czwartek, 18 lipca 2013

ROZDZIAŁ V

Przepraszam, że tak późno ;** Za to troszkę dłuższe :)

Rozdział V


- Twoja zgoda, by wystarczyła?
- Tak. Ona chce go sprowadzić za pomocą zaklęcia. Potrzebna jej krew, któregoś z nas.
- Nie zgodziłaś się, nie?
- Jeszcze nie zdecydowałam.
- Słucham? Chyba się przesłyszałem. Przecież ty nie nawiedzisz Mikaela.
- Wiem, ale ona zaproponowała mi lekarstwo na wampiryzm, a wiesz, że pragnę być człowiekiem.
- Pomyśl też o nas! Nie możesz myśleć tylko o sobie! – krzyczał zdenerwowany Klaus.
- Niklaus, uspokój się, proszę.
         Pierwotny westchnął. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Rebeko, zastanów się. Powiedz, że dasz jej odpowiedź najpóźniej za tydzień.
- Dobrze. Tak zrobię – oznajmiła Rebekah. – Ja już muszę iść – mówiła dalej, zerkając na wyświetlacz komórki. – Spotykam się z Mattem.
- Jeszcze z nim jesteś? – zapytał.
- No pewnie. Między innymi dla niego chcę stać się człowiekiem – westchnęła.
- Zastanów się jeszcze dobrze – dodał Klaus i wstał, pożegnał się oraz szybkim krokiem ruszył w stronę domu swojego rodzeństwa.


         Katherine popijała whisky i rozglądała się po salonie, chociaż znała prawie go jak własną kieszeń. Często tutaj przychodziła z Klausem, kiedy jeszcze Rebekah tutaj nie mieszkała. Do salonu weszli Kol i Elijah.
- Wyjaśniłem, mu już wszystko – oznajmił Kol, patrząc na nią z uśmiechem.
- I co? – zapytała, trzymając prawie pustą szklankę w dłoniach.
- Zgodził się. Pomyślał, że…
- Pozwól bracie, że ja sam powiem. Pomyślałem, że i tak mamy dużo miejsca. Dwa pietra z mnóstwem pokoi. Ja, Kol i Rebekah zajmujemy niecałe pierwsze piętro, więc wy możecie wprowadzić się do jakiegoś pokoju na górze. Kol i tak często ostatnio imprezuje… - mówił Elijah. Włosy miał zaczesane do tyłu.
- Wow. Dzięki, nie wiedziałam, że mnie zaakceptujecie – powiedziała uśmiechnięta, po czym odgarnęła kosmyk włosów na bok.
- Ja tam cię lubię – dodał Kol.
- Ja też do ciebie nic nie mam.
- Dzięki. Ja też was nawet lubię, większy problem będzie z Rebeką.
- Przekonamy ją jakoś. Nie martw się… - pocieszał ją Elijah.
         Wtedy do salonu wszedł Klaus.
- Widzę, że zajęliście się moją ukochaną.
- Miło się z nią gada – odparł Kol.
- Wiem. – uśmiechnął się. – W końcu ja ją kocham – było widać, że nie wstydzi się miłości do Katherine.
         Ona tylko się zarumieniła i uśmiechnęła.
- Katerina mówiła, że tęsknisz za domem. My z Kolem jesteśmy za tym, żebyście się wprowadzili.
- Naprawdę? – zdziwił się Klaus, jakby już o tym zapomniał.
- No pewnie – dodał Kol.
- Katherine, zgadasz się?
- Jeśli im to nie przeszkadza, to dlaczego nie? – wzruszyła ramionami, nadal uśmiechnięta. – A Rebekah?
- Nie bój się, zajmę się nią. Wiem już nawet jak.
         Wszyscy się spojrzeli na niego pytająco, nawet Elijah.
- Oświecisz nas, bracie? – zapytał, przerywając Kol.
- Dowiecie się  w swoim czasie.
         Zapadła cisza. Klaus usiadł koło Katherine, a Kol i Elijah stanęli koło barku. Nalali sobie whisky. Spytali się Klausa, czy nie ma ochoty, ale ten odmówił, co wszystkich zdziwiło. Kath podała Kolu pustą już szklankę po alkoholu.
– To kiedy się wprowadzicie? – zapytał Elijah.
- Za tydzień – oznajmił Klaus. – Chyba, że dla was to za szybko.
- Nie… Po prostu jestem zdziwiony, że coś zrobisz z Rebeką w tydzień.
- Może się uda. Musi się udać… Was też odwiedziła Esther?
- Tak. Tutaj właśnie znalazła Rebekę, ale rozmawiały gdzieś indziej – odparł Elijah.
- To u nas była wcześniej – mamrotał pod nosem Niklaus. – U nas szukała Rebeki. Nie znalazła więc przyszła tutaj. Elijah mogę cię poprosić na słówko?
- Pewnie – powiedział odkładając szklankę z whisky.
         Wyszli z domu i przeszli kawałek drogi. Klaus zaczął:
- Elijah, pamiętasz to lekarstwo na wampiryzm?
- Oczywiście. Przecież tylko my o tym wiemy, w końcu my to zdobyliśmy.
- No właśnie. Gdzie je masz?
- Zawsze przy sobie to noszę – zaczął grzebać w kieszeni w wewnątrz marynarki. Po chwili wyciągnął małe drewniane pudełeczko, bardziej przypominające opakowanie od cygara.
         Otworzył je.
- Jest. Jak zawsze, a czemu o to pytasz? – zapytał zdziwiony Elijah.
- Powiem na razie tylko tobie, ale obiecuj, że nikomu nie powiesz. Nawet  Rebece.
- Obiecuję.
- Dobrze. Podejrzewam, że są dwa lekarstwa na wampiryzm…
- Co?! Tylko potężna czarownica umie to stworzyć. To jest od Bonnie.
- A Esther?
- Niemożliwe… - szeptał Elijah, kręcąc głową.
- A jednak.
- Pamiętaj bracie, że każda potężna czarownica, a jest ich bardzo, bardzo mało umie stworzyć takie jedno lekarstwo.
- Esther chce obudzić Mikaela.
- Nie może!
- Może z pomocą jednego z nas albo Rebeki. Chce ją przekupić lekarstwem. Rebekah się waha… Esther chce go przywrócić za pomocą zaklęcia… Ona potrzebuje krwi jednego z nas.
- Jaki masz plan?
- No właśnie… Nie wiem, gdzie Esther ukrywa lekarstwo, ale my mamy swoje.
- No i?
- I możemy je dać Rebece, a ja mogę zabić Esther. Wtedy może u niej znajdziemy to drugie lekarstwo.
- Chcesz zabić matkę?!
- Ale mi też matka… Chce przywrócić ojca, którego tylko ona kocha.
- A skąd wiesz, że stworzyła już lekarstwo?
- Tego nie wiem, ale mogę się dowiedzieć. Wyślę Rebekę, żeby powiedziała, że chcę się zastanowić i zobaczyć to lekarstwo.
- Ale skąd będziesz wiedział, czy jest prawdziwe?
- Wątpię, żeby Esther umiała podrobić kolor lekarstwa.
- Rebekah nie wie, jak wygląda lekarstwo.
- Dlatego jak się potem z nią spotkam to pokażę jej nasze lekarstwo.
- Ty to masz dopracowane pomysły.
- Właśnie wiem i chcę ten pomysł wykorzystać. Dobra wracajmy do domu.
         Elijah w odpowiedzi tylko kiwnął twierdząco głową. Ruszyli do domu. Znaleźli się tam w dwie minuty. Wchodząc do salonu, Katherine i Kol spojrzeli na nich.
- Gdzie tak długo byliście? – zapytał Kol patrząc na Elijah.
- Nie było nas zaledwie 15 minut – oznajmił Niklaus.
         Później wszyscy usiedli na długiej kanapie. Tylko Kol i Elijah pili jeszcze whisky. Dłonie Katherine i Klausa złączyły się. Katherine oparła głowę na jego ramieniu. Ciszę przerwała Kath.
- Może nie będziemy już wam przeszkadzać?
- Nie przeszkadzacie…
- Ale i tak mamy plany – dodał Klaus.
- Jak musicie iść, to nie zatrzymujemy – odezwał się Elijah.
         Para wstała i pożegnała się z pierwotnymi i wyszli.
- Mało rozmowni są twoi bracia – stwierdziła Kath kiedy byli już w swoim domku.
- Tak tylko wygląda na początku. Mówię ci, zmieni się to niedługo.
- Będę cierpliwa – odparła ściągając kurtkę.
- Nie rozbieraj się, bo zaraz wychodzimy.
- Tak? Gdzie? – zdziwiła się Katherine.
- Co powiesz na wproszenie się na imprezę do Mystic Grilla? Wyprawia tam dzisiaj urodziny Alice. Chyba się wprowadziła do Mystic Falls. Może powiadomimy Kola?
- Może być ciekawie. Ciekawe, czy wyrwie jej serce w jej własne urodziny – zastanawiała się na głos Kath.
- Kol jest do wszystkiego zdolny. Zadzwonię do niego, w połowie imprezy.
- A o której się zaczyna ta impreza?
- Za dwie godziny.
- Po co chcesz iść tam tak wcześnie?
- Chcę ją poznać, wtedy może sama nas zaprosi.
- Ja tam zawsze się wpraszałam, ale raz nie zaszkodzi kogoś poznać. W szczególności niedoszłą żonę twojego brata – powiedziała uśmiechając się.
- Heh… Tak. – odwzajemnił uśmiech.
         Klaus wyciągnął z lodówki jeden woreczek krwi i wypił połowę zawartości, po czym podał resztę Katherine.
- Napij się jeszcze…
- Dzięki.
         Kiedy już wypiła wyrzuciła woreczek do kosza i ruszyła w stronę pokoju.
- Co ty robisz? – zapytał zdziwiony Klaus.
- Idę się przebrać. Jestem kobietą, Niklasie – powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Tylko nie za długo…
- Wampirzyce szybciej się szykują – pocieszyła go.
         Wyszła z pokoju po niecałych 10 minutach.
- Mówiłam, że się pośpieszę.
- I wyglądasz cudownie.
         Miała na sobie czarną, sukienkę sięgającą prawie do kolan oraz pasujące czarne buty na obcasie. Nie były one takie same, jakie miała na sobie wcześniej. Na szyi wisiał jej naszyjnik, a włosy miała proste. Usta pomalowała szminką koloru czerwonego. Na prawym nadgarstku miała parę bransoletek.
- Nie wiedziałem, że umiesz tak szybko prostować włosy. Trochę przypominasz Elenę, ale ona nie odważyłaby się pomalować czerwoną szminką. W prostych włosach też ci jest ślicznie.
- Dziękuję.
         Klaus podszedł do niej i objął jej twarz dłońmi. Pocałował ją namiętnie, ale nie za długo.
- Za to też dziękuję.
- Nie masz za co mi dziękować.
         Zarumieniła się tylko.
- Wezmę tylko torebkę.

 
Już nie mam pomysłów co pod tymi rozdziałami pisać... Hmm.... Może na początek podziękuję osobom, które to czytają, a szczególnie Katherine Pierce i Kolholiczce, które czytają tego bloga i pierwszego ;*** Cieszę się, że ktoś czyta te blogi, bo inaczej cała praca poszłaby na marne ;p
Nadal proszę o komentarze :)
P.S. Znacie jakiś dobry program do robienia filmików? Nie piszcie Movie Marker ani Picasy 3 :) 

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze bomba i ciesze sie z przeprowadzki Kath.A możesz chociarz troszkę powiedziećo tym jak będzie wyglądało to że Kath z mieni się w człowieka? Rebekah jej to wszystko da czy co? A co do programu to naprawde nie wiem.I prosze poinformuj mnie kiedy opowiadanie o Kolu i Kath :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci jak zawsze ;** O przemianie Kath mogę Ci powedzieć tyle: Klausa plan się powiedzie i Rebekah znajdzie drugie lekarstwo... Będzie miała te dwa. Nie powie o tym rodzeństwu, a na Kath się wkurzy i chyba wetknie jej lekarstwo w usta... Ale jeszcze dokładnie nie wiem :) Program może jakiś znajdę ;]

      Usuń
  2. Sorry że dopiero teraz komentuje, ale mam remont i nie miałam dostępu do komputera :( A co do rozdziału : Super super super jak zawsze i nie musisz dziękować :) Wystarczy że piszesz twoja praca na pewno nie idzie na marne :** Niestety nie znam programów do tworzenia filmików. Przykro mi ale w tym ci nie pomogę :(
    Powodzenia w dalszym pisaniu tego i pierwszego opowiadania nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę dziękować, bo to mi sprawia przyjemność ;** A co do programu, może jakiś znajdę ;D Pozdrawiam ;**

      Usuń
  3. Kiedy następne rozdziały ???

    OdpowiedzUsuń