm… Chyba dwie albo trzy.
- Aha – zaniemówiła.
- Teraz ty – powiedział Kol patrząc na Katherine.
- Nie jadłam swoich chłopaków.
- A Stefan i Damon.
- Nie zabiłam ich.
- Ja też wielu nie zabiłem, ale zaliczałem je.
- To zabiłam jednego, ale nie piłam jego krwi. Karmiłam się czteroma, a nie karmiłam się pięcioma, wliczając w to Klausa – powiedziała uśmiechnięta.
- Nieźle – stwierdził Klaus.
- Teraz ty kochanie.
- Karmiłem się większością, zabiłem chyba pięć, a nie karmiłem się dziewięcioma.
- Sporo tych kobiet znałeś.
- Ale ciebie kocham najbardziej – dodał.
- Ja też – popatrzeli sobie w oczy.
- Możecie już przestać? Niedobrze mi się robi. Katherine od kiedy taka jesteś?
- Nie znasz mnie tak dobrze jak Klaus.
- Aha… Nie wtrącam się już.
- Idź poszukaj dziewczyny – zakpił Klaus.
- Nie w Mystic Grillu, chociaż… Nie… Jak jakaś sama do mnie podejdzie to nie odmówię.
- Zamów sobie coś – zaproponowała Kath i wzięła łyk whisky.
- Piłem już.
- Krew czy alkohol? – Klausowi dopisywał humor.
- Nie za wesoło ci? Jeśli chcesz wiedzieć piłem dzisiaj już to i to.
- Wesoło? No trochę. Jestem po prostu zadowolony z dzisiejszego dnia – mówiąc to, spojrzał się na Katherine uśmiechnięty.
- Nie chcę wiedzieć, o co chodzi nawet.
- Lepiej dla nas.
- Nie zaprzeczę – dodał Kol odwracając od nich głowę.
         Gdy spojrzał w drugą stronę, poczuł, że ktoś go uderzył w twarz.
- Auć.
- No… Zostawiłeś mnie w Nowym Orleanie! Jak mogłeś?!
- Alice. Ja cię nie zostawiłem – zaprzeczył Kol. – Ty uciekłaś.
- Poszłam do sklepu!
         Klaus, Katherine i inni w barze spojrzeli w stronę Kola i Alice.
- Nic nie mówiłaś.
- Nie mówiłam! Nie mówiłam?! Ale kłamiesz – powiedziała spokojniej. – Nie chcę mieć z tobą już do czynienia! – odwróciła się i wyszła szybkim krokiem z Mystic Grilla.
- Kim ona była dla ciebie? – zapytała Kath.
- Dziewczyną. Co się patrzycie?
         Wszyscy obrócili się już w swoje strony. 
- Naprawdę nie wiedziałeś, że idzie do sklepu?
- Wiedziałem, ale chciałem uciec. Jakbyś wiedział, o czym ona myślała.
- Ja jestem ciekawa.
- Ja także.
- Musicie wiedzieć?
- Oczywiście, jesteś moim bratem.
- A ona nie jest moją siostrą.
- I tak bym jej powiedział – przerwał mu Klaus.
- Niech będzie – westchnął. – Najpierw chciała się ze mną ożenić....
         Przerwał mu śmiech Klausa i Katherine.
- Nie śmiejcie się.
- No, ale przecież to jest śmieszne. Ty i ślub? Haha… Coś jeszcze?
- A później, by chciała mieć dzieci.
- Pierwotny wampir nie może mieć dzieci… Nie mówiłeś jej, kim jesteś?
- Po co?
- Ile ją znasz? A w ogóle kiedy ty wróciłeś do Mystic Falls?
- Znam ją jakiś miesiąc, a wróciłem tydzień temu.
- Uciekający pan młody… - zadrwiła Katerina. 


Zachęcam do komentowania :) Mam nadzieję, że się podoba ;**

10 komentarzy:

  1. No no muszę przyznać że mnie się podoba zwłaszcza końcówka rozdziału :P Jestem ciekawa jak potoczą się sprawy :D Tylko jestem ciekawa dlaczego Kol nie zahipnotyzował tej całej Alice :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Zmienię coś, mam pytanie, czy Kol mógłby zahipnotyzować wilkołaka? ;***

      Usuń
    2. oczywiście podoba mnie się to pytanie i już czekam na dalszy ciąg :** Ale nie zapomnij o opowiadaniu o Kolu i Kath :D czekam na dalsze części obu opowiadań z niecierpliwością :) <3

      Usuń
  2. Jeju.. dziękuje że założyłaś tego drugiego bloga :D Strasznie mi się to podoba i jestem ciekawa co będzie dalej.Zgadzam się z Kolholiczką - koniec był mega i się przy nim uśmiałam :D Pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  3. a kiedy dalszy ciąg tego opowiadania :**

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG od teraz jestem za Klausem i Kath xD

    OdpowiedzUsuń