Piszę te opowiadania, ponieważ jedna osoba czytająca mojego innego bloga, poprosiła mnie o to ;)
Rozdział I
- Już jestem! – zawołała
Katherine kiedy weszła do domu.
- No w końcu! Ile można
chodzić po sklepach? – odpowiedział Klaus, wychodząc na korytarz. – Ahhh…-
zaniemówił widząc ukochaną wraz z wypełnionymi torbami. Było ich z dziesięć.
- No co? Musiałam zaszaleć –
powiedziała, zauważając minę Klausa. – Kobiety kosztują… Ops. Ja nie kosztuję,
bo hipnotyzuję.
- Masz jeszcze miejsce w
szafkach?
- Tak. Przecież zafundowałeś
mi jeden pokój, a ja z niego garderobę zrobiłam.
- Już nic nie mówię.
Kath błyskawicznie zaniosła ciuchy do garderoby i oboje
znaleźli się w salonie. Ona usiadła jej na kolana. Przez chwilę patrzyli sobie
prosto w oczy. Mieli się już pocałować, lecz przerwał im dzwonek do drzwi. Nie
musieli nawet otworzyć, w pokoju znalazł się Elijah.
- Witam i przepraszam, że
przeszkadzam.
- Braciszku, co tutaj robisz?
– powiedział Klaus wstając z Kath.
- Odwiedzam ciebie i twoją
partnerkę.
- Bez powodu? – zapytała
podejrzliwie.
- Znacie mnie… No to tak.
Szukam Rebeki.
- Jej?
- Tak. Nasza matka kazała jej
przybyć do niej.
- Esther – powiedziała pod
nosem Kath.
- Ciekawe dlaczego –
zastanawiał się.
- Sam tego nie wiem, to ja
wam już nie będę przeszkadzał. Żegnam – skłonił się i wyszedł.
- Za dużo rodzinę masz –
oznajmiła Pierce siadając ponownie na kolanach ukochanego.
- A ty za mało, a w ogóle są
plusy.
- U mnie też. Nie muszę się
martwić. Tylko o ciebie.
- O mnie nie musisz, to ja
raczej powinienem się martwić o ciebie. U mnie też są plusy. Na przykład
informują mnie o wszystkim, mam z kim rozmawiać.
- No tak…
- Nie przejmuj się. Masz mnie
– ich twarze się zbliżyły, a wargi zetknęły.
Był to namiętny pocałunek. Byli zadowoleni, że mają siebie.
- Chodź ze mną.
- Pozwól kochana, że dopiję
krew.
- Przygotowałam wszystko. O
kieliszki z krwią też zadbałam.
Klaus uśmiechnął się do Katherine i podążył za nią
posłusznie. Spędzili w swojej sypialni sporo czasu, ale wyszli przytomniejsi
oraz uśmiechnięci.
- Było cudownie – oznajmił i
pocałował ją w policzek. – Dziękuję – szepnął jej do ucha.
- Nie ma za co, ale mam
nadzieję, że się zrewanżujesz niedługo.
- Oczywiście – potwierdził.
Ubrali się w wygodne spodnie i T-shirty.
- Idziemy do Mystic Grilla? –
zapytała.
- Jeśli chcesz.
Wyszli, gdy tylko wypili resztę krwi z kieliszków. Mieszkali
oni niedaleko jeziora, więc postanowili iść pieszo, a raczej pobiegnąć
wampirzym tempem. Całą drogę rozmawiali o ostatnio spędzonych chwilach.
Dobiegli do baru i bez wahania weszli.
Zauważyli zaludnioną knajpę, a Klaus wyłapał dwa wolne
miejsca przy barze. Wziął Katerinę za rękę i wciągnął ją tłum, by przejść do
wolnych miejsc. Usiedli i odetchnęli.
- Co podać – zapytał barman.
- Postaw nam… Hmm… Katherine
na co masz ochotę?
- Może whisky?
- Dobrze. Postaw nam dwie
whisky.
Barman posłusznie poszedł nalać whisky. Gdyby Klaus go nie
zahipnotyzował, sprzeciwiał by się. Wrócił po chwili z zamówieniem.
- Dzięki – powiedziała Kath.
Po kilku minutach koło Klausa dosiadł się Kol.
- Witaj bracie.
- Kol. Co cię sprowadza do
Mystic Falls? Ostatnio, jak dobrze pamiętam byłeś w Nowym Orleanie.
- Pomyślałem, że wpadnę. Może
znajdę sobie jakąś kobietę, tak jak ty to zrobiłeś.
- No… mógłbyś – wtrąciła się
Pierce.
- Żadna była mi nie mówiła
jaki jestem – myślał na głos.
- Bo dotąd wszystkie zjadałeś
– zażartowała.
- Nie wszystkie.
- To ile zjadłeś, a ile nie?
- Ile zjadłem nie wiem, ale
raczej sporo, a ile nie? Hmm… Chyba dwie albo trzy.
- Aha – zaniemówiła.
- Teraz ty – powiedział Kol
patrząc na Katherine.
- Nie jadłam swoich
chłopaków.
- A Stefan i Damon.
- Nie zabiłam ich.
- Ja też wielu nie zabiłem,
ale zaliczałem je.
- To zabiłam jednego, ale nie
piłam jego krwi. Karmiłam się czteroma, a nie karmiłam się pięcioma, wliczając
w to Klausa – powiedziała uśmiechnięta.
- Nieźle – stwierdził Klaus.
- Teraz ty kochanie.
- Karmiłem się większością,
zabiłem chyba pięć, a nie karmiłem się dziewięcioma.
- Sporo tych kobiet znałeś.
- Ale ciebie kocham
najbardziej – dodał.
- Ja też – popatrzeli sobie w
oczy.
- Możecie już przestać?
Niedobrze mi się robi. Katherine od kiedy taka jesteś?
- Nie znasz mnie tak dobrze
jak Klaus.
- Aha… Nie wtrącam się już.
- Idź poszukaj dziewczyny –
zakpił Klaus.
- Nie w Mystic Grillu,
chociaż… Nie… Jak jakaś sama do mnie podejdzie to nie odmówię.
- Zamów sobie coś –
zaproponowała Kath i wzięła łyk whisky.
- Piłem już.
- Krew czy alkohol? –
Klausowi dopisywał humor.
- Nie za wesoło ci? Jeśli
chcesz wiedzieć piłem dzisiaj już to i to.
- Wesoło? No trochę. Jestem
po prostu zadowolony z dzisiejszego dnia – mówiąc to, spojrzał się na Katherine
uśmiechnięty.
- Nie chcę wiedzieć, o co
chodzi nawet.
- Lepiej dla nas.
- Nie zaprzeczę – dodał Kol
odwracając od nich głowę.
Gdy spojrzał w drugą stronę, poczuł, że ktoś go uderzył w
twarz.
- Auć.
- No… Zostawiłeś mnie w Nowym
Orleanie! Jak mogłeś?!
- Alice. Ja cię nie
zostawiłem – zaprzeczył Kol. – Ty uciekłaś.
- Poszłam do sklepu!
Klaus, Katherine i inni w barze spojrzeli w stronę Kola i
Alice.
- Nic nie mówiłaś.
- Nie mówiłam! Nie mówiłam?!
Ale kłamiesz – powiedziała spokojniej. – Nie chcę mieć z tobą już do czynienia!
– odwróciła się i wyszła szybkim krokiem z Mystic Grilla.
- Kim ona była dla ciebie? –
zapytała Kath.
- Dziewczyną. Co się
patrzycie?
Wszyscy obrócili się już w swoje strony.
- Naprawdę nie wiedziałeś, że
idzie do sklepu?
- Wiedziałem, ale chciałem
uciec. Jakbyś wiedział, o czym ona myślała.
- Ja jestem ciekawa.
- Ja także.
- Musicie wiedzieć?
- Oczywiście, jesteś moim
bratem.
- A ona nie jest moją
siostrą.
- I tak bym jej powiedział – przerwał
mu Klaus.
- Niech będzie – westchnął. –
Najpierw chciała się ze mną ożenić....
Przerwał mu śmiech Klausa i Katherine.
- Nie śmiejcie się.
- No, ale przecież to jest śmieszne.
Ty i ślub? Haha… Coś jeszcze?
- A później, by chciała mieć dzieci.
- Pierwotny wampir nie może mieć
dzieci… Nie mówiłeś jej, kim jesteś?
- Po co?
- Ile ją znasz? A w ogóle kiedy
ty wróciłeś do Mystic Falls?
- Znam ją jakiś miesiąc, a wróciłem
tydzień temu.
- Uciekający pan młody… - zadrwiła
Katerina.
No no muszę przyznać że mnie się podoba zwłaszcza końcówka rozdziału :P Jestem ciekawa jak potoczą się sprawy :D Tylko jestem ciekawa dlaczego Kol nie zahipnotyzował tej całej Alice :/
OdpowiedzUsuńWiem, wiem... Zmienię coś, mam pytanie, czy Kol mógłby zahipnotyzować wilkołaka? ;***
Usuńoczywiście podoba mnie się to pytanie i już czekam na dalszy ciąg :** Ale nie zapomnij o opowiadaniu o Kolu i Kath :D czekam na dalsze części obu opowiadań z niecierpliwością :) <3
UsuńJeju.. dziękuje że założyłaś tego drugiego bloga :D Strasznie mi się to podoba i jestem ciekawa co będzie dalej.Zgadzam się z Kolholiczką - koniec był mega i się przy nim uśmiałam :D Pozdrawiam i życze weny
OdpowiedzUsuńPs. Wspaniałe tło :D
OdpowiedzUsuńDziękuję wam obu ;***
OdpowiedzUsuńa kiedy dalszy ciąg tego opowiadania :**
OdpowiedzUsuńJuż jest ;**
UsuńOMG od teraz jestem za Klausem i Kath xD
OdpowiedzUsuńKatherine i ... T - shirt?
OdpowiedzUsuń