Przepraszam, że tak późno ;** Za to troszkę dłuższe :)
Rozdział V
- Twoja zgoda, by
wystarczyła?
- Tak. Ona chce go sprowadzić
za pomocą zaklęcia. Potrzebna jej krew, któregoś z nas.
- Nie zgodziłaś się, nie?
- Jeszcze nie zdecydowałam.
- Słucham? Chyba się
przesłyszałem. Przecież ty nie nawiedzisz Mikaela.
- Wiem, ale ona zaproponowała
mi lekarstwo na wampiryzm, a wiesz, że pragnę być człowiekiem.
- Pomyśl też o nas! Nie
możesz myśleć tylko o sobie! – krzyczał zdenerwowany Klaus.
- Niklaus, uspokój się,
proszę.
Pierwotny westchnął. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Rebeko, zastanów się.
Powiedz, że dasz jej odpowiedź najpóźniej za tydzień.
- Dobrze. Tak zrobię –
oznajmiła Rebekah. – Ja już muszę iść – mówiła dalej, zerkając na wyświetlacz
komórki. – Spotykam się z Mattem.
- Jeszcze z nim jesteś? –
zapytał.
- No pewnie. Między innymi
dla niego chcę stać się człowiekiem – westchnęła.
- Zastanów się jeszcze dobrze
– dodał Klaus i wstał, pożegnał się oraz szybkim krokiem ruszył w stronę domu
swojego rodzeństwa.
Katherine popijała whisky i rozglądała się po salonie,
chociaż znała prawie go jak własną kieszeń. Często tutaj przychodziła z
Klausem, kiedy jeszcze Rebekah tutaj nie mieszkała. Do salonu weszli Kol i
Elijah.
- Wyjaśniłem, mu już wszystko
– oznajmił Kol, patrząc na nią z uśmiechem.
- I co? – zapytała, trzymając
prawie pustą szklankę w dłoniach.
- Zgodził się. Pomyślał, że…
- Pozwól bracie, że ja sam
powiem. Pomyślałem, że i tak mamy dużo miejsca. Dwa pietra z mnóstwem pokoi.
Ja, Kol i Rebekah zajmujemy niecałe pierwsze piętro, więc wy możecie wprowadzić
się do jakiegoś pokoju na górze. Kol i tak często ostatnio imprezuje… - mówił
Elijah. Włosy miał zaczesane do tyłu.
- Wow. Dzięki, nie
wiedziałam, że mnie zaakceptujecie – powiedziała uśmiechnięta, po czym
odgarnęła kosmyk włosów na bok.
- Ja tam cię lubię – dodał
Kol.
- Ja też do ciebie nic nie
mam.
- Dzięki. Ja też was nawet
lubię, większy problem będzie z Rebeką.
- Przekonamy ją jakoś. Nie
martw się… - pocieszał ją Elijah.
Wtedy do salonu wszedł Klaus.
- Widzę, że zajęliście się
moją ukochaną.
- Miło się z nią gada –
odparł Kol.
- Wiem. – uśmiechnął się. – W
końcu ja ją kocham – było widać, że nie wstydzi się miłości do Katherine.
Ona tylko się zarumieniła i uśmiechnęła.
- Katerina mówiła, że
tęsknisz za domem. My z Kolem jesteśmy za tym, żebyście się wprowadzili.
- Naprawdę? – zdziwił się
Klaus, jakby już o tym zapomniał.
- No pewnie – dodał Kol.
- Katherine, zgadasz się?
- Jeśli im to nie
przeszkadza, to dlaczego nie? – wzruszyła ramionami, nadal uśmiechnięta. – A
Rebekah?
- Nie bój się, zajmę się nią.
Wiem już nawet jak.
Wszyscy się spojrzeli na niego pytająco, nawet Elijah.
- Oświecisz nas, bracie? –
zapytał, przerywając Kol.
- Dowiecie się w swoim czasie.
Zapadła cisza. Klaus usiadł koło Katherine, a Kol i Elijah
stanęli koło barku. Nalali sobie whisky. Spytali się Klausa, czy nie ma ochoty,
ale ten odmówił, co wszystkich zdziwiło. Kath podała Kolu pustą już szklankę po
alkoholu.
– To kiedy się wprowadzicie?
– zapytał Elijah.
- Za tydzień – oznajmił
Klaus. – Chyba, że dla was to za szybko.
- Nie… Po prostu jestem
zdziwiony, że coś zrobisz z Rebeką w tydzień.
- Może się uda. Musi się
udać… Was też odwiedziła Esther?
- Tak. Tutaj właśnie znalazła
Rebekę, ale rozmawiały gdzieś indziej – odparł Elijah.
- To u nas była wcześniej –
mamrotał pod nosem Niklaus. – U nas szukała Rebeki. Nie znalazła więc przyszła
tutaj. Elijah mogę cię poprosić na słówko?
- Pewnie – powiedział
odkładając szklankę z whisky.
Wyszli z domu i przeszli kawałek drogi. Klaus zaczął:
- Elijah, pamiętasz to
lekarstwo na wampiryzm?
- Oczywiście. Przecież tylko
my o tym wiemy, w końcu my to zdobyliśmy.
- No właśnie. Gdzie je masz?
- Zawsze przy sobie to noszę
– zaczął grzebać w kieszeni w wewnątrz marynarki. Po chwili wyciągnął małe
drewniane pudełeczko, bardziej przypominające opakowanie od cygara.
Otworzył je.
- Jest. Jak zawsze, a czemu o
to pytasz? – zapytał zdziwiony Elijah.
- Powiem na razie tylko
tobie, ale obiecuj, że nikomu nie powiesz. Nawet Rebece.
- Obiecuję.
- Dobrze. Podejrzewam, że są
dwa lekarstwa na wampiryzm…
- Co?! Tylko potężna
czarownica umie to stworzyć. To jest od Bonnie.
- A Esther?
- Niemożliwe… - szeptał
Elijah, kręcąc głową.
- A jednak.
- Pamiętaj bracie, że każda
potężna czarownica, a jest ich bardzo, bardzo mało umie stworzyć takie jedno
lekarstwo.
- Esther chce obudzić
Mikaela.
- Nie może!
- Może z pomocą jednego z nas
albo Rebeki. Chce ją przekupić lekarstwem. Rebekah się waha… Esther chce go przywrócić
za pomocą zaklęcia… Ona potrzebuje krwi jednego z nas.
- Jaki masz plan?
- No właśnie… Nie wiem, gdzie
Esther ukrywa lekarstwo, ale my mamy swoje.
- No i?
- I możemy je dać Rebece, a
ja mogę zabić Esther. Wtedy może u niej znajdziemy to drugie lekarstwo.
- Chcesz zabić matkę?!
- Ale mi też matka… Chce
przywrócić ojca, którego tylko ona kocha.
- A skąd wiesz, że stworzyła
już lekarstwo?
- Tego nie wiem, ale mogę się
dowiedzieć. Wyślę Rebekę, żeby powiedziała, że chcę się zastanowić i zobaczyć
to lekarstwo.
- Ale skąd będziesz wiedział,
czy jest prawdziwe?
- Wątpię, żeby Esther umiała
podrobić kolor lekarstwa.
- Rebekah nie wie, jak
wygląda lekarstwo.
- Dlatego jak się potem z nią
spotkam to pokażę jej nasze lekarstwo.
- Ty to masz dopracowane
pomysły.
- Właśnie wiem i chcę ten
pomysł wykorzystać. Dobra wracajmy do domu.
Elijah w odpowiedzi tylko kiwnął twierdząco głową. Ruszyli
do domu. Znaleźli się tam w dwie minuty. Wchodząc do salonu, Katherine i Kol
spojrzeli na nich.
- Gdzie tak długo byliście? –
zapytał Kol patrząc na Elijah.
- Nie było nas zaledwie 15
minut – oznajmił Niklaus.
Później wszyscy usiedli na długiej kanapie. Tylko Kol i
Elijah pili jeszcze whisky. Dłonie Katherine i Klausa złączyły się. Katherine
oparła głowę na jego ramieniu. Ciszę przerwała Kath.
- Może nie będziemy już wam
przeszkadzać?
- Nie przeszkadzacie…
- Ale i tak mamy plany –
dodał Klaus.
- Jak musicie iść, to nie
zatrzymujemy – odezwał się Elijah.
Para wstała i pożegnała się z pierwotnymi i wyszli.
- Mało rozmowni są twoi
bracia – stwierdziła Kath kiedy byli już w swoim domku.
- Tak tylko wygląda na
początku. Mówię ci, zmieni się to niedługo.
- Będę cierpliwa – odparła
ściągając kurtkę.
- Nie rozbieraj się, bo zaraz
wychodzimy.
- Tak? Gdzie? – zdziwiła się
Katherine.
- Co powiesz na wproszenie
się na imprezę do Mystic Grilla? Wyprawia tam dzisiaj urodziny Alice. Chyba się
wprowadziła do Mystic Falls. Może powiadomimy Kola?
- Może być ciekawie. Ciekawe,
czy wyrwie jej serce w jej własne urodziny – zastanawiała się na głos Kath.
- Kol jest do wszystkiego
zdolny. Zadzwonię do niego, w połowie imprezy.
- A o której się zaczyna ta impreza?
- Za dwie godziny.
- Po co chcesz iść tam tak
wcześnie?
- Chcę ją poznać, wtedy może
sama nas zaprosi.
- Ja tam zawsze się
wpraszałam, ale raz nie zaszkodzi kogoś poznać. W szczególności niedoszłą żonę
twojego brata – powiedziała uśmiechając się.
- Heh… Tak. – odwzajemnił uśmiech.
Klaus wyciągnął z lodówki jeden woreczek krwi i wypił połowę
zawartości, po czym podał resztę Katherine.
- Napij się jeszcze…
- Dzięki.
Kiedy już wypiła wyrzuciła woreczek do kosza i ruszyła w
stronę pokoju.
- Co ty robisz? – zapytał
zdziwiony Klaus.
- Idę się przebrać. Jestem
kobietą, Niklasie – powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Tylko nie za długo…
- Wampirzyce szybciej się
szykują – pocieszyła go.
Wyszła z pokoju po niecałych 10 minutach.
- Mówiłam, że się pośpieszę.
- I wyglądasz cudownie.
Miała na sobie czarną, sukienkę sięgającą prawie do kolan
oraz pasujące czarne buty na obcasie. Nie były one takie same, jakie miała na
sobie wcześniej. Na szyi wisiał jej naszyjnik, a włosy miała proste. Usta
pomalowała szminką koloru czerwonego. Na prawym nadgarstku miała parę
bransoletek.
- Nie wiedziałem, że umiesz
tak szybko prostować włosy. Trochę przypominasz Elenę, ale ona nie odważyłaby
się pomalować czerwoną szminką. W prostych włosach też ci jest ślicznie.
- Dziękuję.
Klaus podszedł do niej i objął jej twarz dłońmi. Pocałował
ją namiętnie, ale nie za długo.
- Za to też dziękuję.
- Nie masz za co mi
dziękować.
Zarumieniła się tylko.
- Wezmę tylko torebkę.
Już nie mam pomysłów co pod tymi rozdziałami pisać... Hmm.... Może na początek podziękuję osobom, które to czytają, a szczególnie Katherine Pierce i Kolholiczce, które czytają tego bloga i pierwszego ;*** Cieszę się, że ktoś czyta te blogi, bo inaczej cała praca poszłaby na marne ;p
Nadal proszę o komentarze :)
P.S. Znacie jakiś dobry program do robienia filmików? Nie piszcie Movie Marker ani Picasy 3 :)
Nadal proszę o komentarze :)
P.S. Znacie jakiś dobry program do robienia filmików? Nie piszcie Movie Marker ani Picasy 3 :)
Rozdział jak zawsze bomba i ciesze sie z przeprowadzki Kath.A możesz chociarz troszkę powiedziećo tym jak będzie wyglądało to że Kath z mieni się w człowieka? Rebekah jej to wszystko da czy co? A co do programu to naprawde nie wiem.I prosze poinformuj mnie kiedy opowiadanie o Kolu i Kath :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci jak zawsze ;** O przemianie Kath mogę Ci powedzieć tyle: Klausa plan się powiedzie i Rebekah znajdzie drugie lekarstwo... Będzie miała te dwa. Nie powie o tym rodzeństwu, a na Kath się wkurzy i chyba wetknie jej lekarstwo w usta... Ale jeszcze dokładnie nie wiem :) Program może jakiś znajdę ;]
UsuńSorry że dopiero teraz komentuje, ale mam remont i nie miałam dostępu do komputera :( A co do rozdziału : Super super super jak zawsze i nie musisz dziękować :) Wystarczy że piszesz twoja praca na pewno nie idzie na marne :** Niestety nie znam programów do tworzenia filmików. Przykro mi ale w tym ci nie pomogę :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu tego i pierwszego opowiadania nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :**
Muszę dziękować, bo to mi sprawia przyjemność ;** A co do programu, może jakiś znajdę ;D Pozdrawiam ;**
UsuńKiedy następne rozdziały ???
OdpowiedzUsuńNajpóźniej jutro ;)
UsuńSpoko :-* :-*
OdpowiedzUsuń