sobota, 13 lipca 2013

ROZDZIAŁ IV

W końcu dodałam :) Sporo musiałam nad tym rozdziałem pomyśleć, ale już jest ;** 


Rozdział IV

- To najpierw może pójdziemy odwiedzić moją matkę.
- Esther? Po co? Przecież ona tu wczoraj była.
- Tak, wiem, ale chcę się dowiedzieć czego chce od Rebeki. Ciekawość mnie zżera.
- Oh… - westchnęła.
- Jeśli chcesz mogę iść sam.
- Nie… już pójdę z Tobą, a w ogóle wiesz gdzie ona może być?
- Jeszcze nie… Ale Elijah pewnie wie.
- A nie możemy się jego spytać, po co jej Rebekah?
- Niech będzie – odparł z wahaniem Klaus.
- Dziękuję – powiedziała całując go w policzek.
         Nic nie odpowiedział, szli bez słowa w stronę byłego domu Klausa. Dom Mikaelsonów.
- Hmm… Tęsknię za tym domem. Może wprowadzimy się tutaj razem? – zaproponował Klaus, kiedy byli już na miejscu. 
- Nie ma mowy – odparł głos zza pleców ukochanych. Gdy Kath się odwróciła nikogo nie zobaczyła.
         Klaus stał i patrzał przed siebie. Pierce odwróciła się z powrotem i ujrzała Rebekę.
- Czemu nie, siostro?
- Bo ja tu teraz mieszkam z Elijah i Kolem. Przynajmniej ja nie życzę sobie waszej obecności.
- Dlaczego nie chcesz mnie? – zapytał Klaus niewzruszony.
- Przypomnę ci, że zasztyletowałeś mnie. To chyba wystarczający powód, nieprawdaż? – wytłumaczyła, po czym lekko się uśmiechnęła.
- Nie – odpowiedział Klaus, niemal równocześnie z Katherine.
         Rebece wyraz twarzy się zmienił na powagę. Spojrzała na brata surowo.
- Jak to nie?
- Przecież później wyciągnąłem sztylet z ciebie, nieprawdaż? – przedrzeźniał ją Niklaus.
- Nie, ponieważ straciłam trochę życia.
- Nie straciłaś, tylko przespałaś, no i cię ominęło – poprawiła Kath.
         Pierwotna zrobiła krok w jej stronę i już miała wziąć ją za gardło, ale powstrzymał ją brat, zasłaniając ukochaną.
- Przesuń się Klaus.
- Bo co?
- Kiedyś było inaczej – stwierdziła Rebekah, nie zwracając na jego pytanie uwagi. – Kiedyś broniłeś tylko rodzinę, a teraz? Odwróciłeś się od nas z jej powodu. Przecież to zwykła suka.
- Uważaj, co mówisz o Katherine. A kiedyś było ogólnie inaczej.
- Pamiętasz Monę? – Klaus pokiwał twierdząco głową. – No, to wtedy jak coś nam powiedziała złego, stawałeś po naszej stronie, a teraz?
- Teraz są inne czasy Rebekah. I teraz właśnie zachowujesz się tak jak wtedy. Wydaję mi się, że jesteś zazdrosna.
- Widać – dodała Kath.
- Nie jestem zazdrosna. Po prostu stwierdzam jak bardzo się zmieniłeś. A może wspomnieć ci Ta… - nie dokończyła, bo Niklaus jej przerwał.
- Nie przyszedłem tutaj po to, żeby się z tobą kłócić – powiedział to, kładąc jej na ramię dłoń. Zrzuciła ją sztywno.
         Patrzyli sobie przez chwilę oczy, aż się odezwała:
- Czego chcecie?
- Byłaś już u Esther? – zapytał Klaus.
- No… A co?
- Co chciała?
- Musisz wiedzieć?
- Niech się zastanowię… Tak.
- Pod jednym względem na pewno się nie zmieniłeś. Cały czas jesteś taki ciekawski.
         Pierwotny uśmiechnął się do niej szeroko.
- Widzisz siostro. To może nas zaprosisz do domu?
- Zapra… Heh… przecież wy nie potrzebujecie zaproszenia.
         Katherine wraz z ukochanym zaśmiali się krótko.
- Za bardzo chcesz być człowiekiem – oznajmiła Kath ruszając w stronę drzwi.
         Rebekah podłożyła jej nogę. Pierce jednak się nie przewróciła, choć niewiele brakowało.
- Suka – powiedziała pod nosem brunetka.
- Mów o sobie – odparła Rebekah, po czym weszła do domu.
         Weszli do salonu i się rozsiedli. Rebekah usiadła na fotelu, a Kath i Klaus na kanapie. Zastali tam także Kola i Elijah. Popijali oni whisky, siedząc na drugiej kanapie.
- Brat z dziewczyną nas odwiedzili – odezwał się pierwszy Kol.
- Właśnie widzę – dodał Elijah. – Co was tu sprowadza?
- Chciałem porozmawiać z Rebeką.
Elijah podniósł się i wyszedł z salonu niezauważalnie
- Możemy, ale pod warunkiem, że porozmawiamy sam na sam.
- Ale…
- Klaus idź, poczekam – odezwała się Katherine.
- Dobrze.
         Klaus i Rebekah wyszli z salonu i ogólnie z domu.
- Chodźmy się przejść. Nie chcę, żeby Kol podsłuchał – powiedziała szeptem.
- Oki.
         Wędrowali kilka minut. Rebekah przystanęła w parku przy ławce, na której siedzieli dwóch chłopców. Skierowała na nich wzrok.
- Idźcie się pobawić – powiedziała, a raczej ich zahipnotyzowała.
         Chłopcy posłusznie przytaknęli i poszli się pobawić.
- No to tu możemy porozmawiać spokojnie – stwierdziła Rebekah.
- No to powiedz mi, dlaczego nasza matka chciała się z tobą spotkać.


         W tym samym czasie, w domu Mikaelsonów, Katherine siedziała, właśnie zakładając nogę na nogę.
- Może szklaneczkę whisky? –zaproponował jej Kol.
- Chętnie – odparła lekko uśmiechnięta, biorąc porządny wdech.
- Dzięki – powiedziała, gdy Kol podał jej szklankę.
- Nie ma sprawy, w końcu jesteś gościem.
- Gościem? Według twojej siostry jestem zwykłą suką.
         Pierwotny zachichotał.
- Z czego się śmiejesz? – zapytała zdziwiona.
- Z was obu, a szczególnie z Rebeki.
- Niby dlaczego?
- Bo cały czas się przezywacie… tak jakbyście… nie ważne.
- No powiedz.
- Tak jakbyście były siostrami. W końcu rodzeństwo sobie podobnie dokucza.
- Ja jej nie dokuczam. To ona zaczyna.
- Wiem… Jest po prostu zazdrosna.
- Ale o co?
- Kiedyś Niklaus troszczył się o Rebekę. Znaczy wstawał w jej obronie i inne.
- W jej obronie? Przecież ona umie sobie bez niego poradzić.
- No tak, ale lubi jak ma wsparcie. Może niedługo przestanie taka być…
- Miejmy nadzieję – powiedziała, a następnie pociągnęła łyka ze szklanki. – Już myślałam, że jest z werbeną.
- Nie… Nie mamy werbeny.
- Klaus, tęskni za domem, chciałby, żebym z nim się wprowadziła, ale ja nie wiem…  
- Dlaczego?
- Bo nie wiem czy mnie chcecie tutaj. Na przykład Rebekah mnie już tu nie chce, ale Klausa o dziwo też nie.
- Dlaczego? – Kol wytrzeszczył oczy.
- Bo ją zasztyletował i przez to może coś straciła.
- Szkoda, że nie podsłuchiwałem.
         Kath zachichotała.
- No co?
- Ja myślałam, że tylko ja lubię podsłuchiwać.
- To chyba się pomyliłaś. Zaraz wracam, pójdę po Elijah, zobaczymy co on myśli na temat przeprowadzki – mówił to wstając z fotela.
- Poczekam.
- Długo nie będziesz musiała.
         Kol wyszedł z pomieszczenia.

- Matka chciała się ze mną spotkać, bo chciała… - przerwała siadając na ławce.
- Co chciała? – zapytał robiąc to samo, co jego siostra.
- Ona chce sprowadzić ojca.
- Co?! – krzyknął wściekły.
- Słyszałeś…
- Cholera! Co jej powiedziałaś?

- Stwierdziłam, że nie może tego zrobić bez naszej zgody. A ona powiedziała, że moja zgoda by wystarczyła. Chociaż myślała też o Kolu, Elijah i o tobie. Finna, by spytała, ale w końcu on nie żyje, co nie? – westchnęła.

Mam nadzieję, że się podoba :) Jak zawsze czekam na wasze opinie, wyrażane w komentarzach ;**

11 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo ciekawy :D Zastanawiam się co będzie dalej :D A właśnie..zastanowiłaś się nad pomysłem który z Kolholiczką ci pdsunęliśmy na pierwszym blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;** Tak... I może go zrealizuję :) Tylko zastanawiam się, czy to Elena musi wsadzić jej to lekarstwo :) Pasowałaby bardziej chyba Rebekah, co ty na to? ;*

      Usuń
    2. Zgadzam się.Rebekah by świetnie do tego pasowała a Klaus to chyba jej oczy wydrapie :D

      Usuń
    3. Może znowu ją zasztyletuje ;)

      Usuń
    4. Heheh no :D Życze weny w pisaniu opowiadania o kolu i kath:D

      Usuń
    5. Jak się pojawi opowiadanie o Kolu i Kath o prosze napisz tu w komentarzu

      Usuń
    6. Opowiadanie o Kolu i Kath powinno być jutro wieczorem ;)

      Usuń
  2. Hej może daj jeszcze coś o Klausie i Katherine, jak są sami i zrób jakąś romantyczną atmosferkę np. jakieś przyciemnione światła, świece, róże, Klaus kupuje Katerinie kwiatki, czekoladki ;) A tak poza tym to bardzo fajnie to piszesz, trzyma się kupy i jest przejrzyście ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam, dodam :) Mam nadzieję, że czytać będziesz dalej ;] Jak będziesz chciała jeszcze coś dodać to pisz w komentarzach ;D

      Usuń